II

551 44 5
                                    

– Znowu chcesz się zabić? – powiedział z łobuzerskim uśmiechem, przysiadając się do niej na brzegu.

Odpowiedział mu jej radosny śmiech. Zamachała wesoło nogami i przyjrzała mu się uważnie, a kosmyk brązowych włosów opadł wdzięcznie na jej twarz.

– A ty znowu mnie śledzisz?

Wyszczerzył się i podał jej kartonik soku. Przyjęła go z chęcią, bo słońce tego dnia grzało wyjątkowo mocno. Upiła kilka łyków i wpatrywała się na niewzruszoną morską taflę. Draco przyglądał się jej z zachwytem.

– Dlaczego przesiadujesz tu ze mną? To wbrew twojej rutynie. – zauważyła trafnie.

Zastanawiał się nad odpowiedzią, ale po chwili namysłu wzruszył ramionami.

– Po prostu to lubię.

– Lubisz wpatrywać się w ocean?

Lubię wpatrywać się w ciebie.

– Lubię zachody słońca – odparł tylko.

Skinęła głową na znak zrozumienia i znów wpatrywała się w morską toń.

– A ty dlaczego tutaj przesiadujesz każdego dnia?

– To moja rutyna – uśmiechnęła się łagodnie. – Chodzę tą trasą z pracy do domu. Lubię to miejsce. Ma swoją magię.

Ty jesteś magią.

Mężczyzna spoglądał na nią ukradkiem, gdy przymykała oczy i wdychała zapach morza niesionego wiatrem. Znał ją już kilka tygodni, ale wciąż nie potrafił jej rozgryźć. Była tak samo tajemnicza jak na początku, zanim jeszcze się poznali. Chociaż dowiedział się, że pracowała jako uzdrowicielka, lubiła lody i nade wszystko ukochała książki, wciąż pozostawała dla niego zagadką. Zastanawiał się, czy nie powinien zaprosić jej na randkę, ale odkładał to na kolejny dzień. I na kolejny. I jeszcze następny. Zresztą taka kobieta nie wybrałaby się z nim do restauracji. To nie ten typ. Była intrygującą kobietą, którą należało zabrać na niezapomnianą randkę. A jak to zrobić gdy była tak skryta i nieskora do zacieśnienia tej znajomości?

Podniosła się ostrożnie, wzdychając ciężko. Ich wspólny czas dobiegł końca, a on zdobył się na coś, czego do tej pory unikał. Zanim zdążył się rozmyślić, zapytał szybko:

– Może cię odwiozę?

Spojrzała na niego zaskoczona i uśmiechnęła się łagodnie.

– Nie dzisiaj, Draco, ale dziękuję za propozycję. Do jutra.

– Do jutra – odparł zawiedziony.

Sądził, że da się namówić chociaż na odwiezienie do domu, ale ta kobieta nieustannie go zaskakiwała. Chciał poznać ją lepiej. Chciał pokazać jej swój świat, swoje pasje, podzielić się z nią, tym co uwielbiał. Chciał, by stała się mu bliższa.

Zaprzątała jego myśli odkąd pierwszy raz spotkali się twarzą w twarz. Jej uśmiech, jej łagodne spojrzenie stale go prześladowały i nie potrafił wyrzucić jej z głowy. Dlatego przychodził codziennie w to samo miejsce. By ponownie ją ujrzeć. Bo stała się jego rutyną.


Następnego dnia musiał zostać dłużej w pracy. Spojrzał na zegarek. Hermiona będzie na brzegu jeszcze przez kilka minut. Gnał jak na złamanie karku, ale pośród tylu zakrętów nie był w stanie rozwinąć wystarczającej prędkości. Powoli godził się ze swoim parszywym losem, że tego dnia nie zobaczy jej pięknego uśmiechu i nie będzie mógł rozkoszować się jej obecnością.

Zaparkował samochód i przebiegł przez pustą ulicę. Podszedł szybkim krokiem koło urwiska i zatrzymał się raptownie przed zakrętem od ich miejsca. Była tam. Rozglądała się zniecierpliwiona wokół, wyraźnie poddenerwowana. Na jego widok jej twarz się rozjaśniła. Podniosła się szybko, a drobny kamyk osunął się jej spod stopy. Zachwiała się, ale on w porę zareagował. Złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie. Na skutek tego silnego ruchu wpadła mu w ramiona. Trzymała dłonie na jego torsie, wpatrując się w nie w niemym szoku. Draco nie wypuszczał jej z objęć, a ona nie starała się z nich wyswobodzić.

Zrozumiał, że jego nieobecność widocznie jej ciążyła. Brakowało jej jego towarzystwa. Nie tylko on to czuł, ona również i właśnie tego dnia dotarła do niej świadomość tego rodzącego się między nimi uczucia. Nie umiała radować się pięknym popołudniem, kiedy jego nie było w pobliżu. Jego nieobecność ją rozstrajała. Ten czas, te kilkadziesiąt minut spędzane nad brzegiem morza stały się dla niej codziennym rytuałem, do którego wkradł się i on.

Musnął dłonią jej policzek i odgarnął kosmyk włosów do tyłu. Karmelowe oczy spojrzały na niego z zaciekawieniem. Nie odezwała się słowem, czując kształtujące się między nimi napięcie. Jej rozchylone wargi hipnotyzowały go i przyciągały. Wabiły. Zapraszały do złożenia na nich pocałunku. Przez kilka sekund wahał się, co powinien zrobić, ale uczucia wzięły górę. Dotknął wargami jej warg, składając na nich ulotny pocałunek. Odsunął się odrobinę, by sprawdzić jej reakcję. Nie otworzyła oczu, czekając na dalszy ciąg doznań. Tym razem nie wahał się ani chwili, gdy dotknęła skóry na jego szyi. Zachęcony jej gestem pogłębił pocałunek i objął ją mocno. Odurzał się zapachem jej subtelnych perfum, które wcześniej ledwie wyczuwał. Będąc tak blisko niej, były mocniejsze, choć wciąż pozostawały delikatne.

Przylgnęła do niego mocniej, wtulając się w niego. Spragniona jego ust, całowała go coraz żarliwiej, dając ponieść się chwili. Dłonie delikatnie pieściły skórę na karku, przenosząc się wprawnie na plecy. Zamruczał z zadowolenia, wpijając się w jej usta. Zatracał się w dotyku jej miękkich ust, w jej obezwładniającym zapachu. Wystawiał swoją duszę na jej pożarcie, wiedząc, że go nie zrani. Nie ona.

Oderwał się od jej ust, a ona sapnęła, zaskoczona takim obrotem sprawy. Uśmiechnął się, muskając czubkiem nosa jej nosek. Oddała pieszczotę, przymykając oczy.

– Znowu cię uratowałem – szepnął jej do ucha i zauważył, że po jej ciele przebiegły przyjemne dreszcze, których był bezpośrednim powodem.

– To też za niedługo stanie się rutyną – wymamrotała w jego ramię, przytulając się mocno.

– Odwieźć cię do domu?

Pokręciła stanowczo głową.

– Spacer dobrze mi zrobi po takich doznaniach.

Zaśmiał się, szczerze rozbawiony jej komentarzem.

Była naprawdę niesamowita. Czasami uległa i delikatna jak gałązka na wietrze. Niekiedy zabawna i sarkastyczna. Dobra i opiekuńcza. Sprawiała, że każdego dnia chciał do niej wracać. Każdego jednego dnia.

Stała się dla niego nieodłącznym elementem jego życia. Takim, o który należy dbać. Troszczyć się. Chciał otoczyć ją ramionami i już nie wypuszczać z objęć do końca świata. Czy tak wyglądało zwykłe zauroczenie? Czy to jeszcze było zauroczenie czy może zaczątek czegoś głębszego? Piękniejszego? Nie potrafił odpowiedzieć sobie na to pytanie, ale uznał, że nawet jeśli, to nie będzie narzekał z tego powodu. Zrozumiał, że pragnął, by ta znajomość rozwijała się i rozwijała. Pragnął być przy niej i podziwiać jej twarz okalaną promieniami zachodzącego słońca. Pragnął, by stała się jego Dniem.

Nad brzegiem morza || miniaturka DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz