To był tylko jeden moment, jedna chwila. Noelle w tym krótkim czasie przypomniała sobie to wszystko, co do tego doprowadziło. W ciągu kilku sekund widziała te kilka lat, które były dla niej pełne nadziei i bólu. Nadziei na zemstę, która pozwoliłaby zaleczyć dziurę w sercu powstałej dzięki bogom.
***
Miecz wbija się w moje ciało.
***
- Witamy w Asgardzie – powiedział Thor z dumą i radością.
Podniosłam wzrok na boga. Choć jego głos mówił coś innego, twarz miał poważną, a w oczach można było dostrzec cień smutku. Był wojownikiem, nie mógł płakać, choć w duszy cierpiał. Moja sytuacja była podobna. Co z tego, że jestem kobietą? Królowa musi być silna. Dawać przykładu i nadziei królestwu, szczególnie gdy grozi mu rozpad – to mój obowiązek. Natomiast w krainie Asów pokazanie słabości przed nie pomoże w zemście. Thorgal…
- Dobrze się czujesz? – usłyszałam zaniepokojony głos. – Płaczesz. Jeśli nie czujesz się na siłach przyjdziemy, gdy będzie z tobą lepiej.
- Nie. Jeszcze dowiodę Wszechojcowi, że ludzie są słabi, a szczególnie kobiety. Nie chcę zhańbić całego gatunku. Jestem silniejsza niż ten starzec przypuszcza i sam tego doświadczy.
***
Przechodzi przez kości.
***
Spojrzałam w jego zielone oczy, tak wyróżniające się na kolorem i mocą na bladej twarzy. Nie wierzyłam w jego słowa. Nie wierzyłam w jego obietnice. Nie wierzyłam jego oczom. Nie wierzyłam jego twarzy. Nie wierzyłam… Nie mogłam wierzyć. To bóg. Zdradził mnie.
- Kłamiesz – wysyczałam.
Na jego ustach zagościł uśmiech. Był… rozbawiony? Zielone oczy śmiały się. Przysunął swoją twarz jeszcze bliżej. Nasze nosy dzieliło pięć centymetrów. Czułam na twarzy oddech mężczyzny.
- To oczywiste – wyszeptał mi do ucha. – Dobrze cię znam. Nie zmarnujesz jednak szansy na spełnienie swojego marzenia, prawda?
- Nic o mnie nie wiesz.
- Mylisz się. Jesteśmy podobniejsi, niż ci się wydaje. Pomożemy sobie?
- Zgoda.
***
Niepewnie zatrzymuje się przed sercem.
***
Zirytowana zmierzyłam agresywnym wzrokiem boga. Od godzin powtarzałam dziwne gesty, oraz wypowiadałam dziwne słowa, a temu wciąż mało. Do tego świetnie bawił się moimi porażkami.
- Możesz proszę przestać się śmiać? Jakby ci to delikatnie powiedzieć… jeśli jeszcze raz będę musiała przedłużać „a” i podnosić lewą rękę wyżej o kilka milimetrach, to zrobię ci w dupie jesień średniowiecza.*
Mężczyzna parsknął dźwięcznym, donośnym rechotem. Dostał jakby napadu niekontrolowanego śmiechu i po kilku chwilach zwijał się na krześle. Gdy się opanował, poprawił czarne włosy, przeczesując je ręką do tyłu. Na ustach miał piękny uśmiech…
- Wy ludzie jesteście naprawdę zabawni. Śmieszniejsi od Thora po kilkudziesięciu kuflach piwa – uniósł lekko prawy kącik ust. – Nie możesz się denerwować, lewą rękę opuścić o kilka centymetrów. Z „a” jest dobrze. Gdy opanujesz tę sztukę nie będziesz musiała gestykulować, żeby kogoś zabić, zranić, lub wytworzyć iluzję. Teraz powtórz.
***
Przechodzi na wylot przez ciało.
***
Wydobyłam z pochwy klingę miecza. Na razie nie mogą wiedzieć o istnieniu mojej mocy. Właściwie sytuacja była co najmniej dziwna. Broniłam siebie i Asów przed stworzeniami, które ich nienawidziły – lodowymi gigantami. Czyli tym kończą się wyprawy do Jotunheimu bez Lokiego.
Stanęłam w lekkim rozkroku i pochyliłam się do przodu, przy okazji utrzymując zbalansowaną postawę ciała. Stwór ruszył na mnie. Zamachnęłam się bronią jednak uderzył w niego piorun. Thor.
- Następnym razem bardziej uważaj! – krzyknął.
Kiwnęłam głową w jego stronę. Reszta wyprawy zaczęła iść na północ. Korzystając z ich nieuwagi podbiegłam do lodowego olbrzyma. Jeszcze żył, choć nie potrwa to długo. Przykucnęłam obok głowy giganta. Jego usta bezładnie się poruszały próbując coś powiedzieć. Zdjęłam rękawicę i czule przejechałam po jego głowie.
- Przepraszam, że przeze mnie umierasz – wyszeptałam. – Nie bój się. Pomszczę ciebie i twoich braci.
***
I je opuszcza.
***
- Heimdallu – powiedziałam ostatkiem sił. – Powiedz mu… On musi… Musi wiedzieć… Powiedz mu… Powiedz, że… że dopiero teraz jestem… szczęśliwa.
Mężczyzna kiwnął głową przytrzymując moje ciało, z którego przed chwilą wyjął miecz. Po jasnym policzku spłynęła mi łza. Nie byłam jednak smutna… Ogarnęło mnie szczęście i wolność. Osunęłam się i bezwładnie runęłam na złotą posadzkę.
Thorgalu - pomyślałam. - Pomściłam twoją śmierć.
***
Czarnowłosy biegł po Tęczowym Moście w stronę ciała pięknej kobiety. Nie zwracał uwagi na odgłosy bitwy i przerażenia. W tej chwili nie to było dla niego najważniejsze. Chciał ją uratować, bo ona nie mogła umrzeć… Nie mogła, prawda?
Klęczał przed jej ciałem i patrzył przerażony na ten widok. Ciemnobrązowe włosy rozrzucone były w nieładzie dookoła jej głowy. Oczy półprzymknięte, z ust sączyła się krew, która zmieszała się z ich czerwonym odcieniem. Nie chciał tego widzieć, nie mógł tego widzieć. Było to dla niego zbyt wiele. Nagle usta kobiety zaczęły się ruszać. Żyła. Świadomość tego sprawiła, że poczuł wielką ulgę, tak jakby ktoś włożył ołów w jego serce, a teraz je odciążył.
- L… - usłyszał cienki głos.
- Ciii… Jestem tutaj. – Pogłaskał ją czule po głowie. – Nie bój się, będzie dobrze.
Noelle uśmiechnęła się słabo. Mężczyzna wiedział, że dziewczyna umrze prędzej, czy później. Wiedział jednak, że chciała umrzeć honorowa, jak mężczyzna, jak wojownik. Nie miała zamiaru być gorsza.
- Wiesz… - zaczął. – Mówiłaś, iż zawsze chciałaś zobaczyć najpiękniejszy cud świata. Mogę ci go pokazać. Miałem szczęście, że często go widziałem, niestety nie miałem pojęcia, że to on.
Wyczarował złote, zdobione drogocennymi kamieniami lusterko. Przysunął się do niej i pokazał jej własne odbicie.
- Dziękuję… Właśnie spełniłam swoje marzenie… Ale… mylisz się. Cud zamartwia się moją śmiercią.
