Wyciągnąłem swoje dziecięce rączki do jakiejś dziewczynki. Nie pamiętam skąd, lecz wydaje mi się, że bardzo dobrze znam tą osobę. Mało tego, myślę, iż dzielimy między sobą pewną wyjątkowa więź. Niestety nie mogę sobie przypomnieć twarzy tego dziecka. Moją jedyną poszlaką są brązowe włosy, jednak na Archipelagu są setki kobiet z włosami w tym kolorze, więc jak mam znaleźć tą jedyną?
Jak za każdym razem, ten sen nie przestawał mnie zaskakiwać. Zawsze gdy zasypiałem w swojej jaskini w Ukrytym Świecie, budziłem się we własnym... Moim byłym domu na Berk. Za każdym razem bawiła się ze mną tajemnicza dziewczynka, a ojciec i matka wesoło podśpiewywali wikińskie piosenki szykując obiad. Po może godzinie tej nostalgicznej sytuacji Valka wkroczyła do pomieszczenia niosąc gorącą zupę. Za nią wszedł Stoik wraz z talerzami i łyżkami. Wszystko zostało położone na stole ozdobionym jedną doniczką z kwiatami, których nie znałem. Prawdopodobnie zostały zebrane gdzieś w głębi wyspy.
W każdym razie dziewczynka, która się ze mną bawiła, wyjęła mnie z kołyski. Przeszła ze mną kilka kroków w stronę stołu i posadziła na wysokim krzesełku dla dzieci. Sama usiadła naprzeciwko mnie. Po moich bokach znaleźli się rodzice. Stoik i jedyna nieznaną mi osoba zaczęli się głośno śmiać, a Valka zaczęła mnie karmić.
Potem obraz się rozmazał, ale znów się wyostrzył. Tym razem stałem przed moimi oprawcami sprzed kilku lat. To był pierwszy raz, gdy zostałem pobity przez bandę Smarka. Glut wkurzył się, że wyznałem Heatherze miłość, więc postanowił pozbyć się miłosnego rywala siłą. Śledzik wtedy jeszcze nie był jego pomagierem. Jednak za bardzo się bał by mi pomóc. Za to Heathera, która otwarcie sprzeciwiła się Sączysmarkowi, oberwała rykoszetem za bronienie rybiego szkieletu.
Po kilku dniach sytuacja się powtórzyła, a po pół roku Sączysmark podporządkował sobie Heatherę i Śledzika. Moich pierwszych i ostatnich ludzkich przyjaciół... Potem już tak właściwie mnie bili bez powodu. Chcieli się wyżyć, bo zrobili coś nie do końca tak, jak im rodzice kazali. Jednak Heathera, którą przygarnęli Hoffersonowie, krzywdziła mnie, bo nie chciała, żeby spotkało ją to samo.
Po serii uderzeń w końcu straciłem przytomność.
Ale to było tak dawno temu, więc czemu te obrazy do mnie powracają?
+++
Jak zawsze obudziłem się z dziwnym uczuciem, że o czymś zapomniałem. Szczerbatek standardowo spał obok mnie. Wygramoliłem się spod jego skrzydła i zaczerpnąłem świeżego powietrza.
Wczoraj dostałem list od Risy. Napisała mi, że w stronę Północnych Targów płynie spory konwój Łowców Smoków. Podobno jakimś cudem udało im się złapać Śmiercipieśnia. Oczywiście nie wiem jak to zrobili, więc w miarę możliwości chciałbym się dowiedzieć. W tym właśnie celu przygotowuję się do małego rekonesansu.
Doskonale wiem, że Viggo to przebiegły sukinsyn, więc jestem pewien, że osobiście będzie pilnował biednego śpiewaka. Na moją niekorzyść przemawia fakt, że po naszych kilkuletnich wojnach, Czarciousty na bank będzie się mnie spodziewał. Ehh... Nie mogę liczyć na element zaskoczenia. Muszę po prostu być cholernie szybki, żeby jego ludzie nie mieli czasu na reakcję.
Już spakowany do mojego á la plecaka zawołałem Szczerba, żeby przestał się obijać i w końcu wyszedł z groty.
- Naprawdę musimy? - Spytał. Jego lenistwo to jest normalnie stan umysłu.
- Tak musimy Szczerbek. Nawet jeśli Bromek nas nie lubi. - Odpowiedziałem mu używając imienia jedynego dorosłego Śmiercipieśnia na Archipelagu.
Mniej więcej dwa lata temu znaleźliśmy się na podejrzanie pustej wyspie zamieszkanej przez owego Bromka. Przeżyliśmy chyba tylko dlatego, że większość smoków szanujących Draganatt'a uważa mnie za jakiegoś boskiego wysłannika czy apostoła. Zwał jak zwał. Wracając do tematu historii, Bromek zaliczał się do tej grupy, więc z odrobiną szacunku, jaki miał do bogów pozwolił mi i Mordce żyć. Pewnie bylibyśmy w pokojowych stosunkach, gdyby nie to, że Szczerbek na pożegnanie powiedział coś w stylu: "naucz się lepiej śpiewać Bromku, chyba że chcesz być piosenkarką na pokazie łowców". To było tak nielogiczne, jak to, że jeszcze żyję, ale dużo bardziej sensowne jest iż Śmiercipieśń jednak podjął się próby morderstwa.
W trakcie mojego wspominania Szczerbatek zdążył wstać i wyjść z niedużej jaskini. Stanął na drewnianym lądowisku. Lub balkonie, nadal nie wiem czym to dokładnie jest.
Założyłem na przyjaciela super wygodne kamuflujące siodło, po czym wystartowaliśmy lecąc na południe. Musieliśmy się trochę sprężyć jeśli nie chcieliśmy zamarznąć. Obaj zgadzamy się, że zimno strasznie ssie.
Po może dwóch godzinach w miarę szybkiego lotu wylądowaliśmy na wyspie Oziris, gdzie zaprowadziłem pokój ze smokami chyba z cztery lata temu. Nawet nie zauważyłem kiedy ten szmat czasu minął.
Od razu po wylądowaniu na wyspie złożonej głównie z ogromnych głazów pokrytych mchem zostałem przywitany przez tutejszego wodza.
- Witaj z powrotem Ingen! Co cię do nas tym razem sprowadza? - Prawie krzyknął stosunkowo szczupły jak na wikinga wódz. Todeörr był dobrze zbudowanym, horrendalnie wysokim blondynem z karmelowymi oczami i dziecięcymi rysami twarzy. Jak zwykle miał włosy ścięte na krótko, przez co jestem naprawdę zdziwiony, że nie jest mu zimno w ten czerep.
- Cześć wodzu! - Powiedziałem na powitanie. - Przylecieliśmy trochę odpocząć po locie. - W tym momencie niemo wskazałem na śpiącą Nocną Furię, przy okazji wygrzewającą się w ciepłych promieniach słońca. Kiedy odwróciłem głowę z powrotem, obok Todeörra stała jego córka Risa.
Blondynka niemal od razu po poznaniu stała się bliską mi przyjaciółką. W dodatku po pewnym czasie zielonooka została przywódcą siatki wywiadowczej Jeźdźca z Północy. Cóż mogę powiedzieć. Nie ja wybierałem ten pseudonim. Prywatnie jestem Ingen, a dla najbliższych mi osób jestem zwykłym Czkawką.
- Chodź dzieciaku, Hanka zaraz coś przygotuje, jestem tego pewien. - Zaproponował wódz Oziris.
- Z przyjemnością! - Odpowiedziałem. O żonie Todeörra wiedzieli wszyscy. Posiadła niewytłumaczalny dar, dzięki któremu wie, że za niedługo do jej domu zawitają goście. W ten sposób jest zawsze przygotowana na niespodziewaną wizytę, najczęściej z mojej strony.
Po chwili dotarliśmy do domu. Przywitała nas szczupła brunetka o wyjątkowo sympatycznym błysku w oczach. Hanna jak zwykle musiała podjąć próbę połamania mnie, ale na szczęście do silnych kobiet nie należy, więc o swoje kości się martwić nie muszę. W domu czekały już talerze z stygnącą jajecznicą. Za każdym razem jak to mieliśmy w zwyczaju, zawiedliśmy do stołu życząc sobie smacznego. To jest taka nasza niewypowiedziana tradycja. Najpierw wszamanko, potem ważne sprawy.
Cześć! W końcu zaczynam publikować pierwsze rozdziały do drugiej części 'Wśród Smoków - Być jednym z nich'
Mam nadzieję że się spodoba ^^
Dodatkowo informuję, że rozdziały mogą się wahać w długości od 900-1200 słów. Postanowiłem że nie będę na siłę przedłużał pojedynczych rozdziałów. Po prostu zawrę co chciałem zawrzeć, a potem ewentualnie w dalekiej przyszłości wszystko poprawię.
To tyle i do przeczytania! ~ Patryk
CZYTASZ
Wśród Smoków - Koegzystencja
FanfictionPo lepszym zrozumieniu smoków, Czkawka rozpoczął nakłanianie wikingów ze wschodniej części Archipelagu do sojuszu ze smokami. Wszystko układało się wręcz idealnie, do momentu gdy nie zaczął dowiadywać się nowych rzeczy, które odmienią jego życie.