Mój syn, Dracon

33 2 0
                                    

W tym okrutnym świecie, szarej rzeczywistości, smutku i łez żył pewien chłopiec. Chłopiec który za kołyski pokonał najpotężniejszego czarnoksiężnika jego czasów. Pokonał go bezpowrotnie, przez co stał się sensacją magicznego świata do którego tak naprawdę należał. Po Voldemorcie, bo tak na imię miał owy czarnoksiężnik została tylko blizna, blizna w kształcie błyskawicy symbolizującej zaklęcie które ugodzić miało to biedne dziecię by zmarło, jednak skutek był odwrotny zaklęcie odbiło się od jego matki, czyniąc go silniejszym nawet od samego Voldemorta. Po całej tej historii, malutki czarodziej został wysłany do okropnego wujostwa i nigdy przenigdy nie miał mieć kontaktu z magią. Jednak że pewien dyrektor a mianowicie Dumbledore miał w planach spełnienie woli Jamesa i Lily Potterów, zapisując małego chłopca do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart, otwierając tym samym przed malutkim Harrym drzwi do świata w którym mógł być tym kim miał być, a mianowicie Sobą, tyle że magicznym Sobą.

***

-Wstawaj bachorze!-było pierwszym co usłyszał jedenastoletni chłopiec po przebudzeniu się. Nienawidził swojego życia, nienawidził szkoły, nienawidził sprzątania i obowiązków którymi został obarczony już w tak młodym wieku, nienawidził tego że jego rodzina się nad nim znęca psychicznie a czasem nawet i fizycznie. Mimo wszystko tym czego nienawidził najbardziej był on sam, nienawidził tego że żyje. Przerażające że chłopiec w tak młodym wieku tyle przeszedł, przerażające że naprawdę myślał o sobie w tak przykry sposób, gdyby tylko wiedział...

-Wstawaj, kurwa ile mam do Ciebie mówić!-wrzasnął poddenerwowany Vernon.

-Już idę wuju.-odpowiedział Harry, wyrywając się z zamyślenia.

***
Po zrobieniu śniadania dla rodziny, chłopiec miał nadzieję na choć trochę odpoczynku. W końcu dziś były jego jedenaste urodziny i wyraźnie dał do zrozumienia ciotce Petunii, co o tym myśli. Ta jednak bez krzty litości kazała mu iść kosić trawnik. Zrezygnowany chłopiec, udał się na podwórko poszukać kosiarki, która na jego szczęście stała obok garażu i nie musiał się natrudzić aby wrazie czego jej z niego wyciągnąć.

Młody Potter, kosił już dobre pół godziny, kiedy nagle spostrzegł szaro-czarnego kota, który
obserwował go z drugiej strony ulicy. Zwierzę miało niezwykle mądre spojrzenie co lekko zdziwiło chłopca, który jednak pchany przez ciekawość zaczął iść w jego stronę. Nie zdążył nawet przejść przez ulice, kiedy nagle został pociągnięty za ramie a potem świat rozmazał się mu przed oczami i żołądek zaczął robić jakieś niebezpieczne przewroty. Przestraszony chłopiec zaczął krzyczeć, a w brzuchu coraz bardziej mu bulgotało co przyprawiało go o mdłości. Po chwili jednak zaczął czuć z tego jakąś dziwną przyjemność i przestał krzyczeć. Nie minęło kilka sekund a jego buty znów zetknęły się z twardą powierzchnią. Czuł się teraz wspaniale jednak mdłości dały o sobie znać, zmuszając chłopaka do „wypróżnienia" żołądka. Harry zwymiotował, a jakaś na oko 50 letnia pani podała mu chusteczkę .

-Dziękuję Pani.-powiedział Harry, jednak zaraz oprzytomniał i zaczął zalewać kobietę pytaniami typu „Kim jest?", „Co tu robią?", „Jak to się stało" i tym podobne, kompletnie nie zauważając staruszka stojącego tuż za nim.

-Wszystkie pytania skieruj proszę do Dyrektora Dumbledora, Harry.-odezwała się kobieta z lekkim uśmiechem na twarzy.

-Do kogo?-Harry zmarszczył brwi.

-Witaj Harry Potterze, jestem
Albus [...] Dumbledore, dyrektor Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart.

-Skąd wy znacie moje imię? Zaraz, jakiej szkoły? Czy to jakaś szkoła dla czubów do której wysłał mnie wuj Vernon?!-chłopiec był naprawdę przerażony całą tą sytuacją, przez co nie zwrócił uwagi na dziwny strój staruszków.

Różowy Proszek| DrarryWhere stories live. Discover now