Wstawiam jeszcze raz, ponieważ nie wiem czy do końca ładuje się rozdział.
Lara siedziała na jednym z krzeseł ustawionych przy dużym, okrągłym stole, przy którym dowódcy podejmowali każde decyzje. Po jej prawej zasiadał Erwin, a po lewej Miche. Jej wzrok był nieobecny, ale za to na jej twarzy gościł nieduży uśmiech.
-Chciałbym ponownie powitać Larę w naszym gronie. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się takiego obrotu spraw, jednak myślę, że teraz każdemu przyda się twoja osoba.- mówił spokojnie patrząc się na blondynkę -Będziesz musiała jedynie wszystko dopiąć z tymi u góry, Laro.
-Tak! I pomożesz mi w moich badaniach, jak to zawsze robiłaś! Mam nowe informacje!- krzyknęła Hange, jak kilkuletnie dziecko, co rozbawiło prawie wszystkich.
-Haha, dziękuję. Tak, wiem. Będę musiała znowu wracać, ale uznałam, że lepiej, żebyście to wy pierwsi o tym wiedzieli. Na dniach to zrobię.. a co do decyzji,- tutaj się zatrzymała- uznałam, że to najwyższy czas. Nie chcę bezczynnie siedzieć, kiedy wy ryzykujecie życia dla dobra sprawy. Złożyłam obietnicę i chcę jej dotrzymać. Nie chcę dopuścić do tego, co wydarzyło się kilka dni temu. Zadbam o to, aby jak najwięcej osób wracało za mury- zadeklarowała, a pod koniec wypowiedzi można było usłyszeć determinację w głosie kobiety.
-Przydasz się- w pomieszczeniu rozległ się głos Levi'a -Hange, nie będzie nikt tobie pomagał.- tutaj zwrócił się do brunetki-A ty jeżeli już tyle obiecujesz, to nie zgiń- wstał z krzesła i wyszedł. Po zamknięciu drzwi nastała krótka cisza.
-Przepra- blondyn nie zdążył nic powiedzieć, Lara od razu mu przerwała.
-Nic się nie stało, doskonale go rozumiem.
-Levi jest taki na codzień- poinformował szybko Miche, na co blondynka przytaknęła.
-Dobrze, mam do was jeszcze jedną sprawę. Chcę zamówić trochę alkoholu na dzisiejszy wieczór. Myślę, że każdemu przyda się taki wieczór- zwrócił się Erwin.
-Świetny pomysł, Erwin. Ja wszystko ogarnę- odpowiedziała Hange z uśmiechem, a za chwilę wszyscy rozeszli się w swoje strony.
*Po zakończeniu krótkiego spotkania Lara skierowała się na dwór, gdzie bawiła się mała Klara z jej babcią. Zastanawiała się, jak powiedzieć swojej córce o jej odejściu do Zwiadowców. Dziewczynka przyjmie to z płaczem, niedowierzaniem czy zrozumieniem? Tego nie mogła stwierdzić. Jednak Klara, jak na swój wiek bardzo wiele rzeczy potrafiła zrozumieć. Jest dojrzała, co pozytywnie zaskoczyło jej mamusię. Jedynym powodem, dla którego nie wróciłaby do wojska, to byłby brak zgody Klary na to. Kobieta wierzyła, że przeżyje kolejne lata w służbie, ponieważ czuwają nad nią jedne z najważniejszych osób w jej życiu. Czuła, że idą za nią krok w krok upewniając się, że wszystko u niej dobrze i czy jest bezpieczna. To narodzenie jej córeczki popchało ją naprzód. Gdyby nie ona to dawno byłaby martwa. Dzięki niej zobaczyła dalszy sens w życiu, które tak próbowało ją zniszczyć. Klara była jej oczkiem w głowie, całym światem. Zrobiłaby dla niej wszystko, aby tylko była szczęśliwa i bezpieczna. Chciała, aby żyła w kochającej i pełnej rodzinie. Jednak nie było jej to dane.
-To dziewczynka.- poinformowała wyczerpaną Larę i podała jej do rąk noworodka- Jest prześliczna.
-Tak, zgadzam się- odpowiedziała nowo upieczona mama śmiejąc się oraz płacząc ze szczęścia. Wpatrywała się w płaczące dziecko, jak w największy skarb świata, który tylko ona mogła posiąść.
-Jak dasz jej na imię?- zapytały siostra i matka w tym samym momencie, co rozśmieszyło wszystkie kobiety.
-Kiedy myśleliśmy nad imionami to na dziewczynkę padło Klara. Kristoff upierał się przy tym, żeby było to, bo "podobne do mojego imienia". Co z tym miał, do dzisiaj nie wiem.
-Odpoczywaj, jestem z ciebie niesamowicie dumna.- powiedziała spokojnie Hange z czułym uśmiechem i podziwem w oczach- My już idziemy.
Wszystkie kobiety wiedziały, jak niesamowicie trudne było to dla blondynki, jednak wspierały ją na tyle, że Lara dawała radę. Odwróciła głowę w stronę okna mając Klarę na swojej piersi.
-Widzisz Kristoffie? To nasza malutka córeczka, Klara. Ma oczy po tobie. Dokładnie tak samo ciemne, jak twoje.
Kiedy świeże powietrze uderzyło w jej twarz, wróciła jej świadomość. Między dosyć niskimi drzewami biegała mała blondyneczka. Na ławce w cieniu siedziała starsza mama, która nadzorowała zabawę tego żywego gnoma. Babcia zauważyła swoją córkę, co ją trochę zaskoczyło, ponieważ nic nie wiedziała o jej przyjeździe. Kobieta widząc mundur Zwiadowcy wiedziała, że to ostatni raz, kiedy widzi dorosłą córkę na dłuższy czas.
-Hej mamuś.- usiadła na ławeczce całując pomarszczony policzek kobiety- To już dzisiaj.
-Właśnie widzę.- pokierowała wzrok po całej sylwetce dwudziestosiedmiolatki- Jedyne, co ci mogę powiedzieć, to żebyś była bardzo, ale to bardzo ostrożna. Nie możesz umrzeć.
-Nie zosta- wypowiedź przerwał głośny pisk dziewczynki.
-Mamusiu! Mamusiu! Mamusiu! Co ty tutaj robisz?!- wskoczyła z wielkim uśmiechem na kolana swojej rodzicielki- Nic nie mówiłaś, że przyjedziesz!
-Kochanie, spokojnie. To była bardzo szybka decyzja. Dowiedziałam się, że tutaj będziecie z babcią, więc postanowiła również przyjechać.- odpowiedziała- Ale muszę ci coś ważnego powiedzieć. Pamiętasz, jak opowiadałam ci o mojej dawnej pracy?-Klara przytaknęła z ciekawością w oczach- Postanowiłam, że wrócę do niej.
-Czy to znaczy, czy to znaczy, że będę musiała zostać sama z babunią?- zapytała dosyć spokojnie.
-Aniołku mój, zostaniesz z ciocią Laurą i wujkiem Markiem. Będziesz z nimi mieszkała przez dłuższy czas, ale będę cię bardzo często odwiedzać. Możesz być tego pewna.
-Hmm,- westchnęła- no dobrze.-Lara spojrzała się na nią większymi oczami-Wiem, że jesteś bardzo silną wojowniczką, więc dasz sobie radę!- wykrzyknęła z radością, co niesamowicie rozczuliło dwie kobiety.
-Klaro, kocham cię najbardziej na świecie. Jesteś moim największym skarbem- przytuliła drobne ciałko do jej piersi, tak jak zrobiła pięć lat temu.
-To ja cię bardziej kocham.
-A nie, to ja cię bardziej kocham- odpowiedziała córce.
-Nie, bo ja.
-Ja bardziej.
- Mamusiu, to ja cię najbardziej kocham!
-Ja!
To był moment, kiedy babcia wiedziała, że ta mała kłótnia będzie trwać jeszcze dłużej.
Z jednego gabinetu było widać idealnie całą sytuację. Z okna patrzył Levi, który nie potrafił zrozumieć, dlaczego ta kobieta wraca do wojska i zostawia swoją rodzinę. Zainteresowało go to, jednak uważał, że ma ważniejsze sprawy na głowie i nie będzie wytkał nosa w nie swoje sprawy. No bo co mogła obchodzić go kobieta o tym samym spojrzeniu co jego?
Dzisiaj trochę krótszy rozdział, więc z góry przepraszam, ale uznałam, że to będzie najlepszy moment na zakończenie go. Dziękuję Wam za każdy oddany głos, niesamowicie mnie to cieszy😻
Pochwalę się, dzisiaj kupiłam 6 tomów mang ;3 I spróbowałam pierwszy raz mochi... bardzo dobre powiem Wam.
Do zobaczenia w następnym rozdziale!
CZYTASZ
"Bać się kochać" (Levi Ackerman x OC)
FanfictionPięć lat temu wydarzyło się coś, co nigdy nie powinno się stać. Jeden wyjazd za mury, a tak dużo zmienił. Rodzinę, ale również ją i postrzeganie pewnych wartości. Złamana kobieta, która musiała porzucić swoją służbę... wraca i postanawia już nigdy n...