4. I saw the stars and didn't ask why

118 12 10
                                    


Leone obudził się w pustym łóżku. Po poprzedniej nocy pozostało mu wspomnienie ciepła ciała Bruno, trzymającego go w swoich objęciach. Pamiętał, jak rozpłakał się niczym dziecko
na słowa niższego.Jednocześnie były one jak balsam na skrzywdzoną własnymi myślamiduszę, ale i poruszyły go dogłębnie. Długo nie mógł przestaćpłakać, Bruno zapewne uspokajał go dobrą godzinę.

- Wszytko w porządku – szeptał w kółko pomiędzy pocałunkami. - Jestem z tobą i zostanę.

Jednak opuścił go następnego ranka. Abbacchio nie miał mu tego za złe, wystarczyło,
że Mista widział ich w dosyć dwuznacznej pozycji i zapewne opowiedział już wszystko
to, co go zastało, pozostałej dwójce chłopców. Przy obecnej szybkości rozwoju sytuacji prędzej czy później wszystko wyszłoby na jaw. Leone nie miałby mu tego za złe, jeśli (a na pewno) nie będzie chciał wspominać tej nocy nigdy więcej. Poprzedni wieczór był wystarczająco intymny, jak i wstydliwy by można było o nim zapomnieć.

Jednak Leone nie chciał zapominać, chciał pamiętać go jak najdłużej, jak najmocniej. Pochwycić się tego wspomnienia, pozostałości ciepła drugiego ciała na jego pościeli, wręcz przyciągnąć je do siebie i nie puszczać. Chciał trwać i trwać w tym uścisku. Patrzył się z bólem
na wgniecioną, druga poduszkę. Nagle spostrzegł zwinięta kartkę na stoliku nocnym.

- Pozwoliliśmy ci trochę zaspać, czekamy w Libeccio – przeczytał zaspanym głosem.

Podpisano Bruno. Pismo było lekko krzywe jakby pisane na kolanie i w pośpiechu. Więc
i on sam pośpiesznie ubrał się, a następnie wyruszył do restauracji.

~

- Mówię wam, oni dosłownie pożerali się nawzajem!

- Nie wierzę ci –odparł Narancia. - Oni? Razem?

Zaraz po tym został uderzony w tył głowy przez nikogo innego jak Fugo.

- Za co to?! - wykrzyknął ciemnowłosy.

- Oboje nie macie za grosz szacunku do starszych, gdyby tylko usłyszeli waszą rozmowę, mielibyście spore tarapaty – poprawił swój krawat i wrócił do śniadania.

- Ja tylko nie jestem w stanie uwierzyć, że oni – urwał Mista, by po chwili dokończyć swoją myśl, pochylając się w stronę dwójki chłopców. – Razem, no wiesz.

Narancia momentalnie odsunął swój talerz.

- Fuj, tak przyjedzeniu?

- Oh, zamknijcie się już – Fugo złapał się za głowę.

Dokładnie w tym momencie otworzyły się drzwi do ich pokoju w restauracji. Stał w nich nie kto inny jak Leone Abbacchio. Mista wypuścił powietrze momentalnie, modląc się, by nie próbował on ciągnąć rozmowy jaką przed chwilą odbył z pozostałą dwójką. Jednak on tylko zdjął swój płaszcz i zajął czekające na niego miejsce pomiędzy Fugo a nieobecnym Bucciaratim.

Jego ruchy były wręcz machinalne. Nalał sobie herbaty i zaczął ją powoli sączyć. Nie padło z jego strony ani słowo, choć jedno pytanie cisnęło mu się na usta. Gdzie jest Bru- to znaczy Bucciarati? Nie musiał jednak długo zwlekać, gdyż chwilę po nim w drzwiach zjawił się wspomniany czarnowłosy.

- Dzień dobry Leone – przywitał go, podchodząc do niego by położyć mu dłoń na ramieniu. - Mam nadzieję, że nie masz nam za złe, że pozwoliliśmy ci spać odrobinę dłużej.

Jego uśmiech był pełen ciepła, którego Abbacchio tak bardzo pragnął.

Miata momentalnie posłał wiele mówiące spojrzenia do Fugo. Blondyn tylko ciężko westchnął, po czym podniósł się ze swojego krzesła.

- Narancia, Mista właśnie przypomniałem sobie, że powinniśmy załatwić coś namieście.

Niemalże od razu usłyszał on głosy sprzeciwu.

- Chodźcie, załatwimy to szybko.

