Następnego ranka przypomniałam sobie, dlaczego na co dzień stroniłam od alkoholu. Obudził mnie potężny ból głowy, w ustach miałam niepraną od tygodni skarpetę, a mój zmysł lokalizacji najwyraźniej szwankował, bo za cholerę nie miałam pojęcia, gdzie jestem. Jeszcze zanim otworzyłam oczy, do mojego nosa doleciał zapach parzonej kawy. Zamruczałam bezwstydnie pod nosem i zmusiłam powieki, by dopuściły mnie do świata zewnętrznego.
- Kurwa... - jęknęłam, gdy poraziło mnie światło słońca.
W pierwszej chwili myślałam, że w nocy ktoś ugryzł mnie w szyję, przez co zamieniłam się w krwiożerczą bestię rodem ze „Zmierzchu". W każdym razie tak samo reagowałam na słońce jak Edward i jego rodzinka. A może miałam po prostu wściekliznę? Nie wiedziałam, ale profilaktycznie zamknęłam oczy i schowałam twarz w coś miękkiego, co zapewne miało być poduszką.
W tej samej chwili usłyszałam czyjś śmiech i odgłos przesuwanych po karniszu metalowych kółeczek. Choć w mojej głowie brzmiał gorzej niż drapanie widelcem po porcelanowym talerzu.
- Proszę – usłyszałam nad głową. Odważyłam się odsunąć od poduszki i otworzyć jedno oko, bo ów głos brzmiał aż za dobrze, by był prawdziwym.
Mój wzrok wychwycił jedynie opaloną skórę i brązowy sutek. Podskoczyłam gwałtownie, zderzając się z czymś twardym.
- Kurwa! – krzyknęłam, kiedy poczułam wilgoć między nogami.
- Auć – odpowiedział mi w tej samej sekundzie ów głos.
Spojrzałam do góry już w pełni przytomna. Przede mną stał pieprzony Adonis. Nie, co ja mówię, to był Henry Cavill, cholera jasna! Prawie dwa metry mięśni, opalonej, złocistej skóry i boskiego ciała, który skrywały jedynie nisko osadzone bokserki.
- Kim jesteś? – zapytałam przerażona. Choć może jednak nie aż tak bardzo... Zdecydowanie bardziej bałabym się, gdyby facet przede mną był jakimś brzydalem. W tym przypadku czułam się mile połechtana. Trochę wkurzało mnie, że prawdopodobnie straciłam dziewictwo po pijaku, w dodatku z kimś TAKIM, i niczego nie pamiętałam. Jezu, typowa Róża, jak nic. Tylko mnie mogło spotkać coś takiego.
- O! Wstałaś – usłyszałam za plecami znajomy głos, który przeszkodził mojemu Supermenowi się odezwać. A już otwierał te swoje cudownie wykrojone, pełne usta, cholera.
Odwróciłam się i ujrzałam Agę. Stała za kanapą, uśmiechała się od ucha do ucha i sprawiała wrażenie osoby, która wcale nie wypiła poprzedniego wieczoru hektolitrów wódki.
- Hę? – zapytałam elokwentnie, jak to ja.
- Wyglądasz jak gówno – zaśmiała się. – Ale nie ma co, bawić to ty się potrafisz – dodała i skierowała wzrok na ciacho przede mną. – I widzę, że poznałaś już mojego brata. Wybacz Stefan, to nie jej wina, po prostu jest dziwakiem, ale kochanym.
Stefan? Mój mózg zawiesił się na tym imieniu. Dlaczego ktoś tak piękny nazywa się Stefan? Nie wiedziałam, ale kiedy usłyszałam jego śmiech, miałam to w dupie. Mógł być nawet Władysławem albo Hermanem, a nic nie odebrałoby mu tego uroku. Znów odwróciłam się w jego stronę i wpatrywałam się z niego jak pies w bardzo smakowity kąsek. Przysięgłabym nawet, że po brodzie poleciała mi ślina.
- Brata – powtórzyłam.
Aga parsknęła śmiechem, a Stefek (o, tak będę o nim myśleć) jej zawtórował. Cieszyłam się, że bawią się dobrze, choć ja sama umierałam ze wstydu. Informacje docierały do mojego mózgu w zwolnionym tempie.
CZYTASZ
Wbrew regułom (wydana; premiera 12.01.2022r.)
RomanceGorący romans biurowy w samym sercu Trójmiasta! Dwudziestopięcioletnia Róża Czarnecka żyje w świecie erotycznych fantazji. I tak się składa, że główną rolę w tych marzeniach na jawie odgrywa jej szef, Daniel Ostrowski. Szkoda tylko, że ten trzydzies...