- Jakim trzeba być kurwa idiotą, żeby zarezerwować trzy pokoje zamiast czterech?!- wydarłem się na naszego managera. - Ty nie wiesz, ilu ludzi jest w naszym zespole?! - Mężczyzna rzucił mi przepraszające spojrzenie.
- Naprawdę, bardzo mi przykro. Ale to tylko jedna noc, przemęczycie się jakoś.- dodał, uśmiechając się nieśmiało. Otwierałem już usta, żeby wyrzucić z siebie najgorsze obelgi, jakie znam, kiedy do środka wszedł mój dzisiejszy współlokator. Nie zaszczyciłem go jednak ani jednym spojrzeniem. Od pewnego czasu bowiem zauważyłem, że przy Ashu czuję się... inaczej. Nie jestem gejem, nic z tych rzeczy. Po prostu kiedy go widziałem, robiło mi się jakoś weselej. Kiedy na mnie patrzył lub zwyczajnie uśmiechał, nie mogłem oderwać od niego wzroku. Kiedy mnie dotykał, na przykład chwytając moje ramię, by zwrócić na siebie uwagę... Oh. Wtedy rozumiałem, co znaczy pojęcie "motylki w brzuchu". Wiedziałem jednak, że Ash jest w stu procentach heteroseksualny, w dodatku jest moim kumplem, więc postanowiłem ograniczyć nasz kontakt do absolutego minimum. Nie chciałem, żeby ktokolwiek zauważył, jak na niego reaguję. Dlatego od pewnego czasu zacząłem go unikać. Ustawiłem nawet sesje nagraniowe w taki sposób, żebyśmy się nie spotykali.
A teraz mieliśmy spędzić noc we wspólnym pokoju. Przecież on na pewno coś zauważy!
- Luke, wszystko okej?- nagle zobaczyłem Ashtona machającego mi dłonią przed twarzą. Momentalnie odwróciłem wzrok, spoglądając na swoje czarne Vansy.
- Jasne.
Chłopak odsunął się ode mnie, zwracając się do naszego managera:
- Powiedz mi, że chociaż łóżka są oddzielne.
Mężczyzna pokręcił głową, rozkładając bezradnie ręce.
- Niestety, źle przyjęto naszą rezerwację. Ale spokojnie, ta dziewczyna już tu nie pracuje.- prychnąłem zirytowany.
- Zapomnijcie. Nie będę spał z nim w jednym pokoju. - oznajmiłem. Poczułem na sobie spojrzenie Irwina, który syknął:
- Ja z Tobą też nie zamierzam, Lucas.-Pokręciłem głową, nadal na niego nie patrząc.
- Przykro mi, chłopaki.- doszedł do mnie znudzony głos naszego managera.- Nie macie wyjścia. A teraz muszę zająć się Waszym jutrzejszym występem, także...- Nie usłyszałem końca jego wypowiedzi, wybiegając z pokoju jak oparzony. Zastanawiałem się, co teraz zrobić. Jak ukryć to, co czułem. Nikt nie mógł się o tym dowiedzieć, spaliłbym się ze wstydu. Z zamyślenia wyrwał mnie dotyk czyjejś dłoni na ramieniu.
Nie, zaraz. To nie była czyjaś tam dłoń. To była dłoń, spod której uścisku musiałem się wyrwać, inaczej stanąłby mi na środku korytarza. Zamknąłem oczy. Ja pierdole, Hemmings, co się z Tobą dzieje, pomyślałem.
- Luke...- zaczął Ashton. - To tylko jedna noc. Jakoś musimy to przeżyć. Próbowałem się zamienić z Michaelem albo z Calumem, ale to tępe fiuty. - Otworzyłem oczy.
- Naprawdę?- chłopak poważnie pokiwał głową. W uważnym spojrzeniu piwnych oczu nie dostrzegłem ani krzty normalnej wesołości. Zastąpił ją niezmierzony smutek i ból.
- Naprawdę.- odpowiedział.- Nie jestem głupi, widzę, że coś się zmieniło. Unikasz mnie, nie gadamy jak kiedyś...- zamilkł na moment, a ja poczułem się jak ostatnie gówno.- Nie wiem, o co chodzi, ale jeśli zrobiłem coś nie tak, to przepraszam, Luke. - rzucił z miną skrzywdzonego szczeniaczka. Wziąłem głęboki wdech. Boże, dlaczego akurat on, mój najlepszy kumpel?!
- Ash- wymawiając jego imię, nogi odmawiały mi posłuszeństwa.- Spokojnie. Nie masz mnie za co przepraszać. Po prostu potrzebowałem ostatnio trochę samotności. - uśmiechnąłem się do niego. Chłopak, odpowiadając tym samym, oplótł ręce wokół mojej szyi, przytulając się na znak zgody. Zacisnąłem zęby, przysuwając do siebie nasze ciała. Kurwa. Gorzej już być nie mogło. Po kilku sekundach oderwałem się od blondyna. Wyszczerzyłem się sztucznie, rzucając niby to na rozluźnienie atmosfery:

CZYTASZ
no choice.→Lashton +18
Fanfiction- Zapomnijcie. Nie będę spał z nim w jednym pokoju. - Ja z Tobą też nie zamierzam, Lucas. - Przykro mi, chłopaki. Nie macie wyjścia. One shot +18. Chociaż i tak wiem, że Wy, nieco mniejsze i równie zdemoralizowane zboczuszki to przeczytacie ♥