To była kolejna nudna lekcja języka polskiego. Pan Albert – bardzo miły człowiek – jak zawsze starał się przykuć uwagę uczniów na swoim przedmiocie, jednak ja nie mogłam przestać myśleć o czerwcowym słońcu rażącym mnie w oczy („Karolina, słuchasz mnie?"). Nic nie poradzę na to, że jestem umysłem ścisłym. Siedząca ze mną w ławce Laura, moja przyjaciółka, na zmianę patrzyła na podręcznik i mojego kuzyna, który nawet nie znał jej nazwiska (miałam w planie powiedzieć jej o tym, ale nie wiedziałam w jaki sposób). Wszyscy uczniowie 2 klasy liceum nie byli skupieni, a przynajmniej nie na metaforach w omawianym wierszu. Nagle spokój zakłócił odgłos szarpanej gałki. Za drzwiami ktoś zabluźnił (nie dziwię się, też wolę klamki). Po chwili do klasy wszedł mężczyzna w średnim wieku, z okularami i dość surowym wyrazem twarzy. Czułam, że powinnam go znać, lecz za żadne skarby nie mogłam sobie przypomnieć, kto to. Pan Albert spojrzał na niego z pytającym wyrazem twarzy – chyba chciał coś powiedzieć, ale nieznajomy go wyprzedził:
- Mam nadzieję, że słyszał pan o przedstawieniu organizowanym przez szkołę? Jestem aktorem i potrzebuję kilku uczniów do pomocy. Chyba nie sprawi to kłopotu, jeśli wezmę ze sobą jedną osobę? – oznajmił z uśmiechem.
Na metalową część paska artysty padł promień słońca, a następnie w koalicji ze światłem zza okna zaatakował moje oczy. W tym momencie mnie olśniło: faktycznie, ktoś wspominał o przedstawieniu. Nauczyciel wymamrotał pod nosem słowa pozwolenia.
- Doskonale. Zatem... - Obejrzał każdego z nas po kolei i bez skrępowania wskazał na mnie palcem. Dosyć niekulturalne. – Pomożesz mi?
Wstałam. Mężczyzna, nie wiedzieć czemu, wyglądał na zirytowanego. Lub zażenowanego.
- Nie, nie ty. Dziewczynka obok– zwrócił się do Laury. – Chodź, śpieszy mi się.
Cała klasa była zaskoczona. Trochę się skompromitowałam, ale wszyscy - łącznie ze mną i moją przyjaciółką – byli przyzwyczajeni, że jeśli ktoś mówił do naszej dwójki, to najprawdopodobniej miał na myśli mnie. Laura była „niewidzialna", szczególnie dla nieznajomych. Nie potrafię wyjaśnić czemu, lecz w tamtym momencie byłam na nią... zła? Obrażona? Trudno powiedzieć.
- No już – poganiał aktor. – Szybciej.
Dziewczyna spojrzała na mnie spanikowana. Bała się rozmawiać z nieznanymi ludźmi. Westchnęłam. Była nieśmiała, od kiedy ją poznałam w 6 klasie podstawówki. Pewnego dnia siedziałam na ławce podczas przerwy, a ona - nowa w szkole – stojąc obok mnie wciągała katar. Chciało mi się wymiotować od tego odgłosu, więc zaproponowałam jej chusteczkę. Spojrzała na mnie jak na bóstwo i poinformowała o braku papieru w szkolnej toalecie (oraz o tym, że zbyt wstydziła się pożyczyć go od kogokolwiek). Zaczęłyśmy rozmowę. Tamta przerwa minęła bardzo szybko. Cztery lata również.
Podniosłam rękę. Pan Albert , pomimo niemego sprzeciwu artysty, udzielił mi głosu. Spytałam, czy mogę pomóc z Laurą. Zrezygnowany nauczyciel skinął głową na znak zgody. Drugi mężczyzna chyba chciał coś powiedzieć, lecz najwyraźniej zmienił plany – wyszedł z klasy, a my po chwili zrobiłyśmy to samo.
***
zdjęcia żabek ukradzione od koleżanki, która ukradła je z odmętów internetu kochajmy żabki elo
CZYTASZ
Historia siedmiu plakietek
ActionCo może się zdarzyć, gdy pewna dziewczyna zostanie poproszona o pomoc w szkolnym przedstawieniu? II To opowiadanie, które napisałam ze względu na konkurs i postanowiłam, że je tu udostępnię. Kiedyś tu będzie autorska okładka. Serio. (Już jest autors...