Wtorki były takim dniem w tygodniu, w którym świat na chwilę stawał w miejscu. Przynajmniej dla dwóch studentów mieszkających wspólnie w małym, lecz przytulnym, a właśnie w tym momencie rozświetlonym pierwszymi promieniami słońca, mieszkaniu w centrum Seulu. To był jedyny dzień w tygodniu, poza weekendem, w którym obaj nie mieli żadnych zajęć i mogli odsapnąć po tragicznym poniedziałku.
Donośny dźwięk budzika roznosił się wokół wzmacniany wibracjami telefonu, a po chwili można było usłyszeć również przeciągłe ziewnięcie i szelest wykrochmalonej pościeli.
Była szósta rano, ale Taehyung miał dziś sporo rzeczy na liście „do zrobienia".
Mężczyzna wyłączył budzik płynnym przesunięciem palca po wyświetlaczu telefonu i wziął go w dłoń, by zaraz przekręcić się na drugi bok i wciąż jeszcze posklejanym snem wzrokiem przejrzeć nowe powiadomienia. Przez następne pół godziny leżał w łóżku bezmyślnie przeglądając zdjęcia na Instagramie. Paskudny nawyk, którego od lat nie potrafił się pozbyć.
Wobec tego, ostatecznie, wygrzebał się spod ciepłej kołdry chwilę przed siódmą. Słońce świeciło już odważniej i rzucało przyjemne światło na panele, delikatnie je ogrzewając. Taehyung stanął w jednym z takich oświetlonych miejsc na moment, aby uchwycić zmysłami tą ulotną przyjemność. Kiedy dotarł wreszcie do kuchni i włączył ekspres do kawy, wybijała siódma. Dowiedział się o tym w najbardziej bolesny, przynajmniej psychicznie, możliwy sposób – poprzez irytująco radosną melodię budzika własnego współlokatora. Z rozmyślań na temat doboru odpowiednich melodii wyrwał go głuchy huk i cichy, urwany jęk.
— Jeongguk? Żyjesz? – wychrypiał pierwsze tego dnia słowa w drodze do pokoju młodszego chłopaka.
Przystanął w progu, opierając się o futrynę uchylonych drzwi i założył ręce na siebie, przyglądając się leżącemu na podłodze Jeonggukowi z mieszaniną zatroskania i rozbawienia na twarzy. Młodszy chłopak próbował wyplątać się z pościeli, którą musiał się w nocy dokładnie owinąć i nic w tym dziwnego, w końcu okna nie były zbyt szczelne, a na zewnątrz temperatura sięgała zera.
Jeongguk poddał się chwilę później, najwyraźniej uznając, że jest mu całkiem przyjemnie nawet na podłodze. Spojrzał na stojącego w drzwiach Taehyunga spod wpół przymkniętych powiek i ziewnął nie zakrywając ust.
— Wyglądasz jak larwa – powiedział Taehyung krzywiąc się w reakcji na niezbyt eleganckie ziewnięcie przyjaciela.
— Mam nadzieję, że miałeś na myśli larwę, z której powstanie chociaż jakiś Papilio phorcas albo coś takiego... – mruknął niemalże szepcąc. — No, motyl. – dokończył, widząc ściągnięte w konsternacji brwi starszego chłopaka.
Taehyung przewrócił oczami i podszedł do Jeongguka, żeby pomóc mu wyplątać się z kołdry.
— Przez noc zdążyłem się stęsknić za twoimi wątpliwie przydatnymi mądrościami – rzekł Taehyung podając młodszemu rękę i pomagając mu wstać z podłogi.
Jeongguk podniósł i rzucił kołdrę na łóżko, intencjonalnie ignorując zgryźliwy komentarz swojego przyjaciela, który, swoją drogą, wyszedł już z pokoju, zostawiając zaspanego Jeongguka samego. Zamknął więc drzwi, by przebrać się w domowe, niesłychanie wygodne dresy i założyć krótkie skarpetki na zmarznięte stopy. Pozbywając się z oczu śpiochów szedł do kuchni, z której docierał do niego zapach świeżo parzonej kawy. Bez słowa podstawił pod ekspres czysty kubek i nacisnął odpowiedni przycisk na małym ekraniku, aby po chwili obserwować, jak napełnia się on czarnym jak smoła, gorącym napojem.
— Jakie plany na dziś, Tae? – odezwał się wreszcie, biorąc pierwszy łyk bezmlecznej kawy.
Jeongguk usiadł obok przyjaciela na kanapie w salonie, podwinął jedną nogę pod siebie i owinął dłońmi chłodne dłonie wokół parującego kubka.
— Notatkowanie z psychopatologii, bo pojutrze mam kolokwium – mruknął odchylając głowę do tyłu podkreślając to, jak bardzo nie ma ochoty tego robić. — Koszmar. Ale wieczorem możemy się napić.
— I pograć w Uno? – młodszy chłopak, mówiąc to, spoglądał na Taehyunga wzrokiem pełnym nadziei.
Niczym małe dziecko – pomyślał Tae, ale nie mógł mu przecież odmówić. Nie tym wielkim, bezdennym oczom.
— I pograć w Uno.
Spokój słonecznego, chłodnego poranka przerwał dzwonek do drzwi, rozdzierając błogą ciszę wypełniającą studenckie mieszkanie. Taehyung wstał z kanapy i poszedł je otworzyć, po drodze odkładając kubek z niedokończoną kawą. Otworzył drzwi i uniósł brwi w zaskoczeniu widząc za nimi swojego starszego brata – Taehoona – trzymającego w nosidełku drugiego, małego człowieka.
— Cześć – przywitał się, choć słowo przybrało raczej pytający ton.
Nie miał z bratem zbyt dobrych relacji i nie wiedział nawet, że wie on, gdzie właściwie Taehyung mieszka.
— Dobrze cię widzieć, Taehyung – usłyszał w zamian.
Przepuścił brata w drzwiach, pozwalając mu wejść do mieszkania. Przykuł tym również zbłąkaną uwagę Jeongguka, który stał nieco dalej, obserwując niecodzienne wydarzenie. Ich spojrzenia się spotkały, na co Taehyung wzruszył ramionami. Obaj poczekali, aż gość ściągnie kurtkę i buty, po czym zebrali się w salonie, pozostając w nieco zbyt niezręcznej ciszy.
— Kawy? – spytał wreszcie Jeongguk i choć pytanie było zwyczajne, chłopak sprawiał wrażenie, jakby palnął pierwszą lepszą głupotę.
— Nie, dziękuję. — odpowiedział mu Taehoon. — Nie piję kawy z polecenia stomatologa.
Jeongguk niemal niezauważalnie uniósł brew w reakcji na przejaw pyszałkowatości gościa. Nic jednak nie odpowiedział, doszedłszy do wniosku, że nie jemu wypada oceniać brata przyjaciela.
— Coś się stało? Niezbyt często przychodzisz w odwiedziny... właściwie to nigdy wcześniej – zauważył Taehyung niepewnie przeczesując palcami swoje brązowe loki.
— Skoro już pytasz...
Jeongguk siedział na fotelu dopijając zimną już kawę i co chwilę przerzucał wzrok z okna na małą istotkę śpiącą w nosidełku. Kompletnie ignorował rozmowę braci. Mógłby przysiąść, że dużo bardziej interesowały go wyniki konkursu w skokach narciarskich polskich skoczków niż przechwałki starszego brata Taehyunga. A naprawdę nie cierpiał tego sportu, nie mówiąc już o nikłej znajomości polskich zawodników.
Spokojnie dryfował na morzu przemyśleń, kiedy niespodziewanie zszokowana mina przyjaciela wyrzuciła go z powrotem na brzeg świadomości.
— Czy ciebie już do reszty pojebało? – palnął Taehyung.
— Myślałem, że, kto jak kto, ale ty mnie zrozumiesz – burknął Taehoon przewracając oczami.
— Jesteś nienormalny, masz trzydzieści lat i nie potrafisz wziąć odpowiedzialności za to, co robisz – Taehyung podniósł głos wypowiadając ostatnie słowa, budząc przy tym dotychczas śpiącą w nosidełku dziewczynkę.
— Przynajmniej się jej nie wyparłem tak jak jej matka – wycedził starszy w złości. — Czemu nikt tego nie widzi?
Zapadła głucha cisza. Jeongguk wybałuszył oczy i spoglądał na poddenerwowanych mężczyzn.
— Pójdę do samochodu po jej rzeczy – odezwał się w końcu Taehoon. — Liczę na ciebie, Taehyung.
I właśnie w ten sposób, dla Jeongguka niezupełnie jasny, w ich mieszkaniu pojawiło się półroczne dziecko.
[koniec rozdziału 1]
Cześć wszystkim! Pierwsze rozdziały tej książki napisałam bardzo dawno i ostatnio buszując na profilu znalazłam je ukryte w swoich szkicach. Szkoda mi je marnować, dlatego wrzucam pierwszy z nich i liczę, że podobają wam się tak bardzo, jak i mi. Szczęśliwego nowego roku!!
CZYTASZ
baby formula × taekook
Fanfictiongdzie świat dwóch studentów odwraca się do góry nogami przez małą istotkę, która pewnego dnia po prostu pojawia się w ich mieszkaniu i sprawia, że na półce z piwem stoi teraz dwupak mleka w proszku