– Rozchmurz się, Świnko! Wszystko będzie dobrze!
Magnus wyglądał wyjątkowo dziecinnie z tymi swoimi pustymi zapewnieniami. Dobrze... Akurat! Prędzej lamom wyrosną rogi i zaczną srać tęczą niż wszystko będzie dobrze.
– Patrz. Na. Drogę. – syknąłem przez zaciśnięte zęby. – I przestań mnie molestować! – krzyknąłem jeszcze, zrzucając jego dłoń z własnego kolana.
Miałem do czynienia z kretynem, zrozumcie więc moje zirytowanie. Magnus Bane jest świetnym chłopakiem (moim! Nie dzielę się!), ale przy tym... wiecznym optymistą, co moim zdaniem jest skończonym kretynizmem. Bo w tym świecie nie da się patrzeć na wszystko z uśmiechem na twarzy, nie mając przy tym nierówno pod sufitem. To zwyczajnie niemożliwe. Ale jak tak patrząc wstecz... to najwyraźniej mam słabość do optymistycznych kretynów z wiecznie pozytywnym nastawieniem na życie.
Taki Jace Herondale na przykład. Kiedyś nasz sąsiad (aktualnie mój adoptowany brat, długa historia i całkowicie nie o mnie, więc was nie zaciekawi) z drugiej połowy bliźniaka, w którym mieszkaliśmy z rodzicami. Strasznie miałem na jego punkcie fioła, do dziś nie rozumiem dlaczego. Początkowo byliśmy najlepszymi przyjaciółmi i może nigdy bym nie wpadł w to cholerne friendzone, gdyby dorastanie nie postanowiło zrobić nam psikusa, czyniąc ze mnie zadeklarowanego geja, a z niego heteroseksualną i biromantyczną hybrydę. Toż to najgorsza mieszanka, na którą może wpaść najbardziej spedalona część społeczeństwa.
Tak jest!
Pierwszy rzucę ten kamień.
Bi.
To.
Koszmar.
Póki wasze preferencje się pokrywają, wszystko rozumiesz. Jako gej, całkowicie rozumiem, że biseksualiście płci męskiej podobają się mężczyźni. To logiczne, bo sam podzielam te odczucia. Ale kompletnie nie rozumiem, kiedy ten powie mi, że jednocześnie podobają mu się dziewczyny. Jakby... porównywanie kobiet do mężczyzn... no halo! Wiadomo co wybiorę. Bi mógłby mieć z tym problem, czego kompletnie nie rozumiem. A jednocześnie (znów jako gej) rozumiem, jak to jest mieć inne priorytety niż większość. Zatem... nie wiem jak, ale to działa.
A no i oczywiście, Magnus jest bi. Sądziliście, że będzie inaczej?!
– Ziemia do Alexandra! – zawołał Bane, machając mi dłonią przed oczami. Pierścionki na jego palcach błysnęły. – Jesteś tam jeszcze?
– Nie ma mnie – burknąłem, zapadając się głębiej w fotelu. – Umysł się teleportował na Karaiby, tylko ciało jeszcze zostało.
Magnus prychnął, wywracając przy tym oczami. Zatrzymał się przed światłami i odwrócił w moją stronę, pochylając się nade mną. Nie znosiłem kiedy tak robił. Czułem się wtedy mały, ale nie to było najgorsze! Przyjemnie tak było być pod Magnusem. Nie chciałem się do tego przyznawać, ale zazwyczaj w takiej chwili moje ciało samo mnie zdradzało.
– Zaraz będzie zielone – syknąłem.
– Oooo! Nagle ci się śpieszy, Świnko? – zapiał Magnus, uśmiechając się przebiegle.
Chciałem powiedzieć, że nie, wręcz przeciwnie! Ostatnie na co miałem w tamtej chwili ochotę, to odwiedzanie moich rodziców. Ale Magnus, oprócz bycia kretynem, był też przebiegłą żmiją. Na krótką chwilę złączył nasze usta, doskonale zdając sobie sprawę z tego, iż pocałunkiem będzie wstanie mnie zdekoncentrować. I udało mu się to! Nawet nie zauważyłem, kiedy ruszyliśmy dalej...!
Otrząsnąłem się, dopiero kiedy wjechaliśmy na moją ulicę. Magnus wciąż nie oderwał ręki z mojego kolana, mylnie biorąc je pewnie za drążek do zmiany biegów. Ale jak już wspomniałem i będę to powtarzać bez końca: Bane to kretyn.
CZYTASZ
Wsparcie mocno agresywne. One-Shot
FanfictionMoi rodzice... nie byli wzorem rodziców, których homoseksualne dziecko chciałoby przedstawić swojemu partnerowi. Dużo mnie kosztowało wyoutowanie się przed nimi, ale później było już tylko gorzej. Przez pierwsze kilka miesięcy nie było dnia, w który...