Była wiosna, padało. Nie było to nic nadzwyczajnego w Japonii o tej porze roku, mimo to nie każdy miał ze sobą parasol. Takie osoby zwykle za cel obierały sobie znalezienie jakiegokolwiek schronienia przed ulewą. Spośród nich wyróżniał się jeden, nie popozornie wyglądający chłopak. Mimo, że nie miał że sobą parasolki, nie rozglądał się za najbliższym przystankiem autobusowym czy daszkiem od kiosku. Szedł powoli z lekko opuszczoną głową. Wyglądał jakby odciął się od wszystkiego co go otacza. Nie obchodził go deszcz, który z każdą sekundą wzmagał na sile licząc jego śnieżnobiałą koszule. Nie interesowali go przechodnie wzywający kierowców od najgorszych, bo tamci przejechali zbyt blisko krawężnika ochlapując ich. W odciąciu się od tego wszystkiego pomagały mu słuchawki, w których poleciała kolejna piosenka z jego playlisty.
Chłopaka poza jego rękami i szyją całymi owiniętymi bandażami wyróżniała jeszcze jedna rzecz, nie widoczna na pierwszy oka. Jego oczy było martwe. Nie było w nich widać iskiereki radości, złości czy cienia smutku. Tylko głęboką pustkę. Nie doszedł jeszcze do szkoły więc nie musiał jeszcze zakładać maski klasowego 'śmieszka', z wielkim talentem do wkurzania ludzi z jego otoczenia. Na razie miał zamiar miał zamiar nacieszyć się chwilą gdy nie musiał nikogo udawać.
Nie podnosząc głowy zatrzymał się przed pasami czekając na zielone. Jego myśli nie dawały mu spokoju. Cały czas coś mu podpowiadało, aby mimo czerwonego światła wejść na ulice i zakończyć swoją marną egzystencję. Lecz pomimo nieustającego natłoku myśli nie zrobił tego. I to nie dlatego, że nagle znalazł sens życia, lub przypomniał sobie, że przecież ma osoby, które jego odejście by zabolało. Po prostu nie chciał aby jego samobójstwo nie zaszkodziło nikomu, a nie za bardzo podobała mu się wizja roztrszęsionego kierowcy, z którym świadomość, że zabił człowieka zostanie do końca życia. Albo matki zasłaniejącej swojemu dziecku oczu, aby nie musiało oglądać wnętrzności rozrzuconych po ulicy. Im dłużej Osamu o tym myślał, tym bardziej pomysł na skończenie że sobą w ten sposób spychał w głąb swojej świadomości. Mimo, że nie znał tych ludzi nie chciał aby przez niego mieli przykre wspomnienia. Jak widać zostało w nim Jeszce trochę człowieczeństwa.
Na codzień mało interesowało go społeczeństwo i to co oni o nim myślą.
No chyba, że byli mu do czegoś potrzebni. Potrafił świetnie kontrolować ludzi. Nie wiedział czy zawdzięcza to swojemu urokowi osobistemu czy nadprzęciętnej inteligencji. A może obu. Normalny człowiek mógłby przypuszczać, że może mieć do czynienia z socjopatą. W sumie dużo by się nie pomylił. Lecz Dazai wolał określać się jako bardzo inteligentna osoba, która lubi wszystko analizować, aniżeli szaleniec, który na wakacje powinien zarezerwować sobie jakże relaksujący pobyt w psychiatryku.Z rozmyślań bruneta wyrwała to niska, rudowłosa dziewczyna wbiegająca w niego z dużym impetem, przez co on się zachwiał, a nie znajoma upadła. Najprawdopodobniej też uciekła przed deszczem jak reszta przechodniów, a przez pośpiech wpadła na niego. Rudowłosa popatrzyła wrogo na chłopaka, i dopiero teraz do dazia dotarło, że wpadł na niego niski rudzielec, a nie niewiasta którą mógłby namówić na podwójne samobójstwo. Przez lekkie oszołomienie Osamu nawet nie pomyślał o tym aby pomóc nieznajomemu wstać, po prostu stał wpatrując się w niego. Po patu sekundach rudzielec doszedł do wniosku, że bryneta mało obchodzi jego mordercze spojrzenie. Wstał więc z mokrego chodbika, nie otzrepując sie bo wiedział, że i tak mało mu to da skoro jest cały przemoczony, a na odchodne rzucił tylko 'uważaj jak leziesz idioto' i pobiegł dalej nie oglądając się już za siebie. Gdy do Dazia dotarło co przed chwilą się stało uśmiechnął się lekko pod nosem. Sam nie wiedział dlaczego. Czy to dlatego że ta cała sytuacja wydała się mu śmieszna. Czy może powodem tego pozytywnego uczucia był sam rudzielec. Nie wiedział jak odpowiedzieć na te pytania i przypuszczał, że nigdy takowej odpowiedzi nie otrzyma. Brunet postanowił już o tym dłużej nie myśleć, ponieważ mało prawdopodobne było to, że kiedykolwiek spotka to ponownie. Powolnym krokiem ponownie skierował się w kierunku szkoły. Nie musiał się śpieszyć miał jeszcze dużo czasu.
Było to ich pierwsze lecz nie ostatnie spotkanie.
Od autorki
góry przepraszam za błędy. Poztaram się aby rozdziały pojawiały się w miarę regulaminie Ale nic nie obiecuję.
CZYTASZ
Ty pieprzony idioto
FanfictionDazaia mało obchodzą ludzie, do puki na swojej drodze nie spotkyka interesującego rudzielca, który już pierwszego dnia ich znajomości traci do bruneta cierpliwość . soukoku school Au