Spotkanie 9

33 4 3
                                    

Margot leżała na łóżku już od kilkunastu minut, podparta na poduszce i pozwijanym kocu z nogami grzejącymi się pod kurtką, a sen nadal nie przychodził. Kiedy wrócili znad jeziora, André rozmawiał z liderem drugiej grupy w pokoju obok, choć niebo powoli, jakby leniwie się rozjaśniało; nie zamierzało czekać, aż odpoczną po długiej, męczącej nocy.

Była całkowicie pewna, że żadna z osób skulonych na łóżkach wokół nie spała. Niektórzy mieli zamknięte oczy, ale co chwilę przekręcali się z boku na bok, przeraźliwie przy tym skrzypiąc starymi sprężynami w materacach. Inni natomiast nawet nie próbowali udawać - ze wzrokiem wbitym w ścianę wyłapywali kawałki rozmowy, które zdołały przebić się przez zamknięte drzwi. Nie mieli siły, zdawało się, na nic; w ich głowach ciągle dudnił płacz i odgłos wybijanych szyb. Choć brali udział w takich akcjach niejednokrotnie, za każdym razem wracali wyczerpani, zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Michael również leżał na brzuchu z twarzą odwróconą w stronę ściany, obejmując rękami poduszkę. Nie odzywał się ani słowem; odkąd wrócił z drugiego pomieszczenia po tym, jak André zawołał go na krótką rozmowę, próbował udawać, że nie ma go w pokoju.

Margot smętnie przeniosła wzrok na leżącą na łóżku Édith, która, nachylając się, szperała w szafce w poszukiwaniu leków. Wysoki kucyk bez przerwy opadał jej na twarz, w połowie zasłaniając widok, jednak nie miała zamiaru go poprawiać. W końcu leniwie zeszła z łóżka, podeszła do Margot i położyła obok niej kilka maleńkich tabletek. Próbowała zachować obojętną twarz, jednak co chwilę ukradkiem spoglądała na drzwi do drugiego pokoju.

- Nie mówiłaś czegoś o plastrach... na żebra? - spytała Margot, połknąwszy leki. Choć się starała, nie potrafiła oderwać wzroku od ciemnych plam pod oczami brunetki; nie opuściło jej dziwne poczucie winy, nawet wobec tej niespecjalnie lubianej przez siebie osoby.

- Z takim budżetem? Nie ma szans - stwierdziła gorzko, przecierając twarz. - To musi wystarczyć. Pamiętaj o oddychaniu, jeśli nie chcesz się nabawić zapalenia płuc.

Margot przewróciła oczami i mruknęła ponuro ciche „dzięki", podczas gdy brunetka powoli podeszła do stołu, a następnie usiadła na krześle jak najbliżej drzwi, układając na blacie głowę opartą na rękach jak na poduszce.

Blondynka bezwiednie przesunęła rękę bliżej gardła; dalej nie mogła znaleźć wygodnej pozycji, a powstrzymywanie naglącej chęci kaszlu wzmagało jej irytację. Nie mogła już tak leżeć. Ostrożnie wstała z materaca, by uniknąć bólu w boku i nieznośnego skrzypienia, a następnie przycupnęła na zimnej podłodze tuż przed drzwiami, opierając się o nie głową. Zauważyła parę bladozielonych oczu, śledzących z łóżka niedaleko każdy jej ruch; już po chwili Renée siedziała obok, kolanem lekko stykając się z dziewczyną. Margot posłała jej delikatny, zmęczony uśmiech.

- ...powtarzam to chyba dziesiąty raz tej nocy, Pierre - nikt nie wie, czego od niej chcieli. Rozmawiałem z Martinem i Hannah, nie mieli żadnych powodów... nie była ostatnio na misjach... - Usłyszały gorączkowy głos Andrégo jakby z drugiego końca pomieszczenia.

- Myślisz, że Oni potrzebują powodów, żeby atakować? Nie bądź naiwny. Dowiemy się wszystkiego jak najszybciej. Michael i moi podopieczni przyniosą informacje. Teraz w głównej mierze potrzebujemy kogoś do leków. Możesz nam pomóc, prawda? Édith - tak się nazywa? Da radę działać na dwie grupy?

- Tak, Édith. - Westchnął. - Spróbujemy jeszcze raz przegrupować zadania, i tak miałem to pozmieniać. Porozmawiam z nią jeszcze. Ale jej ciotka niedawno wróciła, nie jest w dobrym stanie. Édith się nią opiekuje. Będzie miała za dużo pracy, szukanie podwójnych porcji leków i jeszcze...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 07, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

DarksideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz