00'

82 7 17
                                    
















- Cholera, jestem na dole.

Cóż, rzeczywiście nie tak to miało wyglądać.

Dużo krwi.

Musiała przyznać, że nie tak wyobrażała sobie finał całej sytuacji. Zaczęło robić jej się słabo, kiedy patrzyła na powiększającą się z każdą sekundą kałużę szkarłatnej cieczy, a przecież nigdy wcześniej się jej nie brzydziła. Dziwna sytuacja, w której nie do końca wiedziała jak się odnaleźć. Jestem na dole, równie dobrze mogła zastąpić słowem Przegrałam, ale w tamtym momencie po prostu nie było ono w stanie przejść jej przez gardło.

W końcu ona nigdy nie przegrywała.

Misja krótsza, dłuższa, trudniejsza czy łatwiejsza, jeszcze nigdy żadnej nie przegrała, nie przechodziło jej to nawet przez myśl. Nie inaczej miało być również dzisiaj. Szybkie zadanie. Złapać sprawców, przechwycić i zabezpieczyć ładunek, możliwie jak najciszej i nie narażając nikogo wokół. Pestka.

Otóż uważajcie dzieci, bo nadmierna pewność siebie, potrafi człowieka zgubić.

Uhh ten obraz jakiś taki bardziej rozmazany niż zwykle.

- Słucham?!

Wiec co mogło pójść nie tak?

Może rzeczywiście powinna była schować wtedy swoją dumę do kieszeni i choć raz w życiu się go posłuchać? Nie, to nie byłoby w jej stylu. Dlatego zrobiła po swojemu, odwróciła się na pięcie i poszła w druga stronę z uniesioną głową na odchodne rzucając w jego stronę paroma epitetami, które Steve natychmiast skomentował na linii. Zeszła do tej cholernej piwnicy, żeby chwile później wpaść tam na trzech uroczych panów, którzy jak się okazało pare sekund później nie obdarzyli jej tą sama sympatią. 

Zacięty karabinek nie pozwolił jej na reakcje.

Wszystko działo się tak szybko.

- Fai wynoś się stamtąd! Za pięć minut cały budynek pójdzie w pył, podłożyli bombę!

Wiedziała o bombie. Wiedziała też o tym w jak bardzo gównianej sytuacji przez nią była.

„Zostaw, dajmy się koleżance nacieszyć, naszą niespodzianką."

Przechylając delikatnie głowę zerknęła ze zbolałą miną na cyfrowy zegarek metalowej skrzyneczki.

3:47

- Dostałam. - wyszeptała szczękając zębami. Było jej na zmianę ciepło i zimno, a to nigdy nie zwiastowało niczego dobrego. - Pare centymetrów nad lewym biodrem, prawy bark i lewe udo.. Dosyć mocno krwawię. Powili zaczyna mi się wszystko dwoić, nie zdążę. - przymknęła na chwile wyjątkowo zmęczone oczy. - Startujecie beze mnie. - pomrugała pare razy, gdy poczuła się senna.

Cisza.

- O nie Morrigan, nie zgrywaj mi tu teraz bohaterki. Podnoś się i wynos stamtąd, zaraz ktoś po ciebie podejdzie. - Usłyszała warknięcie. Tony? A może to Sam? Albo Clint? Oh na Boga, nie była w stanie ich nawet rozpoznać. - Kto jest wolny?!

- Powiedziałam lećcie, nie macie czasu.

- A ja powiedziałem ze cię tam nie zostawimy do cholery, nie jestem w nastroju na żaden pogrzeb! - wysiliła się na przewrócenie oczami.

Czyli jednak Tony. I ta jego cholerna upartość. Tej pary nie dało się pomylić.

- Powinnam coś powiedzieć? - wyszeptała po chwili ciszy. Nigdy wcześniej jeszcze nie umierała, a na filmach zawsze mieli swoje ostatnie słowa. - Takiego lepkiego i przewidywalnego? - uniosła kąciki ust. - ...Kochałam was..?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 07, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

METANOIA • 𝙗𝙪𝙘𝙠𝙮 𝙗𝙖𝙧𝙣𝙚𝙨Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz