𝐩𝐫𝐨𝐥𝐨𝐠𝐮𝐞

421 32 11
                                    




ᴅᴇʟɪʀɪᴜᴍ «𝚜𝚝𝚊𝚗 𝚣𝚊𝚋𝚞𝚛𝚣𝚎𝚗𝚒𝚊 𝚜𝚠𝚒𝚊𝚍𝚘𝚖𝚘𝚜𝚌𝚒 𝚙𝚘𝚕𝚊𝚌𝚣𝚘𝚗𝚢 𝚣 𝚙𝚘𝚍𝚗𝚒𝚎𝚌𝚎𝚗𝚒𝚎𝚖 𝚛𝚞𝚌𝚑𝚘𝚠𝚢𝚖, 𝚋𝚛𝚎𝚍𝚣𝚎𝚗𝚒𝚎𝚖 𝚒 𝚑𝚊𝚕𝚞𝚌𝚢𝚗𝚊𝚌𝚓𝚊𝚖𝚒»



· · ─────── ·𖥸· ─────── · ·



Pomarańczowe promienie przedzierały się przez niedokładnie zasuniętą różową, poliestrową zasłonę, kreśląc świetlną ścieżkę między frędzlami puchatego, białego dywanu, na którym wylegiwała się cała sterta niechlujnie porzuconych czasopism, encyklopedii oraz podręczników. Plastikowy wiatrak spoczywający na niewielkim biurku, które również służyło za prowizoryczną bibliotekę, pozostawał niewłączony przez większość czasu, pozwalając niezliczonym drobinom kurzu na leniwe dryfowanie w powietrzu. Bezdźwięk panujący w pomieszczeniu dawał wrażenie jak gdyby nie widziało ono żywej duszy od dziesiątek dni, lecz sporadyczne odgłosy suchych opuszek, nacierających na kolorowe kartki archaicznego magazynu z celem rozdzielenia tych bardziej upartych i topornych stron, udzielając sobie tym samym dostępu do kolejnych ekskluzywnych treści pisanych przez ludzi, którzy zapewne dawno zdążyli złożyć ostatnie pożegnania dla tego świata, przypominały, że lokatorka była ciągle obecna.

Ciało nastolatki skulone w kącie łóżka, zakopane w stercie wielobarwnych, miękkich poduch, przykryte śliskim, mlecznym kocem nie odstawało ani trochę od całokształtu obrazka wykreowanego przez pokój. Gdyby ktokolwiek z niewprawionym, amatorskim wręcz, okiem zapragnął odszukać uczennicy, musiałby być gotów na zasmakowanie goryczy porażki; w jej interesie nigdy nie leżały konsolidacja z resztą rocznika, wypełnianie pomniejszych obowiązków zrzucanych na nią przez wyższe klasy czy też nieustające propozycje dodatkowych treningów, więc naturalną koleją rzeczy było, iż od pierwszego dnia nauki, starała się nie wychylać w większym stopniu, niż było to konieczne. Jej umiejętność ukrywania się przed niechcianymi ludźmi była ćwiczona latami; udoskonalona odrobiną przeklętej energii działała niczym jaskrawozielona kurtyna, na którą nałożony został efekt przezroczystości.

Usłyszawszy dobrze znane stukanie ciężkich podeszw o panele korytarza, dziewczyna zmarszczyła nieznacznie brwi, nie odrywając spojrzenia od startych, granatowych liter traktujących o rzekomym wpływie rodzaju przeklętej techniki na osobowość, kciukiem lekko ugniatając zagięty wyblakły róg kartki. Trzykrotne uderzenie w bukową powierzchnię, będące jedynie przejawem ostatków wymuszonej formalności, poprzedziło niemalże natychmiastowe skrzypnięcie obniżającej się klamki. Wysoka postać mrugnęła dwukrotnie zza przyciemnianych szkieł i, postawiwszy długi krok w głąb pokoju, zamknęła za sobą drzwi stopą. Sama obecność mężczyzny sprawiała, iż równowaga, dotychczas niezachwiana i stabilna, przestawała istnieć; na jej miejsce wstępował nowy, nikomu jeszcze nieznany rodzaj chaosu, sprawiający, iż dotychczas nieruchome liście monstery drżały intensywnie, muszki owocówki okupujące świeżo pokrojone plasterki jabłka szukały schronienia pod kryształowym talerzykiem, a drobiny pyłu, niby odpychane przez pole magnetyczne produkowane przez chłopaka, odnajdywały swoje miejsce tuż przy beżowych ścianach.

Nastolatek bez zbędnych słów począł lawirować między stertami papierowych obiektów, nie kłopocząc się spoglądaniem w dół czy oby na pewno nie przygniecie niczego ważnego. Jego ruchy wydawały się być zaprogramowane; idealnie omijając każdą najmniejszą przeszkodę, nie spuszczał wzroku z celu swojej wizyty. Nic nie powiedziawszy, zsunął czarne lakierki, odpiął najwyższy guzik białej koszuli i opadł na łóżko. Wyłożywszy się na całej jego długości, rozdzielił kolana uczennicy słabym ruchem nadgarstka, po czym wsunął się pomiędzy nie, układając policzek na górnej partii jej brzucha. Ta tylko uniosła nieznacznie magazyn, aby podczas poprawiania pozycji, w jakiej planował leżeć, nie zahaczył o niego czołem i przypadkowo go nie wytrącił.

delirium │ gojou satoru x reader x getou suguruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz