Hinata wybiegł zza drzwi szkolnego budynku mocno ściskając pudełko kolorowych pralinek w swoich ramionach. Na jego twarzy malował się szeroki uśmiech, a piegowate, zaróżowione policzki dodatkowo zdobiła słodka czekolada, którą przed chwilą zdążył już zjeść. Widząc z daleka grupkę swoich najbliższych przyjaciół przyśpieszył nieco kroku i niedbale zarzucił na szyję lekki szalik.
— Wybaczcie, że musieliście czekać — powiedział zasapanym głosem. — Ale, gdy wychodziłem z klasy dostałem jeszcze jedno opakowanie czekoladek!
— Jak to możliwe?! — wykrzyczał zdziwiony Nishinoya. — To ile ich dzisiaj dostałeś?
— Chyba nie zliczę! Dziewczyny straciły dla mnie głowę!
Rudzielec dumnie wypiął klatkę piersiową, a swoje ręce ułożył na biodrach w geście zwycięstwa. Podziwiał zniesmaczone i smutne miny swoich starszych kolegów, którzy ze łzami w oczach musieli pogodzić się, że tego roku to Hinata otrzymał więcej prezentów walentynkowych niż oni.
Święto zakochanych było dla chłopaków dniem szczególnym. Sami niechętnie przyznawali się, że wprost uwielbiają otrzymywać masę słodkości wraz z tysiącami wielobarwnych karteczek z miłosnymi wyznaniami.
— Będziecie tak wzdychać, czy w końcu ruszymy się na tą pizzę? — wyrwał oschle wysoki brunet, który czuł się zażenowany zachowaniem kolegów. — Zgłodniałem od tego gadania.
— Oj Kageyama nie bądź taki spięty, daj się porwać miłości — Tanaka zarzucił rękę na ramiona chłopaka łącząc ich w braterskim uścisku.
Tobio nie należał do osób pałających takim samym entuzjazmem do tego dnia, jak reszta jego znajomych. Najchętniej przespał by go w łóżku przykryty grubym kocem, bądź siedział w samotności oglądając ulubione filmy. Tego roku natomiast na prośbę Hinaty zgodził się odstawić swoją niechęć na bok i spędzić go wspólnie z ich paczką. W głębi siebie jednak, odczuwał małą radość na myśl o tym spotkaniu. Kageyama starał oszukać swoje uczucia mawiając w kółko, że przekonała go obecność kolegów którzy, niedawno stali się absolwentami szkoły, a w cale nie fakt, że uśmiech rudego wydawał się być cenniejszy niż jego męska duma. Brunet nie lubił zbytnio gubić się w swoich myślach, a z pewnością nienawidził przyznawać się przed samym sobą do zawstydzających rzeczy.
Zanim śmiech pozostałych wyrwał go z amoku zdążył przekroczyć już próg małej pizzerii, która ostatnio stała się jego ulubionym kątem do spędzania wolnego czasu. Kawiarenka była miejscem bardzo kameralnym, z uprzejmą obsługą i relaksującą muzyką. Wydawać by się mogło, że znalazł on tam swoje miejsce na ziemi, otoczone spokojem i ciszą, które miały za chwilę zostać zachwiane przez jego rezolutnych przyjaciół.
Kierując swój wzrok przed siebie przy jednym ze stolików zauważył siedzącego wysokiego szatyna, który z lekkim uśmiechem wpatrywał się w swojego srebrnowłosego towarzysza. Gdy tylko do ich uszu doszły entuzjastyczne piski ze strony najniższych chłopaków, jak oparzeni odskoczyli od siebie i z rumieńcem na twarzach przywitali się z resztą grupy.
Wszyscy jednoznacznie stwierdzili, że inicjatywa spotkania po dłuższym czasie rozłąki wydawała się być fantastycznym pomysłem, szczególnie, że każdy z nich bardzo tęsknił za byłymi trzecioklasistami. Starsi również entuzjastycznie przyjęli te propozycję podkreślając, że i oni nie chcieli spędzać tego dnia w samotności. Widok ich młodszych podopiecznych najbardziej rozczulił Kōshiego, który z iskierkami w oczach wpatrywał się w Hinatę szperającego jedną ręką w plecaku.
— Dobra Shōyō pokazuj wszystkie jakie masz, bez wyjątku — krzyknął Yuu uderzając rękami o stół, za co spotkał się z karcącym wzrokiem Daichiego.
CZYTASZ
Ohe-shoty | Haikyuu |
FanfictionSą to wszelkie one- shoty z Haikyuu! Będą to głównie miłe, lekkie opowiadania, lecz nie wykluczam, też tych bardziej łamiących serce. Zapraszam do czytania! Mogą zawierać przekleństwa i tematykę +18 przed czym oczywiście będzie to zaznaczone.