[S01E04] - Can you keep a secrect?

0 0 0
                                    


Siedziała bez ruchu wpatrując się w dziewczynę. Ich spojrzenia na moment się spotkały i Edwina wiedziała, że jest coś na rzeczy. Postawa jej ciała była spokojna; twarz wyglądała na skupioną. Jednak oczy zupełnie ją zdradziły. Czaił się z nich strach i niepewność. Złapała jej dłonie, szukając odpowiednich słów. Obawiała się, że już zawsze będzie miała z tym problem.

- Wciąż gnębi cię koszmar, prawda? - spytała cicho, by starsza kobieta nie słyszała. W nocy pytała o to samo i, chociaż miała w głowie tylko czarne scenariusze, pragnęła, by tym razem było inaczej. Nie mogło być przecież źle przez cały czas. Musiała nastąpić jakaś poprawa, odbicie się od dna. Cokolwiek, co dałoby nadzieję na lepsze jutro. Ingrid zaprzeczyła, a Edwina wstrzymała oddech, przegryzając wargę.

- Czy to, co ona powiedziała... o tych chorych... w tym mieście... to cię martwi? To nie do końca tak... - uśmiechnęła się z zakłopotaniem. Mogła odetchnąć z ulgą, że przynajmniej nie był to temat do którego wracać nie chciała, za żadne skarby świata. O koszmarach nigdy nie rozmawiało się dobrze. Wytwory głowy to nie były rzeczy do których się chce wracać i przeżywać to wszystko na nowo, ciągle, bez chwili wytchnienia. Wstała, by znaleźć się bliżej dziewczyny. Położyła na jej policzkach dłonie, próbując pomóc wyrównać oddech. Delikatnie gładziła jej twarz kciukiem, zmuszając się do skupienia.

- Ona uratowała nam życie. Kimkolwiek by nie była, nie chcę, by coś jej się stało. - udało jej się powiedzieć. Była zazwyczaj pozytywnie nastawiona do nowo poznanych osób, szczególnie starszych ludzi. Uwielbiała ich. Zawsze mieli coś ciekawego do powiedzenia, byli po prostu sobą w każdej sytuacji i czas spędzony z nimi zawsze uważała za wartościowy.

- Nic jej nie będzie. Dożyje spokojnej starości, a tu będzie jak kiedyś. I tak. Zostanie tu sama. Poradzi sobie. - jej głos był kojący i spokojny. Chciała w to wierzyć. Naprawdę pragnęła trzymać się tej myśli. Próbowała brzmieć wiarygodnie, tylko dla jej poczucia komfortu. Nie, żeby była dobra w kłamaniu, czy przekonywaniu innych do swojej racji. Po niej było widać, że coś ukrywa, niezależnie od tego, jak bardzo by się starała. Co dziwne, bo jakoś mówienie o tym wcale nie było dla niej trudne.

- Czy ty masz mi coś jeszcze do powiedzenia? - poruszyła nerwowo głową, ale dłonie przyjaciółki stanowiły barierę i nastolatka szybko się uspokoiła. Trzymała dłonie tak długo, aż poczuła odpływające napięcie. Popatrzyła na nią wyczekująco, lecz już bez strachu. Może tym razem nie miała się czego bać?

- Miałam powiedzieć ci już wcześniej. Zanim wyszłam z nimi. - zawahała się. Wciąż nie wiedziała, czy trzymać to w tajemnicy, tak jak obiecała, czy powiedzieć wreszcie prawdę.

- W co ty się wplątałaś?- zapytała ostrożnie, próbując wyczytać cokolwiek z twarzy nastolatki. Odpowiedzi. Potwierdzenia. Zaprzeczenia. Czuła, że powinna przygotować się na najgorsze; że to ma jakiś związek z jej zgubieniem się w lesie. Wiedziała, że nie jest pewna; że jest... przestraszona. A to, co musiała czuć, gdy doszło do ataku, dotarło do niej tak nagle i tak mocno, że poczuła zawroty głowy.

- Pamiętaj, że co by to nie było, nie zostaniesz z tym sama, obiecuję. - Powiedziała. Czy takie obietnice jeszcze istniały i miały jakikolwiek sens? Jeśli ktokolwiek z tego korzystał musiał być albo bardzo silny, albo wierzący w swoje słowa.

- Oni... robili pojebane rzeczy. Ta cała szopka ze zagubieniem się, to kłamstwo. Doskonale wiedziałam, gdzie jestem, tylko potem miałam udawać, że wcale tak nie było, że wyszłam sama, z własnej woli. No i, że te psy to efekt wieloletnich zmian w genach, a nie czyjś chory eksperyment na zdrowych wilkach... że to pogryzienie to był wypadek - słowa powoli szukały miejsca w jej głowie, układając się finalnie w logiczną historię. A przynajmniej tak sądziła. Czekała na reakcję dziewczyny, której jednocześnie mocno się obawiała. Jak reagować na coś takiego? Przecież mijała się z prawdą często przez ostatnie miesiące, okłamując rodziców, dziewczynę, nauczycieli a także samą siebie. To ostatnie nawet jej tak nie dokuczało. Głupio zrobiła, a teraz jeszcze musiała powiedzieć o tym, bez pomijania żadnych faktów. Nie była nawet pewna, czy wszystko pamięta.
Ingrid nie była w stanie nic powiedzieć. Była zszokowana tym, co usłyszała.

- Chciałam ci powiedzieć, naprawdę. - dodała szybko, chcąc zapaść się pod ziemię i już nigdy nie musieć stamtąd wychodzić. W tym świecie wyszłoby jej to nawet na lepsze, niż takie narażanie się, poprzez chodzenie ulicami miast.

- Wiedziałaś od samego początku? Wiedziałaś, a ja cały czas byłam pewna, że to tylko głupie przypadki i błędy, które jeszcze da się naprawić. co się jeszcze stało? Dlaczego nie chciałaś powiedzieć mi tego wcześniej? I co to znaczy, że pogryzienie to nie był wypadek?- jej ton był ostry, nieprzyjemny. Poniosły ją emocje, ale była naprawdę zdenerwowana i przestraszona. Bała się o życie dziewczyny odkąd zaczęła coś podejrzewać. Nie żałowała swojej reakcji, bo mogłoby to przynieść to, na co czeka od samego początku. Czeka na prawdę. Chce znać powody pewnych decyzji, sytuacje, do których doszło, a nie powinno i resztę tajemnic, które skrywały mury zamkniętej przychodni.

Nastolatka w odpowiedzi popłakała się, ale wystarczyła chwila, by doszła do siebie. Nie mogła tego znieść, bo dopiero teraz przekonała się, jak trudne i bolesne jest przyznanie się do czegoś. Myślała, że tego uniknie. Nie sądziła, że Ingrid w ogóle dołączy do zespołu. A, że sprawy potoczyły się właśnie w ten sposób. Wiedziała, że gdyby nie to, do teraz w pewnym sensie unikałaby odpowiedzialności.

- To miał być test... - wymamrotała - Przyłapali mnie jak przez przypadek podsłuchałam ich rozmowy jak szłam do łazienki.

- Jaki kurwa test?! Czy ich do reszty pojebało? Co oni ci zrobili - jej głos lekko się trząsł. Złapała jej dłonie, nakłaniając do kontaktu wzrokowego. Nie wierzyła w to, co słyszy. Sytuacja zdawała się nad wyraz absurdalna, a im bardziej brnęła w to przekonanie, tym gorzej znosiła prawdę.

- Nic. To znaczy nie wiem. Nic póki co nie postępuje...

- Póki co? - rzuciła jej ostre, karcące spojrzenie, zachowując mimo wszystko spokój. Gdzieś w pokój obok spała przecież staruszka.

- Tylko proszę, nie bądź zła. Ja nie chciałam takiego finału. Nie widziałam, że tak się to potoczy. - jej usprawiedliwienie brzmiało żałośnie, ale nie miała żadnego asa w rękawie. Nie znalazła nic lepszego i podjęła decyzję, że powie o wszystkim tak, jak ślina przynosi słowa na język, licząc, że Ingrid zrozumie.

- Nikt nie wiedział - Ingrid wstała, patrząc na dziewczynę ciepło. Doskonale zapanowała nad targającą ją ciekawością i zdenerwowaniem. Wiedziała, że krzyk i pretensje nic tu nie dadzą, a przyjaciółka i tak ma duży problem, by to wszystko opowiedzieć. Zachowała spokój, dając jej do zrozumienia, że wysłucha ze spokojem całej prawdy i nie będzie poddawać ocenie całej tej sytuacji i także tego, ja się zachowała. - Nie jestem zła, po prostu się martwię - pocałowała ją w policzek, gładząc Edwinę po obojczyku. - Bardzo się martwię i nie chciałabym kolejny raz tego przeżywać.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 25, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Urodzeni, by przeżyćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz