1

8.9K 64 7
                                    

Z oczu Sorrow leciały łzy. Leżało skulone na łóżku, nie wiedząc czy płacze z bólu czy z bezsilności. Obawiało się, że samotność w połączeniu z nieznośnym bólem kolana wzbudzi w nim chęć do zrobienia sobie krzywdy. Kolejny raz. Zdawało mu się, że pomimo ludzi, którzy go otaczali, było samo. Nie dane było mu poznać ojca, a jego matka skupiona była na pracy. Było go stać na spełnienie każdej zachcianki, ale nic nie było w stanie wypełnić pustki, która rosła w jego wnętrzu każdego dnia, sukcesywnie odbierając szczęście. Przytłoczone obowiązkami w domu i problemami w związku, straciło całkowicie nadzieje. W jego życiu pojawili się jednak państwo Krzeszowscy, wieloletni przyjaciele jego matki. Pan Jakub był prawnikiem firmy, prowadzonej przez rodzicielkę Sorrow, zaś Katarzyna jego żoną. Sorrow polubiło ich i szybko zaczęło traktować jak rodziców. W szczególności przywiązało się do Katarzyny.

Jego cichy płacz przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Do pokoju weszła wysoka kobieta, od której biła wyraźna aura władczości i zdecydowania. Miała przyjemną twarz, szaro-zielone oczy i blond włosy długie do połowy pleców. Cmoknęła, widząc zasmuconego podopiecznego. Miała trzydzieści siedem lat, lecz na jej twarzy nie było widać cienia starości, nie było tajemnicą, że poprawiała naturę. Starsza ułożyła się obok niego na łóżku i mocno go przytuliła. Sorrow poczuło się bezpieczniej, czując ciepło ciała kobiety. Bliskość sprawiała mu ulgę. Jego matka po raz kolejny wyjechała, a właśnie zaczęły się wakacje. Na kilka tygodni miało zostać z państwem Krzeszowskich.

— Boję się być samo... Tak bardzo się boję — zdawać by się mogło, że zaczęło płakać jeszcze bardziej. O ile było to w ogóle możliwe.

— Głuptasku, ktoś, kto nie poświęca ci uwagi nie jest wart ani krzty twojej — Katarzyna głaskała młodsze za uchem, wsłuchując się w szloch.
- Wiem, że to co cię spotkało było trudne, ale musisz odpocząć -

- Źle się czuje... nie wiem jak mogłobym wypocząć. Nie chce być samo - starsza kobieta wyciągnęła telefon i wpisała słowo "uległość". Sorrow patrzyło na zdjęcia związanych kobiet i mężczyzn. Jego oczy mimowolnie zdobiły się szersze. Przygryzło wargę.
- Pani chce mi to zrobić? - głos Sorrow zadrżał.

- Jesteś ciepłe, opiekuńcze, wrażliwe i przede wszystkim, inteligentne. Lubię cię i nigdy celowo cię nie skrzywdzę - pogłaskała płaczącą osobę po głowie.

- To trudna decyzja... -

- Jestem cierpliwa. Cierpisz a zmiana nie przychodzi łatwo. Po prostu gdy mi się oddasz, oddasz mi władzę nad ciałem i umysłem będę tobą kierować -

Sorrow westchnęło. Znało kobietę od dawna, ufało jej i darzyło ją dziwnym, niespotykanym uczuciem.
- Proszę pani? - wbiło w kobietę niepewny wzrok.
- Jeśli zdecyduje się pani ulegać, co z pani mężem? -

Katarzyna zaśmiała się.
- ja i Kuba bardzo się kochamy, nie jesteśmy w stanie bez siebie żyć. Jednak nasze preferencje seksualne bardzo się różnią. Czasem tak się zdarza, to nic złego. Ja lubię dominować, a on seks waniliowy, nie przekraczam jego granic... -

- Czym jest seks waniliowy? - przerwało Sorrow.
- Jakby ci to powiedzieć... lubisz lody waniliowe, prawda - młodsze pokiwało głową.
- Widzisz, każdy lubi lody waniliowe. Dobrze smakują, ale nie są niczym nadzwyczajnym. Seks jest czymś na podobnej zasadzie, to gdy dwie osoby się kochają i chcą być ze sobą blisko i nie potrzebują spełniania swoich perwersji - Sorrow pokiwało głową na znak zrozumienia.

- potrzebuje czasu na decyzje - mruknęło Sorrow.
- Tymczasem chce porozmawiać ze swoim chłopakiem -

Sorrow nie pamietało kiedy czuło się szczerze dobrze. Zawsze było źle, lecz nigdy nie było zdenerwowane tak jak w tej chwili. Samochód państwa Krzeszowskich należał do tych z wyższej półki, na dodatek niemiecka rejestracja wyróżniała się na tle innych wrocławskich samochodów. Pan Krzeszowski patrzył jak młodą osobę siedzącą z tyłu oblewają zimne poty. Całe jej ciało drżało a ono nie było w stanie zaczerpnąć oddechu. Miało wrażenie, że dusi się świeżym powietrzem. Chciało krzyczeć.
- Kupię ci ramę i będziesz mogło zostać obrazem nędzy i rozpaczy - zaśmiał się, chcąc ratować sytuacje, lecz Katarzyna, siedząca obok niego na miejscu kierowcy szturchnęła go łokciem w bok.
Zatrzymali się bez słowa na osiedlu pełnym identycznych bloków. Sorrow wysiadło bez słowa, trzaskając drzwiami, podczas gdy małżeństwo zostało w samochodzie. Był początek lata, mimo to niebo okrywała gruba warstwa chmur. Wzdrygnęło się gdy zimny wiatr, po raz kolejny smagnął jego twarz. Wchodząc do jednego z betonowych bloków, przywodzącego na myśl brutalistyczny krajobraz krakowskiej Nowej Huty, miało świadomość, że nikt nie ma pojęcia co czuje i jaki dramat rozgrywa się w jego sercu. Wszyscy mieli swoje problemy, ważne i mniej ważne. Zacisnęło z całej siły zęby na dolnej wardze aż poleciała krew. Czuło dokładny smak czerwonej posoki. Gdy przeszło przez klatkę schodową i stanęło przed znajomymi drzwiami, miało wrażenie, że jego dusza rozpada się na części. Kawałek po kawałku łamie się i odpada sprawiając niewyobrażalny ból serca, ale przyszło tu z ważną myślą. Dziś nie tylko ono będzie cierpieć. Kaszlnął. Głos miało zachrypnięty od ciągłego płaczu a oczy mocno spuchnięte, czerwone i podkrążone.
"Obraz nędzy i rozpaczy" pomyślało. Wcisnęło dłonie w kieszenie bluzy, biorąc głęboki oddech, pomimo łez które nachalnie cisnęły jej się w oczy.

Zapukało.

Słysząc szczęk zamka, miało już ochotę krzyknąć. Dopiero gdy znajoma kobieta stanęła w drzwiach i spojrzała na niego zaskoczoną miną, zdecydowało się wydusić z siebie słowo.
- Już dawno chciałom to pani powiedzieć - zaczęło, czując jak przypływa jej nieopisana siła.
- Jest pani wredną, głupią, fanatyczną pizdą. Nienawidziłom pani odkąd tylko o pani usłyszałom. Może pani krzywdzić mnie, znoszę to - podciągnęło rękaw płaszcza pokazując kilka zszytych ran. Teraz już nie panowało nad swoimi łzami.
- Skrzywdziła pani mnie i cały czas krzywdzi tych, których powinna kochać. Robić wszystko, żeby ich uszczęśliwiać a jedyne co pani umie to krzyczeć i poniżać -
Sorrow kątem oka zobaczyło swojego ukochanego. Wyszedł z pokoju, gdy usłyszał jego krzyk i wbijał w niego spojrzenie pełne żalu.
- Przepraszam. Zawiodłom cię. Nie umiem ci pomóc. Samo już nie mam siły - łkało, gdy łzy leciały z jej oczu i zatrzymywały się na materiale maseczki.
- Teraz zadbam o siebie - podsumowało. Po tych słowach spostrzegło ojca jej chłopaka. Choć chciało się powstrzymać, nie miało siły panować nad emocjami
- A panu gratuluje takiej cudownej popieprzonej rodzinki -

Wszystko na n. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz