Przyjaciele (springles)

209 6 11
                                    

Przyjaciel... osoba, która zawsze jest z nami, wie o nas wszytko, potrafi zmienić szarości dni codziennego w przepiękny kolorowy świat, ufa nam a my mu. Niby zna nas na wylot a jednak... jednak gdy pojawia się „to" uczucie nie potrafimy powiedzieć jak się czujemy wobec tej drugiej osoby. Ironia, prawda?
~~~~~~
Pierwsze promienie porannego słońca wtargnęły przez okno do pokoju  Conniego. Ogniki światła lekko musnęły jego twarz powodując nie zadowolone jęki ze strony młodego mężczyzny.
- Zgaście to słońce... - wypowiedział ochryple przewracając się na drugi bok z dala od pzrzeklętnego okna.
Jednak zamiast kolejnej porcji ciszy powitał go śmiech jego przyjaciela.
- Myśle, że mimo moich jakże wszechstronnycho umiejętności nie jestem tego w stanie zrobić. - powiedział zaśmiawszy się po raz kolejny Jean.
Connie jak oparzony uniósł się przestraszony obecnością końskiej twarzy.
Przetarł oczy, które jeszcze pare minut temu były pogrążone w błogim śnie.
- Co tutaj robisz? Wiesz, która jest godzi...- ziewnął nie dokończywszy zdania.
- Tak, ale mam wrażenie że ty chyba nie. Zbieraj się jesteśmy dziś wyznaczeni aby kupić zaopatrzenie. - odpowiedział jak zawsze z pewności siebie chłopak.
- Na święte mury... czemu nie obudziłeś mnie wcześniej?! Przecież jak nie zdążymy kupić wszystkie to kapitan nas zleje jak dwa tygodnie temu Erena... - szybko wstał z łóżka skacząc jak najszybciej aby przejść do swojej szafy gdzie trzyma swoją odzież
-...albo gorzej... karze nam sprzątać do końca naszych dni!- dokończył zdenerwowany
Otworzył szafę i nie przebierając wziął pierwsze lepsze ubrania, które nie były brudne i wbiegł do łazienki aby doprowadzić się do ładu.
- Daj spokój łysy... mamy mnóstwo czasu poza tym kapitan pojechał dziś na zwiad, wiec znając go przyjedzie dopiero wieczorem. - próbował uspokoić swojego przyjaciela za drugą stroną drzwi.
Orzeźwiające krople wody dotknęły jego skóry. Szybka miła przyjemność, którą uwielbiał. Wbrew pozorom chłopak uwielbiam długie kąpiele w wannie. Lecz zważywszy na brak czasu i obecność Jeana po drugiej stronie drzwi wybrał szybki prysznic. Po około 10 minutach był już w pełni przebrany i gotowy na wyzwania dzisiejszego dnia.
Otworzył drzwi wyszedł z łazienki spotykając wzrokiem chłopaka leżącego leniwie na jego łóżku.
- Gotowy? - zapytał odwracając głowę do przyjaciela.
- Tak. - odpowiedzią szybko.
Chłopcy wyszli szybkim krokiem udali się na zewnątrz. Jednak przed wyjściem Connie zobaczył coś co zainteresowało. A raczej kogoś.
Sasha jego najlepsza przyjaciółka rozmawiała z kimś kto po kilku kolejnych krokach okazał się uzdolnionym kulinarnie blondynem. Nicolo bo tak mu było na imię. Dziewczyna gdy tylko go zobaczyła podskoczyła i z radością do niego podbiegła.
- Hejka Connie!- przywitała się z jak zwykle radosnym tonem w swoich głosie.
-  O Dzień dobry Sasha. - odpowiedział zaspany mimo wciąż z uśmiechnięty. - Co robisz tak wcześnie na nogach? - dodał szybko spoglądając w dal gdzie jeszcze pare sekund temu rozmawiała z kucharzem.
- Dowiedziałam się wczoraj, że wychodzicie do miasta po zapasy, więc postanowiłam do was dołączyć- wytłumaczyła dziewczyna- cieszycie się? - zapytała z teatralnym gestem
- Tak, tak... nasze szczęście nie zna granic. A teraz wychodzić i szybko na konie - rozkazał Kirstein swoim przyjaciołom.
W mgnieniu oka trójka jechała już na swoich wierzchowcach. Connie czuł jak na jego krótkich włosach przepływają strugi wiatru. Jednak nie mógł skupić się na przyjemności z jazdy. Jego głowę targała myśl o tym co Nicolo chciał od Sashy. Zazwyczaj widzą go krótko przed posiłkami, zważywszy na ich plan dnia, treningi, patrole itd. Mimo to nie codziennie było widzieć go oraz dziewczynę rozmawiających bez rzadnego jedzenia obok.  To sprawiło że Connie zaczął myśleć nad tym czy aby słynny mistrz kuchni nie ma może głębszych uczuć do jego przyjaciółki. Lekko się skrzywił na myśl o tym... nawet sam nie wie czemu, ale nie lubił tego scenariusza...
Niedługo potem trójca dotarła do miasta i zsiadła ze swoich wierzchowców i podążyła po najpotrzebniejsze rzeczy.
Na targu mieniło się od przeróżnych kolorów warzyw, owoców. Wszędzie można było poczuć  świeży zapach ziół, ryb. Gdzie nie gdzie małe stargany z ubraniami czy biżuterią przykuwały uwagę swoim pięknem. Zatrzymywali się sporadycznie przy niektórych aby kupić dane rzeczy. Jean przyspieszył kroku nie zauważając że zostawił w tyle pozostałą dwójkę.
- Jean nie zapomniałeś o nas? - krzyknął do wysokiego przyjaciela lecz przez gwar panujący wokół nie usłyszał i poszedł dalej.
Connie już chciał biec za nim, ale zatrzymała go Sasha krzycząc z zachwytu.
- Sasha co się stało? Coś ci jest? - zapytał zaniepokojony
- Patrz jaka piękna kiecka!! - pokazało chłopakowi długą żółtą sukienkę z okrytymi ramionami i długim rekawie, oczy dziewczyny na widok ubrania aż lśniły.
Springer podszedł do niej od tylu i spoglądał na ubranie.
- Rzeczywiście jest piękna i porządna. - odezwał się stary sprzedawca. - może ją przymierzysz a twój chłopak oceni jak na tobie leży. - uśmiechnął się patrząc na dwójkę przed nim.
Od razy młody chłopak wstał jak wryty i poczerwieniał za sprawą nowego przydomka.
- my nie jeste...- starał wyjaśnić lecz po raz kolejny w tym dniu ktoś mi przerwał.
-  Chętnie ją przymierze. - powiedziała i poszła za sprzedawca do przymierzalni.
Natomiast chłopak próbował doprowadzić swoje policzki do naturalnego koloru.
- Nie strać tej szansy chłopie. - szepnął do „chłopaka" swojej klientki.
- J-jesteśmy tylko przyjaciółmi...- wyjąkał ledwo.
- A ja prowadzę zakład mięsny nie ze mną takie numery- zaśmiał się a poprzednie próby Conniego w pozbyciu się buraka z twarzy spełzły na niczym.
- Jestem gotowa!- krzyknęła dziewczyna wychodząc z przebieralni.
Głowa mężczyzny mimowolnie powędrowała z stup do głowy dziewczyny. Sukienka leżała idealnie. Nie była wyzywająca lecz podkreślała pożądane kształty. Kolor idealnie pasował do jej włosów. Braus elegancko zrobiła w niej pare obrotów śmiejąc się z zadowolenia.
W skrócie...
- Jesteś piękna... Znaczy! Jest piekna! Ta sukienka. Taa..chodziło mi o nią... właśnie- Plątał się w swoich słowach chłopak.
Dziewczyna lekko zaróżowiona uśmiechnęła się do niego.
- Jeśli nawet tobie się podoba to ją biorę. - oznajmiła - Mam nadzieje że na wyjście się nada - zaśmiała się lekko
- „Wyjście"?- zapytał zaintrygowany z nutą niezrozumienia Springer.
- Nicolo zaprosił mnie dziś żebym wieczorem poszła z nim na degustacje jakiś pyszności.- rozmarzyła się i z wrażenia lekko pociekła jej ślina.
To o tym rozmawiali rano...Czyli jednak jego czarny scenariusz co do Nicolo się sprawdził. Z jednej strony nie miał nic do chłopaka i chciał aby on i jego przyjaciółka byli szczęśliwi, ale... z drugiej czuł... zazdrość? Nigdy takie czegoś nie czuł...
- Oouu... to świetnie. - Wymusił uśmiech lecz w jego głowie można było wyczuć rozczarowanie i smutek. Lecz jego przyjaciółka potrafiła wyczuć że udawał.
- Coś się stało?- zapytała podchodząc do chłopaka.
- Nie No jest wszystko w porządku mam nadzieje że będziesz się dobrze bawić... em zapłać za sukienkę i chodźmy szukać Jeana, bo jeszcze odjedzie bez nas- po czym odszedł od stoiska zostawiając dziewczyna. Gdy zapłaciła i pożegnała się ze sprzedawca para udała się w ciszy w stronę gdzie odszedł trzeci kompan.
Umysł chłopaka pękał od zdań typu „ co ty sobie wyobrażałeś..." „Przyjaciele tacy jak my nigdy nie będę mogli być razem...". Z przemyśleń wyrwał go znajomy głos.
-(..)ale jak to tyle za mąkę?!! Chyba pan sobie żartuje... - był to nie kto inny jak Jean kłócący się ze sprzedawcą o cenę.
Podchodząc do przyjaciela, chyba udało mu się wytargować cenę patrząc na jego zadowoloną minę.
- Gdzie tak odszedłeś bez nas chłopie?- zapytał z lekkim poirytowaniem 
- Przepraszam jakoś tak mnie poniosło- przeprosił sowich przyajciół- ale hej kupiłem już wszytko co mieliśmy... wiec możemy wracccc...co się wam stało? - zapytał patrząc raz na chłopaka a raz na dziewczynę.
- Nic się nie stało przecież jest normalnie. - odpowiedział jak najszybciej tylko mógł
Jean jeszcze przez kilka chwil był zmieszany ale odpuścił.
- Dobra... nie przekonałeś mnie, ale już wracajmy. - skończył temat i poszedł jako pierwszy w stronę zostawionych przez nas koni.
Podróż powrotna zleciała w niezręcznie atmosferze. Kristein chciał rozładować napięcie lecz średnio mu to wychodziło. Gdy podjechaliśmy do stajni koło naszej bazy zauważyłem, że czeka tam na nas on...
- Hej Sasha! - przywitał się i podszedł aby pomóc jej zejść z konia.
Kiedy para odeszła na tyle daleko aby ich nie słyszeli krótkowłosy chłopak zaczął go papugować
-„ hej Sasha"- udawał głupkowato głos kucharza. Jednym płynnym ruchem zszedł z wierzchowca i doprowadził go do boksu. Nie zauważając Jeana, który wyraźnie słyszał jego marną parodie.
- A wiec to o to chodzi... szkoda że dopiero teraz się domyśliłem czemu tak się zachowujesz- zadowolony ze swojego nowego odkrycia poszedł w ślady przyjaciela i oporządził konia.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz...- zaprzeczał lecz jego mimika twarzy pokazywała prawdziwe emocje.
- Zadurzyłeś się w ziemniaczarze  i jesteś zazdrosny o kucharzyne. Proste.- położył swoje ręce na biodra w akcie wygranej.
- Ja... znaczy to nie... jesteśmy przyjaciółmi!- jego powiedzenie tego w prost oszołomiło Conniego.
- Przecież to nic złego. Powiedz jej.- powiedział jakby nigdy nic.
Krótkowłosy westchnął i pomyślał chwile. Uwielbiał Sashe w zasadzie od początku szkolenia byli już nie rozłączni. Z biegiem czasu nic się nie zmieniło. Dalej potrafili siebie doprowadzić do śmiechu nawet w najgorszych okolicznościach, wiedzieli o sobie wszytko, ufali sobie, rozumieli się bez słów, wiec skoro byli przyjaciółmi to czemu się tak bał?...
- Co jeśli nie czuje tego samego i potem cała nasza przyjaźń się zepsuje?- zapytał szukając sparcia.
- Nie wiem co odpowie, ale wiem, że zasługuje na prawdę. - poklepał niższego kolegę po ramieniu.
- Masz racje... spróbuje jej powiedzieć. - lekki uśmiech zagościł na twarzy chłopaka.
- I to jest Connie, którego poznałem- klepnął go lekko. - a tak na marginesie kiedy zaczęła ci się podobać?- drażnił przyjaciela.
- Myśle że tego już nie musisz wiedzieć- odpowiedział nonszalancko.
- ale z ciebie przyjaciel...- odeszli do kryjówki a potem do swoich pokoi.
Connie przez cały czas obmyślał plan powiedzenia przyjaciółce o swoich uczuciach. W końcu poczuł przypływ odwagi, podszedł pod jej drzwi i lekko zapukał.
- Sasha to ja... mogę wejść?- zapytał już lekko nerwowy nadchodzącą rozmową.
Springer usłyszał tylko lekkie kroki i po chwili drzwi się otworzyły. A w nich stała Sasha w pełni umalowana, rozpuszczonych włosach i oczywiście w zakupionej dziś sukni. Wyglądała jeszcze lepiej niż na targu. Chłopak ledwo mógł zamknąć usta z wrażenia.
- Możemy porozmawiać?- wreszcie przemówił
- Oczywiście wchodź.- powiedziała zachęcając go do wejścia. - to o czym chciałeś pogadać?- zapytała zamykając drzwi.
- Emm...Jak tam twoje nastroje przed randką?- zestresował się.
- Connie to nie jest randka.- powiedziała podnosząc głos, zdziwiona takim pytaniem z jego strony. Podeszła do lustra zakładając złote kolczyki.
- Czyli idziesz na „nie randkę" z chłopakiem którego lubisz? -  zasypywał ją kolejnym pytaniem.
- Co? Nie lubie Nicolo w ten sposób! - odpowiedziała jeszcze głośnie odchodząc od zwierciadła.
- To dlaczego z nim idziesz? - także podniósł głos, zaczynajac kłótnie.
- Ponieważ mnie zaprosił! Czy przypadkiem nie jest miło zaprosić kogoś w jakieś miłe miejsce i spędzić z tą osobą czas.- machała rękami z wrażenia.
- A co jeśli ta osoba bardzo chce ją zaprosić ale boi się zniszczenia wieloletniej przyjaźni?!- wykrzyczał chłopa
- ... Co?!- zamarła niczym posąg w miejscu.
Chłopak wziął głęboki wdech, wiedząc co chce powiedzieć.
- dobrze wiemy że ty i ja nie możemy być razem.- Sasha jeszcze bardziej nie wiedziała co się dzieje, lecz jej emocje wzięły górę.
- To nie ma sensu!- wykrzyczała
- Tak ale czasem rzeczy nie muszą go mieć.- skoczył swoją wypowiedz. A w jego głowę zawitała myśl, którą odpychał wiele lat.
- Connie dlaczego się tak zachowuje...- dziewczyna nie dokończyła ponieważ została odcięta przez niespodziewany przez nią usta przyjaciela. Przez pierwsze chwile była zszokowana, lecz chwila przyjemności okazała się rekompensatą za ucięcie jej wypowiedzi.
W życiu chłopak nie czuł więcej adrenaliny niż teraz, nawet podczas walki z tytanami, w tej chwili z dziewczyną, którą lubił. Mimowolnie jego ręka powędrowała na jej talie. Gdy zabrakło im powietrza dotknęli się czołami i otworzyli oczy.
- masz racje... czasem rzeczy nie muszą mieć sensu... - cytowała jego słowa patrząc mu głęboko w oczy...
Już chcieli ponownie się pocałować lecz przeskoczył im znajomy lecz nie za bardzo upragniony głos kapitana Levi'a.
- Skończyliście? Dobrze. W takim razie za te wasze krzyki karne mycie pokoju głównego przez następne 2 tygodnie. - oznajmi jak zawsze bez emocji.
- Ale my... - krótkowłosy próbował przekonać niskiego kompana.
- W takim razie 3 tygodnie, chcecie dojść do 2 miesięcy? - Zapytał „zakochanych"
- Nie, myśle że 3 tygodnie są w porządku, prawda Connie? - szturnchneła go w ramie.
- Ał! Ymmm tak. - powiedział masując miejsce uderzenia.
- Świetnie, ale to od jutra. - a teraz Sasha blondyn ciebie szuka coś mówi o wypróbowaniu jakiś potraw czy coś. - zwrócił się do dziewczyny
- Jasne już idę. Do zobaczenia Connie- powiedziała i cmoknęło go lekko w policzek przez co chłopak się zaczerwienił. Minęła Levi'a i pomknęła po schodach na dół.
- Czyli wiszę koniowi dychę...- powiedział do siebie wychodząc z pokoju.
-... co? - zapytał zmieszany.
- Sprawy rządowe nie interesuj się tak.
~~~~~~~~
O Boże mój pierwszy fanfic, trochę cringe i bez sensu wyszło ale No nic nie poradzę na to XD jak macie jakieś wskazówki co to formy pisania albo coś to chętnie wysłucham <3
Jak będą jakieś błędy to przepraszam z góry

Atak tytanów One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz