1. O tym, jak śliczny chłopiec stał się ważny

0 0 0
                                    

Zaczęło się we wrześniu, podobno najgorszy miesiąc w roku. Każdy wraca do szkół, by tam spędzić kolejne dziesięć miesięcy. Udręka dla ludzi zamkniętych w sobie. Ja taka nie byłam. Należałam do osób, które nie mówią o sobie za dużo, a swoje problemy wyrażają w formie żartu. A moja szkoła? Szkoła jak szkoła, jak każda inna. Co prawda było mało uczniów bo płatna, ale poza tym nic ciekawego. Po rozmowach z wychowawcami zaciekawiła mnie nowa klasa, młodsza rzecz jasna, więc niemal od razu ruszyłam do ich sali. Weszłam pewnym siebie krokiem, przedstawiłam się i powiedziałam, że w razie potrzeby im pomogę, Oh gdybym wtedy wiedziała. W każdym razie napisało do mnie później kilka osób, a ja poleciłam zrobić im grupę klasową na messengerze, na której ja również byłam. Zaczęli zadawać pytania, coraz więcej pytań, aż w końcu ledwo nadążałam z odpowiedziami. No fakt, szkoła mundurowa lekko różni się od przeciętnego liceum, ale czy aż tak?

Wśród nich był pewien śliczny chłopiec. Gdybym miała przyznać mu jakikolwiek inny przydomek, musiałabym się głęboko zastanowić. Był też wysoki i miał przyjazną twarz o jasnych oczach. To na te oczy poszłam, nie było innej opcji. Zaczęliśmy chodzić razem na papierosa, bo jestem i byłam paląca od zawsze, a on w sumie nie wiem, ale lubił ze mną palić. Ja z nim zresztą też. Cała przygoda zaczęła się, kiedy wracając z papierosa zaczepił nas dyrektor, nie generalny, rzecz jasna, bo tamten siedzi w innym mieście, ale wciąż mieliśmy problemy. Nie chciałam, żeby poszło na niego, bo dopiero przyszedł, a ja i tak była gnębiona przez tego mężczyznę od pierwszego dnia w szkole. I, tak, bez powodu. Udało mi się, przez co prawie wyrzucili mnie ze szkoły, ale dla ślicznego chłopca było warto, a ja i tak chodziłam wtedy na tabletkach uspakajających, więc się praktycznie nie przejęłam. Śliczny chłopiec jednak przeciwnie. Już następnego ranka poszedł do dyrektora wziąć winę na siebie, ale to niczego nie dało, od dyrektora dostałam tylko zakaz siedzenia wśród rówieśników, znaczy się, przesadził mnie na koniec sali, tak, żebym była sama jedna dwie ławki za całą klasą, a do pierwszaków również nie mogłam się zbliżać.

Pewnego dnia zobaczyłam jak śliczny chłopiec wychodzi ze szkoły smutny, nie mogłam na to patrzeć i spytałam czy wszystko w porządku, a on wybuchł. Wybuchł do tego stopnia, że powiedział mi dużo smutnych rzeczy. To nas przybliżyło do tego stopnia, że już kilka dni później, kiedy zamknęli szkoły, umówiliśmy się. Przyjechał do mnie, gdzie dużo rozmawialiśmy, a później oglądaliśmy American Horror Story: Asylum, co, rzecz jasna, stało się „naszą rzeczą". Opowiedziałam mu w ciągu jednego dnia o tym, że zostałam dwukrotnie zgwałcona, że ćpałam, nie pominęłam oczywiście swojej długotrwałej depresji. Później przyszła jego kolej. Mówił dużo, długo, ale wcale mu nie przerywałam. Chciałam żeby czuł wsparcie. Stał się ważny z momentem, w którym powiedziałam
- Zawsze możesz do mnie przyjść, napisać lub zadzwonić. Będę zawsze

Nie była to oczywiście relacja smutna, dość wesoła, bo mam charakter lekko agresywny, więc dużo się biliśmy i, choć nigdy mi tego nie powiedział wprost, dawał mi fory.

Tego dnia obiecał mi, że nie zrobi sobie krzywdy.

Tego dnia obiecał mi, że nie weźmie narkotyków.

Egocentryk Where stories live. Discover now