Był piękny, słoneczny dzień, słońce zdążyło wspiąć się wysoko na nieboskłon. Zdecydowanie wyżej niż życzyłaby sobie tego Agnieszka. Siedemnastoletnia brunetka znów zaspała, podobnie jak jej budzik. Cholerny rzęch dzwonił, jak mu się podobało. Nie ma co się dziwić więc, że Agnieszka po raz kolejny wstała dobrze po trzynastej. Dziś była na siebie jeszcze bardziej zdenerwowana, czekało ją w końcu ważne spotkanie, na które zdecydowanie nie wypadałoby się spóźnić. Zdecydowała że energicznie wstanie rano, szybko wypełni sobotnie obowiązki, które przełożyła na niedzielę i zacznie przygotowywać się na umówioną randkę. Niestety owe postanowienie padło o drugiej w nocy, tak też jedyną jego spełnioną częścią była właśnie pobudka.
Agnieszka leniwie zwlekła się z łóżka, była bardzo zdenerwowana. Teraz zostały jej trzy godziny na ogarnięcie trawnika, wstawienie i wywieszenie prania oraz odkurzanie. Jeśli wszystko pójdzie sprawnie, zostanie jej pół godziny na przygotowanie się na randkę. Nie zwlekając, pobieżnie się ogarnęła, wrzuciła ubrania do pralki, po czym zaczęła kosić trawnik. Gdy już niemal połowa trawnika została przykładnie ścięta, kosiarka wydała z siebie jakiś tajemniczy, krztuszący dźwięk i odmówiła dalszej kooperacji. To już było za wiele, najpierw cholerny budzik, potem cholerna kosiarka, tak jakby cały świat próbował sabotować wieczorne plany Agnieszki. Tego było już za wiele, Agnieszka z całej siły kopnęła oporną maszynę, wykrzykując przy okazji:
- No działaj rzesz, co za niedopierdolna kosiara! - dość kolokwialne określenie, ale najlepiej obrazowało sytuacje.
- Agnieszko, gdzie nauczyłaś się tak przeklinać? – nastolatka usłyszała za plecami znajomy głos swojej rodzicielki.
- Mamuś, przepraszam, myślałam że jeszcze śpisz. - odparła, zawstydzona że po raz kolejny zrujnowała swój idealny w oczach matki wizerunek.
- Skarbie, dziewczyna w twoim wieku powinna w szczególności uważać na słowa. Takimi wulgaryzmami przyciągniesz od siebie samych chuliganów. - surowo skomentowała matka Agnieszki.
- Mamuś przepraszam, po prostu wszystko mi się dzisiaj popsuło. Zaspałam i jeszcze ta kosiarka, w dodatku z kimś się umówiłam i przez tego gruchota chyba się spóźnię. - dosyć szczerze przyznała.
- Jesteś dziś z kimś umówiona, Aguś? Zostaw to, od dawna miałam kupić nową kosiarkę. Nie spóźnisz się przeze mnie.
- Mamo zostaw to, ja miałam to zrobić i zrobię.
- Uciekaj się szykować, przydałoby się, żebym od czasu, do czasu też coś zrobiła w tym domu. - choć nastolatka czuła, że powinna temu zaprzeczyć, postanowiła posłuchać rady zatroskanej matki. Tylko tak miała jeszcze jakieś szansę na stawienie się dziś punktualnie.
Agnieszka zaczęła przygotowania. Najpierw uważnie przewertowała zawartość swojej szafy. Ostatnio na większych zakupach była z pół roku temu, więc nie miała problemu ze zbyt szerokim wyborem. Postawiła na klasykę - czarne dżinsy, skórzana kurtka i okrągłe, przyciemnione okulary. Co prawda nie był to ubiór, który pierwszy (w pierwszej kolejności) kojarzyłby się z walentynkami, ani nawet za bardzo z modą kobiecą, ale Agnieszka właśnie w tym czuła się najlepiej. A Grzegorz jej powtarzał, że najważniejsza podczas tego jest swoboda. Dodała do tego lekki makijaż podkreślający jej śnieżnobiałą cerę. Nie inaczej było z włosami, postanowiła, że uczesanie i mały kucyk w zupełności wystarczą.
Jeśli chodzi o aspekt wizualny, uznała to za zakończone. Jeszcze tylko jedna rzecz, czy też aż jedna. Ale w końcu miała w zapasie półtorej godziny, na pewno zdąży. Skierowała się więc do wyjścia, po drodze mijając swoją matkę, która nie mogła ukryć swojego zaskoczenia: