PROLOG

6 2 4
                                    

Ostatnie promienie zachodzącego słońca pobłyskiwały blado na niebie,powoli ustępując miejsca nocy. W lesie panowała trudna do zniesienia cisza,
zakłócana co jakiś czas delikatnym szelestem jesiennych liści.

 Przy starej,wysuszonej sośnie stała młoda sarna beztrosko podgryzając żółtawą trawę. Nagle przez las przetoczył się przeraźliwy ryk i po chwili zwierzę padło na ziemię obezwładnione przez wielką,owłosioną istotę. Łania wyrywała się,energicznie wierzgając kopytkami,
piszcząc przeraźliwie.

Napastnik jednak nie ustępował,
przygniatając swoją ofiarę mocno do ziemi wbił swoje kły w szyję przerażonego zwierzęcia. Nie minęło pół minuty,gdy w lesie z powrotem zapanowała cisza.

-------------------------------

hej. ta powieść znajdowała się na moim innym koncie,ale postanowiłam ją przenieść.

gotowi na pierwszy rozdział? ;)) bierz herbatkę i jedziemy!

DisappearOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz