𝟷

436 45 7
                                    


Donośny krzyk dochodzący z głównego rynku, wybudził młodą kobietę ze snu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Donośny krzyk dochodzący z głównego rynku, wybudził młodą kobietę ze snu. Przetarła jeszcze na wpół przymknięte oczy i lekko ślamazarnym krokiem podeszła do okna, opierając dłonie o drewniany parapet. Przechyliła głowę delikatnie w bok, skronią niemalże stykając się ze szkłem. 

Po drugiej stronie, na sporym placu ujrzała zgromadzonych mieszkańców wioski. Niektórzy z zaciekawieniem, niektórzy ze strachem, a jeszcze inni z pogardą i złością wymalowaną na twarzy, spoglądali na stojącego na niewielkiej platformie mężczyznę. To właśnie ów mężczyzna, a raczej jego donośny głos przyczynił się do wyrwania dziewczyny z ramion Morfeusza - jak i innych mieszkańców.

Uporczywie wytężała swój słuch, aby zrozumieć słowa mężczyzny, jednak nie była w stanie - po pierwsze był zbyt daleko, a po drugie, szklana ściana znacznie to utrudniała. Ciekawość jednak zwyciężyła, [y/n] odeszła od okna i szybkim krokiem zaczęła zbliżać się do frontowych drzwi. Nim wyszła, złapała za wiszący na metalowym haczyku płaszcz i narzuciła go na swoje ramiona. 

Chłodny wiatr uderzył w nią niemalże od razu, gdy tylko opuściła próg mieszkania. Odruchowo naciągnęła płaszcz i szybkim krokiem zmierzała na główny plac, na którym odbywało się nieznane jej zamieszanie.

Stanęła pomiędzy innych. Zdezorientowana zaczęła rozglądać się między ludźmi, próbując wyłapać z szeptów wytłumaczenie tego nocnego zgromadzenia. 

- Toż to herezje! - usłyszała dochodzący, gdzieś z prawej strony męski głos.

- Kochanie, boję się. - kobiecy głos przesiąknięty strachem dobiegał z lewej strony tłumu.

- I co z nami teraz będzie!?

[y/n] nie była w stanie się skupić. Z każdej strony słyszała inne wypowiedzi, jednak, żadne nie było w stanie wytłumaczyć jej tego zamieszania.

- Na Boga!-  w końcu głos mężczyzny, z którego winy połowa wioski była na nogach o tak późnej porze, rozbrzmiał echem po rynku. - Przysięgam ludziska, że to nie żadne brednie i herezje! Widziałem! Widziałem na własne oczy!

Tłum ucichł. Kilkanaście par oczu było teraz skupionych na dość sporej posturze mężczyzny, który usilnie próbował przekonać ludzi do swojej racji. [y/n] przełknęła cicho ślinę, która przez swoją gęstą strukturę z trudnością spłynęła wzdłuż jej gardła.

- Skoro, żeś go widział, to dlaczego dalej jesteś przy życiu!? - dało się usłyszeć z tłumu pogardliwy głos.

- Dlaczego? Dlatego, że bestia zajęta była wysysaniem krwi z niewinnego dziadygi. - na placu ponownie można było usłyszeć szepty przerażonych mieszkańców. - Ludziska, pieprzony krwiopijca zagościł w naszej mieścinie!

Młoda kobieta przyłożyła dłoń do piersi, czując jak serce przyśpieszyło swoją pracę. Z szeroko otwartymi oczyma spoglądała na mężczyznę, na którego twarzy można było dostrzec frustrację oraz złość. 

Czuła jak jej ciało zaczęło drżeć - nie z zimna, które panowało na zewnątrz, a ze strachu przez wspomnianą kreaturą prosto z dna piekła.

Nie mogła uwierzyć w słowa mężczyzny, a raczej nie chciała w nie uwierzyć. Nie była w stanie sobie wyobrazić tego, że demoniczna kreatura zwana wampirem, żyła na ich terenie i atakowała mieszkańców wioski.

- Na Boga, co mamy począć? - mruknęła pod nosem do samej siebie, składając dłonie w modlitewnym geście. 

- Ludziska, ten dziadyga łże jak pies! - burknął ktoś w tłumie przez śmiech. - Pewnie wypił za dużo trunku i wygaduje brednie!

Niemalże jak na zawołanie, między ludźmi zaczęły przemieszczać się szepty, sugerujące, że mężczyzna może mieć rację co do stanu nietrzeźwości prowodyra całego zamieszania.

- Biada wam wszystkim, co nie wierzą w me słowa! - odrzekł mężczyzna, oskarżycielska wskazując palcem na zgromadzonych.

ᴠᴀᴍᴘɪʀᴇ ⌊𝐠𝐨𝐣𝐨̄ 𝐬𝐚𝐭𝐨𝐫𝐮⌉Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz