‧̍̊˙· 𓆝.° 。˚𓆛˚。 °.𓆞 ·˙‧̍̊
Regulus zawsze uwielbiał zimę, chociaż sam do końca nie wiedział, dlaczego. Może przez płatki śniegu, wirujące w powietrzu, które mimo, iż na pierwszy rzut oka wyglądały tak samo były zupełnie inne? Przez puchowe, grube swetry, którymi mógł odziewać swoje znacznie wychudzone, pełne blizn ciało bez obawy o pytania innych ludzi, wynikające tylko z grzeczności? Albo za zapach świec waniliowych, dających mu choć trochę poczucia bezpieczeństwa i trzymających go w nadziei na lepsze jutro? Jednak zwykle płomyk świecy gasł tak szybko, jak złudne perspektywy.. szczęścia. Bo Regulus Arcturus Black tylko tego chciał. Być szczęśliwym. Życie niestety nie było dla niego aż tak łaskawe.. Zrozumiał to po pierwszym uczuciu zaklęcia Cruciatus na całym swoim ciele, zrozumiał to po nagłej ucieczce Syriusza , który go zostawił, zrozumiał to teraz, gdy w dłoniach trzymał list. Niby zwykły kawałek pergaminu.. ale czy na pewno? Łatwo oceniać, jednak nie zawsze wszystko wygląda tak, jak się wydaję. Bo życie tego marnego, drobnego szesnastolatka właśnie legło w gruzach. Nic już nigdy nie będzie takie samo. Na pewno nie teraz, gdy ma zostać śmierciożercą.
Kilkanaście metrów dalej, w pokoju wspólnym Gryffindoru siedział równie zamyślony James Fleamont Potter. On z kolei zawsze nienawidził zimy, chociaż nie jest to powodem większego zdzwiwienia, skoro każdy mu mówił, że był jak lato. Powiew letniego wiatru.. Świeży, pełen życia, pasji i optymizmu. Czemu więc czuł się tak.. pusto? Może jednak nie wszystko było tak idealnie, jak wyglądało? Dlaczego? Potter zadawał sobie to pytanie, od kiedy pamięta. Miał przecież najlepszych przyjaciół pod słońcem, kochających rodziców. Ba! Uczył się w Hogwarcie, najbardziej pożądanej szkole magii i czarodziejstwa na świecie. Szybko jednak zignorował tę natrętną myśl i wdał się w rozmowę ze słodką Lily Evans, mając nadzieję, że może w ten sposób zapomni. O Merlinie, jak bardzo się mylił..
__
Obecność gryfonów i ślizgonów razem w jednym pomieszczeniu nigdy nie może skończyć się dobrze. Wszyscy nauczyciele w Hogwarcie byli tego doskonale świadomi, dlatego profesor Slughorn dokładał wszelkich starań, by zapanować nad obiema grupami nastolatków. A James Fleamont Potter siedział właśnie w jednej z ławek i uważnie się temu przyglądał. No dobrze, przynajmniej próbował. Po lewej stronie mógł usłyszeć swojego najlepszego przyjaciela-Syriusza Blacka, który odwrócony do ławki za nimi skutecznie rozpraszał uwagę Remusa Lupina. Obiło mu się również o uszy ciche pochrapywanie Petera Pettigrew, z którym grał wczorajszego wieczoru w czarodziejskie szachy do późnych godzin nocnych. Znudzony zaczął przesuwać wzrokiem po czymkolwiek, co mogłoby skutecznie zwrócić jego uwagę. Udało mu się. Dostrzegł pewne ślepia tak bardzo podobne i zarazem inne w porównaniu do tych, które posiada jego przyjaciel. Czarne, hipnotyzujące oczy pochwyciły jego spojrzenie i, o dziwo, utrzymały z nim kontakt wzrokowy. I wtedy James Fleamont Potter zobaczył coś, czego nikt inny nie potrafił dostrzec. Zaczął więc dokładniej przyglądać się kościstej twarzy chłopca. Począwszy od pokaleczonych od nadgryzania malinowych ust, drobnego noska i piegów, które pomimo dzielącej ich odległości z łatwością mógł policzyć. Właśnie w tej chwili, James Potter po raz pierwszy w całym swoim życiu przejął się kimś obcym bardziej, niż samym sobą. I to go przytłoczyło. W końcu to był młodszy brat jego najlepszego przyjaciela! Musiał stąd jak najszybciej wyjść, zanim ktokolwiek mógłby coś zauważyć.
-Profesorze Slughorn, czy mógłbym wyjść do toalety?-spytał pośpiesznie.
Stary Ślimak spojrzał na niego oniemiały. Bowiem nikt chyba się nie spodziewał tak kulturalnej oraz zwykłej wypowiedzi po Jamesie Potterze. Nauczyciel odpowiedział zatem z zadumą:
-Oczywiście, panie Potter. Byle szybko.
Rogacz wstał gwałtownie, odporowadzony zaciekawionymi spojrzeniami przyjaciół.
Wybiegł z klasy, szukając drzwi do najbliższej toalety. Oparł się ramionami o umywalkę, przerażony uczuciem, które powoli w nim zakwitło. Ostrożnie, z lekkim strachem spojrzał w swoje odbicie w lustrze. I wtedy po raz pierwszy w jego głowie pojawiła się pewna myśl: "czy jego spojrzenie, aby na pewno nie jest tak puste, jak te Regulusa Blacka?".
Jedno było pewne. Musiał zrobić wszystko, aby uratować tego biednego chłopca.
CZYTASZ
Where Do Broken Hearts Go?
Fanfictionyou made me feel again made me dance circles 'round the pieces of your heart you made me feel again after the last time, didn't think that I could love