Styczeń. Rok [NIEZNANE] Godzina [NIEZNANE]
Góra Yellowstone trochę się ustabilizowała. Wyglądała już mniej jak zepsuta kaseta VHS, a po prostu- zaczęła pojawiać się i znikać co chwilę, wychodząc i wchodząc z punktu skupienia, przenosząc się między wymiarami. Pod czarny Helikopter podjechały trzy samochody terenowe, z dwunastoma żołnierzami z Omegi 7. Towarzysze broni przywitali się i zaczęli myśleć nad planem działania- odzyskaniem szmaragdowego kwiatu. Kwiat ten to przycisk, który RESETUJE cały wszechświat. Jest łączem, między innymi wymiarami. Kluczem, do uratowania ludzkości. Jest tylko jeden problem- Aurora. Ethan strasznie się o nią martwił, bał się że nie przeżyje, więc odesłał ją do Helikoptera, mimo że bardzo chciała pomóc. Tak o to rozpoczęła się akcja Omegi 7, Drużyny Aurory, w drodze do placówki Yellowstone. Aby ocalić świat przed zagładą. Ethan i reszta drużyny rozmyślają jak wejść do środka. Nie mogli niestety wjechać wejściem głównym, gdyż w środku czyhało na nich wiele nieznanych niebezpieczeństw. Ethan widząc po części zniszczoną placówkę, podaje się. Nie wie co zrobić. Po pewnym czasie wpadł na pomysł. Gdy góra zniknie on razem z Drużyną wjadą do środka góry po lewej, gdzie znajduje się garaż placówki. Niestety nie udało im się, ponieważ góra pojawiła się za wcześnie. Paru ludzi zostało zmiażdżonych, ale niektórzy dostali się do środka. Nagle jeden z nieznanych potworów z innego wymiaru zaatakował ich w garażu i stratował żołnierza, zanim sam również upadł pod ostrzałem. Idąc korytarzem placówki pełnym monstrów nie napotkali więcej wrogów. Dotarłszy jednak do stacji ochrony, nie napotkali żywej duszy. Wszyscy i przyjaciele byli... MARTWI.
- Zostali zaatakowani tuż po waszym wejściu do placówki- odezwał się niski głos, z nieznanym akcentem- niestety, byli martwi gdy już tu dotarłem.
Dziewięciu pozostałych przy życiu członków Omegi odwrócili się, by zobaczyć wysokiego mężczyznę, o ramionach ze stali- Kain. Poradził żołnierzom, żeby nie podchodzili do ciał zbyt blisko, gdy samo to może pozbawić ich życia. Aktualnie... byli bez planu. Wycofali się i przyjęli w miarę bezpieczną pozycję. Wtem agent William zasugerował zapytanie Kaina o radę.
-Czemu by nie- Zgodziła się Susan, a Kain zaczął omawiać swój plan.
Typowym dla siebie zimnym tokiem myślenia, i robotycznym sposobem wymowy stwierdził, że jeśli cała ekipa pójdzie z nim do kwiatu- umrą. Jeśli jednak pójdzie z nim Susan i Adrian, mają szanse przeżyć.
-Nie jestem pewny czy dobrze zrozumiałem- zaczął Gerald po dłuższej przerwie - Ale wydaje mi się że Kain właśnie kazał nam się odpierdolić i zostawia tobie i Susan całą resztę-
-na to wychodzi- Odpiera Ethan-
Susan potwierdza. na razie Kain wpadł na sensowny pomysł, a to już coś. Rozdzielili się więc. Reszta udała się na misję samobójczą, by odciągnąć wszelkie potwory od Ethana, Susan i Kaina. A ci ruszyli w stronę kwiatu. Był to bowiem, punkt stabilizacji wymiarów. Ich jedyna szansa na odwrócenie tego chaosu, który spowija teraz świat. Tymczasem w innej części ośrodka otoczony przez martwych i umierających otworzył się kamienny sześcian. A z niego zaś wyszedł po raz kolejny wysoki, nagi mężczyzna, o szkarłatnych tatuażach na całym ciele. Grupa Kaina przedzierała się przez korytarze pełne przedziwnych monstrów: pół-byk, pół-ślimak, pół-kwiat. Jego zabandażowana głowa kręciła się od prawej do lewej. Z nienaturalną gracją przemierzał hol. Trzy nagie dziewczęta tańczyły powoli w kółkach wokół rogatej postaci, Ubrane jedynie w miedziane hełmy.
-Daj mi szczerą odpowiedź, czy uważasz że to przeżyjemy?-
Jedna z kobiet podeszła kusząc Kaina swoimi namiętnymi ruchami. Jednak ten uśmiechnął się, i kiwnął głową, a postacie odsunęły się i zrobiły miejsce dla trójki do przejścia.
-Gdybym tak nie uważał, i tak nic dobrego nie wyniknęło by z przygotowywania się do tego. Więc uważam właśnie- że przeżyjemy-
Niedługo potem po paru rozmowach o planach ślubnych Ethana i Susan, i o ich miesiącu miodowym we Włoszech, jeżeli oczywiście przeżyją, dotarli do wielkich stalowych drzwi z symbolem ośrodka wygrawerowanym na nich. Kain poszedł do skanera przy konsoli ochrony przy przejściu, i przyłożył do niego dłoń. Rozległo się głośne trzaśnięcie, a mechanizm poszedł w ruch, otwierając przejście.