Obserwując wychodzących chłopców, Leone nie wiedział, czy chce im za to podziękować czy prędzej ich udusić. Został bowiem pozostawiony w sytuacji, w której musi porozmawiać
z Bucciaratim, gdzie wciąż nie mógł zdecydować się czy aby na pewno chce rozmawiać, o tym
co miedzy nimi zaszło.

Kątem oka spojrzał na czarnowłosego. Wciąż się uśmiechał, jednak teraz patrzył przed siebie, wciąż trzymając dłoń na ramieniu Leone. Ta ciepła dłoń budziła w nim tyle emocji naraz.

- Powiedz Leone, myślałeś o tym, co będzie kiedyś? Jak potoczą się nasze losy?

Abbacchio milczał, nie wiedział co odpowiedzieć, co powinien odpowiedzieć. Dla nie goinny przyszłość niż mafia była skreślona już dawno temu. Zaprzepaścił to, wyciągając swoją dłoń
w stronę światła Bucciaratiego. I choć ten go uratował od pewnej śmierci w tamtej chwili, nie będzie mógł chronić go zawsze.

Słysząc ciszę, Bruno kontynuował swoją myśl.

- Zawsze chciałem zostać rybakiem, jak wiesz. Zawsze wierzyłem, że zostanę rybakiem– złapał wyższego za dłoń. - I chciałbym to spełnić.

Bruno westchnął ciężko, spoglądając na Leone

- Chciałbym odejść na wczesną emeryturę, może za rok, może za dwa. Chciałbym stworzyć spokojny oraz ciepły dom. I właśnie w najskrytszych snach chciałbym, byś do mnie dołączył.

Ich spojrzenia się spotkały. Leone od zawsze widział coś więcej w oczach Bucciaratiego niż tylko błękit. Mimo chłodnej barwy były tak ciepłe. Przypominały mu one gwiazdy. Gdy pierwszy raz je zobaczył, nie pytał dlaczego, od razu za nim podążył, ponieważ gdzieś głęboko ufał gwiazdom. Ufał, że są one w stanie poprowadzić dobrą drogą. Zaprowadzić do domu.

I właśnie to zrobiły. Oniemiały Leone stał przed podjęciem decyzji o zupełnie nowym życiu. Z dala od bólu, niebezpieczeństwa. Lecz czy było to możliwe?

- Czy to jest w ogóle możliwe? - zapytał więc.

W odpowiedzi dostał uśmiech i ciepłe, pełne nadziei słowa.

- Jeśli nie spróbujemy, nigdy się nie dowiemy.

Oczy białowłosego rozszerzyły się. Bruno szczerze wierzył, że jest to możliwe. A ponad wszystko, szczerze chciał spędzić ten czas z nim, okazując mu taką propozycję.

- Wiesz, że za tobą pójdę wszędzie.

- Leone, ja nie oczekuję, że pójdziesz za mną. Chciałbym, żebyś poszedł zemną – ścisnął jego dłoń, jakby starając się go upewnić w swoich słowach.

Propozycja niczym ze snów. Jakże by mógł ją odrzucić.

- Ja – zaczął.- Z chęcią do ciebie dołączę.

Momentalnie Bruno chwycił jego twarz w swoje ręce, by móc przyciągnąć go do siebie. Ich usta spotkały się w pocałunku. Był on delikatny, powolny i inny niż wszystkie. Nie było w nim ani grama smutku, desperacji. Wyrażał tylko nadzieję oraz uczucie, jakim się darzyli.

- Kocham cię –wyszeptał Bruno odsuwając się lekko.

Słysząc te słowa, Leone pokochał czarnowłosego jeszcze mocniej niż kiedykolwiek. Nie mógł uwierzyć, że to co tak dawno skrywał w sobie, mogło zostać odwzajemnione.

- Więc my teraz...tak... razem? - wydukał ledwo.

Bruno zaśmiał się serdecznie.

- Tak, my teraz tak razem – oznajmił. - Zaproponowałem ci wspólne życie właśnie.

- Oh – wydusił  z siebie.

- Dokładnie Leone, oh.

 Zaczęli śmiać się wspólnie. W życiu Abbacchio pojawiła się nadzieja, której na imię było Bruno.

~

Cześć, trochę mnie tu nie było ale przychodze ponownie kończąc tego dość krótkiego fanfika. Jest dość ciekawe uczucie kończąc coś z kilkoma rozdziałami, ale kiedyś musi być ten pierwszy raz xd Anyway mam nadzieję, że was nie zawiodłam.

🎉 Zakończyłeś czytanie Looking for affection in all the wrong places // bruabba 🎉
Looking for affection in all the wrong places // bruabbaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz