W odmętach morza --> one-shot

347 22 20
                                    

Pewnie nikt z was w to nie uwierzy, ale to już wasz problem. Ja tylko opowiadam co się wydarzyło. Musicie jedynie wiedzieć, że świat ukrywa przed nami wiele tajemnic i gdzieś pochowane przed naszym wzrokiem żyją z nami na wspólnej planecie stworzenia, o których istnieniu nie mieliście pewnie nawet pojęcia. Jeśli was to zaciekawiło, zapraszam dalej...

Działo się to na przełomie XV wieku, gdy transport morski dopiero zaczynał rozkwitać. Przybywało coraz więcej handlarzy na morzach, a co za tym idzie, pojawiali się znikąd coraz to nowsi piraci. Wbrew wszelkim wyobrażeniom, ci piraci wcale nie byli tacy źli. To ludzie, tak zwana elita społeczna, zmusili ich do takiego życia. Oni jedynie chcieli sobie i swym rodzinom zapewnić godne warunki, a skoro na lądzie nie było to możliwe, całe swe serca oddawali morzu.

Głównym bohaterem tej opowieści jest młody pirat Jake. Jake od małego pływał po wodach otaczających zewsząd jego rodzinną wyspę, toteż nie widział dla siebie lepszego miejsca niż piracki statek. Cudowny zapach drewna, wspaniale powiewająca czarna flaga z wyhaftowaną czaszką i czerwonymi różami, tak dobrze znana i budząca lęk wśród kupców i handlarzy ze wszystkich krajów, wesołe piosenki pirackiej załogi, zżytej ze sobą jak rodzina – to wszystko czego potrzebował do pełni szczęścia.

Jake radosnym, a zarazem dumnym krokiem wkroczył na pokład. Serce waliło mu z radości jak oszalałe, ale czemu tu się dziwić – właśnie wypływał na swój pierwszy prawdziwy piracki rejs. Mimo, że nie zajmował wśród załogi wysokiego stanowiska, nie mógł się pozbyć uśmiechu z twarzy ani tych lśniących iskierek z oczu. Wszystko zapowiadało się wręcz idealnie: wesoła załoga, piękna pogoda, idealny wiatr... Cóż mogło pójść wtedy nie tak?

Szczęście dopisywało piratom przez kilka pierwszych tygodni. Udało im się obrabować cztery bogate okręty bez żadnych strat w ludziach, pogoda wciąż dopisywała, ogólnie wszystkim było niezwykle wesoło. Jednak jak wiadomo szczęście nie trwa wiecznie, a im dłużej się ciągnie, tym większy potem przychodzi pech. W szóstym tygodniu żeglugi piracki okręt zaskoczyła ogromna nawałnica.

Takiego sztormu dawno nikt nie widział. Fale rzucały okrętem niczym szmaciana lalką, woda wlewała się hektolitrami na pokład zmywając wszystko z jego powierzchni, wszędzie słychać była szum i wycie zdradzieckiego wiatru, gdzieniegdzie wyłaniały się spod wody złowróżbne, ostre szczyty skał, w każdej chwili grożąc statkowi efektownym roztrzaskaniem o ich zabójcze krawędzie. Majtkowie powypuszczali śliskie liny, żagle porwały się, tworząc teraz jedynie targaną wichurą pajęczynę, jeden maszt pękł i wisiał, chwiejąc się niebezpiecznie na kilku sznurach, ster roztrzaskał się pod naciskiem rąk sternika, wszyscy zaczęli już tracić powoli nadzieję, że uda im się przeżyć.

A słońce krwawo chyliło się ku zachodowi, oznajmiając wszem i wobec, że tej nocy wielu poniesie śmierć, zabierając wraz z ostatnimi swymi promieniami całą nadzieję.

Stało się... Kolejna wielka fala zmyła Jake 'a w morskie odmęty. Nikt tego jednak nie zauważył, walcząc o swoje własne życie. Razem z chłopcem w morzu przepadła połowa zdobytych przez piratów w ostatnich tygodniach skarbów. Nikt jednak się tym nie przejmował. Jake ostatkiem sił chwycił się kurczowo jakiejś odłamanej deski i pozwolił pochłonąć się ciemności.

Obudziły go promienie słoneczne. Przeżył. Przeżył i dryfował po bezkresnym morzu, z dala od lądu, z dala od statku, z dala od wszystkiego. Otaczały go jedynie spokojne już morskie fale i macki. Zaraz... MACKI?! Jake od razu w myślach przewertował wszelkie wiadomości o stworzeniach posiadających macki: ośmiornice, kalmary, kałamarnice, mątwy? Czy są mięsożerne?! Czy najpierw uduszą, zanim zjedzą? Będzie bolało? Jest jakaś szansa na przeżycie?

Jego rozmyślania przerwała czyjaś chłodna dłoń, która wylądowała na jego czole. Skąd tu się wzięła dłoń? To na pewno nie jego, on wciąż zaciska swoje na desce. Jake odważył się obrócić i spojrzeć na posiadacza dłoni, w każdym razie na tyle, na ile było to możliwe przez krępujące go macki. Za nim ze zmartwioną miną stał, albo unosił się na wodzie jakiś człowiek. Dokładniej chłopak. Lat około dwadzieścia, długie, jasne, falowane włosy, śliczne niebieskie oczy, głębokie jak otaczające ich morze. Bez koszulki. Jego nagą klatkę zdobił jedynie naszyjnik z muszli i kilku ostrych zębów rekina.

W odmętach morza (YAOI one-shot)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz