Prolog

58 6 10
                                    

Godzina 18, siedziałem przed bramą do strzeżonego akademika i czekałem na Polskę, który powinien być już tutaj jakieś 15 minut temu, nie miałem zamiaru spędzać z nim jakoś dużo czasu, po prostu chciałem odebrać swoją własność. Po jeszcze kilku minutach czekania zjawił się na miejscu Słowacja. Widziałem, że mnie zauważył i był lekko speszony.
- Cześć Rosja, co tutaj robisz? - widziałem zakłopotanie na jego twarzy.
- Czekam na Polskę, bo pożyczył coś ode mnie i chciałem to odebrać.
- Przecież Polska jest już dawno w swoim pokoju, widziałem go jeszcze jak wychodziłem. - wcale mnie to nie zdziwiło, odkąd pamiętam Polska nie był bardzo słowny. Mimo to, jego zachowanie mnie dosyć zdenerwowało.
- Co? Co za żyd. Mogę wejść z tobą? Przypomnę mu o sobie.
- Jasne. - Po tych słowach Słowak odblokował furtkę i weszliśmy na teren internatu, po przekroczeniu drzwi budynku rozstaliśmy się i poszedłem do pokoju Polski. Zgodnie z zasadami jebnąłem kilka razy w drzwi, zaraz po tym właściciel mieszkania mi otworzył. Zauważyłem, że jego twarz od razu pobladła, bez zbędnych wyjaśnień, odepchnąłem go i wtargnąłem do pomieszczenie szukając mojej własności.
- Gdzie ona jest?
- Co masz na myśli? - powiedział nerwowo rżnąc głupa.
-Jak to co?! Moja książka! - nic nie odpowiedział, tylko odwrócił wzrok i nerwowo podrapał się po karku. Nie spodobała mi się jego reakcja, wkurwiło mnie to jeszcze bardziej. Zacząłem jej nerwowo szukać wzrokiem po pokoju. Zobaczyłem ją. Leżała na kaloryferze cała przemoknięta od soku pomarańczowego.
-...-

Pov. Polska

Rosja powoli odwrócił się w moją stronę z żądzą mordu w oczach. W tym momencie wiedziałem, że trzeba spierdalać. Wziąłem dupę w troki i zacząłem uciekać po korytarzu. Kiedy zbiegałem po schodach wbiegłem w kogoś. Momentalnie poczułem na swoich ubraniach gorącą ciecz. Kiedy już się podniosłem okazało się, że tą osobą był Niemiec, a ja miałem na sobie jego rozlaną kawę. Kiedy on jeszcze się podnosił, ja poczułem, że ktoś z tyłu łapie mnie za kaptur ze i gwałtownie podnosi do góry. Nie był to kto inny jak mój drogi słowiański przyjaciel. Niemiec, gdy już się podniósł spojrzał zdezorientowanym wzrokiem na nas, a potem smutno na zmiażdżony kubek po kawie.
- Co tu się dzieje? - zapytał Niemcy. Rosja go olał.

Nie miałem już za dużo czasu, aby patrzeć dalej co się dzieje z Niemcem, ponieważ Rosja szarpnął mnie za kołnierz i poszedł ciągnąc mnie za sobą do mojego pokoju po czym zamknął drzwi.
- Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć?! - wrzasnął już bardzo... bardzo zirytowany. Nie mogłem mu nawet odpowiedzieć, bo trzymając mój kołnierz jednocześnie mnie podduszał. - Nawet mi nie odpowiesz?! - W tym momencie drzwi się otworzyły z impetem i do pokoju wszedł dozorca.
- Co tu się wyprawia? - Rusek i ja automatycznie się na niego spojrzeliśmy. Zobaczył w jakiej jesteśmy sytuacji i kazał Rosji mnie puścić grożąc wezwaniem policji. Rosja wziął szybko swoją książkę i wyszedł razem z dozorcą.

Odetchnąłem z ulgą. Wiedziałem, że ta książka miała dla niego duże znaczenie, dlatego nie chciałem przyznawać się do zalania jej. Podobno dostał ją od dziadka i miała ona sporą wartość rodzinną, a ja potrzebowałem ją na historię. Swoją drogą i tak dostałem za to czwórkę. Położyłem się dalej trochę roztrzęsiony i wpatrzyłem się bezmyślnie w sufit.

___________________________________

Krajowie xD, 515 słów.

Czterej pancerni bez psa / CountryhumansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz