Rozdział 1

793 10 0
                                    

Sen nie jest rzeczą której w życiu bardzo potrzebuje.

Odkąd pamiętam mam problemy ze snem. Albo nie mogę zasnąć, albo cały czas się budzę albo mam koszmary przez co wolę podnieść się z łóżka i porobić coś bardziej produktywnego.

Dziś jest pierwszy dzień wakacji przez co czuje jeszcze mniejszą potrzebę snu niż zazwyczaj.

W świetle promieni słonecznych które wpadają przez okno do mojego pokoju zrobiłam na oczach mocne czarne kreski i wytuszowałam rzęsy a na usta nałożyłam pierwszą lepszą pomadkę która nadała im wyrazistości.

Wygrzebałam z szafy kabaretki, czarne krótkie spodenki i zwykły biały top na ramiączka. Do tego założyłam jedne z moich trampek a na wierzch zarzuciłam czarną cienką bluzę z kapturem.

Rozczesałam moje dość długie fioletowe włosy i byle jak opuściłam je sobie na ramionach.

Chwyciłam deskę oraz telefon i po cichu wyszłam przez okno żeby nie budzić reszty domowników.

Jest tak wcześnie że praktycznie cała ulica jest pusta i spokojna.

Założyłam kaptur żeby bardziej ochronić się przed promieniami słońca i ruszyłam przed siebie.

Po chwili doszłam do ciemniej ulicy którą dość często odwiedzam. Minęłam kilka pojedynczych osób które wyglądają jakby nie wiedziały w jakim świecie żyją i weszłam w zaułek który pewnie dla osoby o zdrowym umyśle wydawałby się niebezpieczny i straszny. Jednak ja czuję się tutaj całkiem swobodnie.

Podeszłam do chłopaka w kapturze opartego o ścianę i bez żadnego słowa wymieniłam z nim tylko szybkie spojrzenie. Włożyłam mu do kieszeni pieniądze a on w tej samej chwili włożył do kieszeni mojej bluzy mały pakunek który już bardzo dobrze znam.

Odwróciłam się na pięcie i jak gdyby nigdy nic ruszyłam na przód zostawiając w tyle ciemną ulicę.

Wyszłam na jedną z głównych ulic w mieście i od razu zauważyłam większy ruch niż na innych ulicach.

Ludzie zaczęli otwierać miejscowe sklepy i pojawiło się kilka dużych samochodów z dostawami. W oddali zauważyłam biegającą kobietę a niedaleko niej jakiegoś mężczyznę z dużym psem na spacerze.

Postawiłam deskę na ulicy i pewnym ruchem wskoczyłam na nią wcześniej się rozpędzając.

Poczułam wiatr we włosach a kaptur spadł mi z głowy pod wpływem dość dużej prędkości.

Jazda na desce to jedna z nielicznych rzeczy którą opanowałam prawie do perfekcji.

Skręciłam kilka razy w mniejsze uliczki i po chwili wjechałam na moją ulicę która nadal jest tak samo spokojna jak wcześniej.

No prawie tak samo.

Zbliżając się do mojego domu zauważyłam jakieś zamieszanie pod domem obok który już od długiego czasu stoi niezamieszkany.

Podjechałam bliżej trochę zwalniając żeby nie przykuć niczyjej uwagi i zaczęłam przyglądać się całej sytuacji.

Pod domem są zaparkowane dwa samochody a na chodniku stoi kilka osób. Podjechałam jeszcze bliżej i rozpoznałam że te osoby to chyba piątka chłopaków. Wyglądają na starszych ode mnie i toczą jakąś zawziętą rozmowę.

Nagle wszyscy podeszli do bagażnika samochodu i zaczęli wyciągać z niego jakieś kartony i torby.

Po cichu zeszłam z deski i wzięłam ją do ręki ale na moje nieszczęście wyślizgnęła mi się z dłoni i upadła na ulicę robiąc hałas.

Save meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz