Rozdział 3, gdzie Fuyumi uspokaja Natsuo

345 30 0
                                    

Od kiedy Todoroki wprowadził się do akademika, dom rodzinny odwiedzał w weekendy, raz na dwa tygodnie. Oczywiście Bakugou nie byłby sobą, gdyby przepuścił taką okazję, by podokuczać młodszemu. Tak więc na przekór jego rozkazom, wyszedł wraz z nim z akademika i wsiadł w taksówkę.

Nie obyło się bez protestów młodszego, lecz nic nie mogąc zrobić, w końcu się z tym pogodził, znosząc komentarze ducha na niemiłosiernie dłużącą się drogę.

Kiedy w końcu dojechali do celu, Todoroki zapłacił wyznaczoną przez kierowcę sumę pieniędzy i wyszedł. A duch za nim.

-Tylko zachowuj się. Nie chcę by pomyśleli, że oszalałem- powiedział na tyle cicho, by nie wzbudzić podejrzeń stojącego już w progu brata, ale na tyle głośno by Bakugou usłyszał.

W jego tonie słychać było też gniew i rozkaz, co tylko poruszyło zjawą.

W mieszkaniu Bakugou od razu skierował się w stronę kuchni, gdzie krzątała się Fuyumi, starsza siostra Shoto. Chłopak z początku nie rozumiał, skąd duch znał rozkład jego domu, lecz zanim zdążył zapytać, przypomniał sobie, iż znał go od pół roku. Wtedy zaczerwienił się lekko. Ile rzeczy widział Bakugou, gdy był jeszcze dla niego niewidzialny?

W końcu musiał mieć jakiś powód by się nim zainteresować. Będzie musiał o to później zapytać, gdy przestanie być na celowniku rodzeństwa, które rzuciło się na niego, jakby nie widzieli go wieki.

W końcu za namową dziewczyny całą trójką usiedli przy stole, na którym stały cztery miski i waza z zupą.

-Wygląda zajebiście- mruknął Bakugou, spoglądając przez ramię Todorokiego na jego naczynie.

Chłopak złapał między pałeczki makaron i włożył go do ust, starając się siorbać jak najgłośniej, by zagłuszyć lamentującego ducha. Oczywiście siostra go od razu upomniała, za co przeprosił. I siorbał ciszej.

Shoto w wielkim skrócie opowiedział co się działo u niego przez ostatnie dwa tygodnie w szkole i akademiku. Ominął jednak wywoływanie ducha oraz obecność Bakugou przy stole. A raczej nad stołem. Następnie Natsuo powiedział krótko, że jeden z wykładowców się na niego uwziął przez jego nazwisko i umilkł na kilka chwil. Za to Fuyumi z wielką ekscytacją zaczęła opowiadać o swojej pracy, głównie o tym, jak jeden z jej uczniów wsadził sobie na przerwie między lekcjami ołówek do nosa. Cała trójka się zaśmiała, Shoto prawie udławił się makaronem.

-Chyba bardzo lubisz sobe- skomentował Natsuo, szturchając mokrymi od potrawy pałeczkami policzek młodszego brata.

-Uwielbiam ją od zawsze- odpowiedział krótko.

-Naprawde? Nie miałem pojęcia.

Natsuo zmarszczył brwi i zacisnął dłonie w pięści.

Jak na mentalne zawołanie, w progu domu stanął Todoroki Enji, postawny mężczyzna o rudych włosach, z paskudną blizną po lewej stronie twarzy. Gdyby jakąś postronna osoba myślała, że miał ją od wielu lat, mogła by wpaść na pomysł, że wraz z kolorem włosów i oka, Shoto odziedziczył też tę blizne. Ale Bakugou nie był postronny. Wiedział, która blizna była pierwsza. A chociaż nie miał pojęcia jak powstała ta Shoto, doskonale zdawał sobie sprawę, że Enji zasłużył na swoją.

Między członkami rodziny zapanowała cisza. Nie było żadnego cześć ani dzień dobry. Żadnego przytulenia po długim czasie nieobecności czy zwykłego kiwnięcia głową. Zupełnie jakby Enji był nieproszonym gościem we własnym domu.

Mężczyzna odłożył torbę podróżną na podłogę i usiadł przy stole, na miejscu gdzie znajdowała się pusta miska. Nałożył potrawy i zabrał się za jedzenia.

Aż do końca posiłku nie potoczyła się żadna rozmowa, chociaż Fuyumi próbowała kilka rozpocząć. Shoto siedział cicho, a Natsuo nie chciał rozmawiać z ojcem. Mężczyzna za to odpowiadał córce zdawkowo, nie trudząc się o fałszywe zainteresowanie.

-Jak w szkole, Shoto?- spytał w końcu, gdy stół opustoszał, a brudne naczynia znalazły się w zmywarce w kuchni.

-Całkiem dobrze.

-Sprawdzałem twoje oceny. Z ostatniego testu dostałeś słabą ocenę. Mam nadzieję, że ją poprawisz.

Bakugou słysząc tą uwagę zmarszczył brwi. Nawet jego matka, z którą jakoś najlepszego kontaktu nie miał, wydawała się żywsza od najstarszego z Todorokich.

-Test był trudny.

Bakugou musiał przyznać mu rację.

-Jako następca mojej firmy powinieneś być najlepszy, by stać się w przyszłości...

-A ty znowu o tym samym!- wtrącił się Natsuo, wstając od stołu.

-Zostawmy ten temat.- dziewczyna zaśmiała się nerwowo.- Zajmijmy się czymś milszym.

Enji nie wyobrażał sobie, by ktokolwiek poza Shoto przejął jego firmę. Nawet jeśli miał to być starszy brat chłopaka, który w przeciwieństwie do niego, nie miał problemów z nawiązywaniem nowych znajomości. A to w biznesie było najważniejsze.

-Nie, Fuyumi. Całe życie izolował nas od Shoto, nawet teraz to robi. 

-Natsuo, proszę! To miała być spokojna kolacja w rodzinnym gronie!

-Rodzinnym?! Więc gdzie mama?! Gdzie Touya?!

Chłopak uderzył rękami w stół i podniósł się. Nie patrząc nawet na ojca wyszedł z pomieszczenia, zostawiając za sobą niezręczną ciszę, podczas której nawet Katsuki nie ważył się odezwać.

Mężczyzna również podniósł się i poszedł do swojego gabinetu. Fuyumi zniknęła w kuchni. Shoto spuścił wzrok na swoje nogi.

-Dlaczego twój brat tak bardzo nienawidzi waszego ojca?

-Zamknij się- wycedził przez zęby chłopak.

-Dlaczego oskarża go o śmierć Touyi? Co się stało z waszą matką?

Bakugou na chwilę przestały obchodzić uczucia Shoto. Chciał po prostu wiedzieć. Za to chłopak zamachnął się ręką, i gdyby Bakugou był materialny, a cholera, w tamtym momencie najbardziej tego pragnął, zostałby trafiony prosto w twarz z taką siłą, że zacząłby mu krwawić nos.

Todoroki wstał od stołu i popędził do swojego dawnego pokoju. Do powrotu do akademika miał jeszcze kilka godzin. Katsuki poleciał za nim, olewając ściany i przechodząc przez nie.

Pokój Shoto był... a raczej nie był. W ogóle nie przypominał pokoju dorastającego chłopaka. Puste ściany, starannie zaścielone łóżko, niski stolik i krzesło przy ścianie, niskie meble. Największym szaleństwem była chyba mała roślinka w wazonie. Można by pomyśleć, że skoro mieszka teraz w akademiku, wszystkie swoje rzeczy ma tam ale tamten pokój wyglądał identycznie.

Todoroki położył się na łóżku i wtulił twarz w poduszkę. Bakugou pomyślał, że jest nawet uroczy, więc położył się obok niego i przejechał ręką po jego włosach, starając się skupić całą swoją energię, by choć trochę dać Shoto znak swojej materialnej obecności.

Zadziałało, ponieważ chłopak odwrócił twarz w jego stronę i wtulił twarz w miejsce, gdzie znajdowała się klatka piersiowa ducha.

-Pachniesz karmelem.

-Jestem duchem, nie moge pachnieć.

-Moje rzeczy nigdy nie pachniały karmelem, więc to musisz być ty.

Katsuki westchnął ciężko i oparł głowę na poduszce.

-Więc? Odpowiesz mi na moje pytania?

Z duchem na "ty" / todobakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz