★★★

114 16 14
                                    

Istniała kiedyś planeta. Ziemianom znana była jako Supernova. Pewnego dnia wybuchła, przez co wszyscy jej mieszkańcy zginęli. Ale czy na pewno?

Na Supernovie, przed jej wybuchem, prowadzili spokojne życie Davidsonowie. Philip, znany bardziej jako Philza lub Phil, jego żona Kristin i ich 3-letni syn - George. Phil, ze względu na swoje wykształcenie, zdołał przewidzieć wybuch, ale niestety udało mu się to zbyt późno, by powiadomić o tym władze planety. Razem z małżonką postanowili uratować swojego potomka i wysłać go do swoich przyjaciół żyjących na Ziemii. Tak też zrobili, wsadzając małego George'a w najnowszy wynalazek głowy rodziny - sterowaną rakietę, którą następnie pokierowali w miejsce niedaleko przyszłego domu maleństwa.

Mieszkańcy Supernovy nie byli zwykłymi ludźmi. Mieli oni wyjątkową umiejętność, jaką była możliwość odczytywania z oczu, kim jest bratnia dusza danej osoby. Ziemianie myśleli, że to tylko plotki, ale gdy dowiedzieli się o jednym przetrwańcu wybuchu, zaczęli prowadzić poszukiwania, aby wykonać na nim doświadczenia. Byli oni oznaczeni przez czarną kropkę na szyi oraz żółtą obwódkę wokół tęczówki.

~~~

Wilbur Soot wyszedł z domu, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Spojrzał w niebo i automatycznie w jego głowie pojawiły się wspomnienia z przyjaciółmi, którzy czternaście lat temu zginęli.

- Gogy jest tak bardzo do was podobny... Gdybyście tylko mogli patrzeć stąd, jak się rozwija... - wyszeptał, a w jego oczach pojawiły się łzy.

Roił tak codziennie rano i wieczorem. Na początku dnia krótko opowiadał o postępach ich syna, a na koniec kładł się na leżaku w ogródku i przytaczał wydarzenia z minionego dnia.

Wrócił do kuchni, gdzie zobaczył swoją żonę - Sally oraz ich adoptowanego syna siedzących przy wyspie kuchennej i spożywających śniadania. Był piętnasty dzień października, co oznaczało pierwszy dzień George'a w nowej szkole. Byli zmuszeni się przeprowadzić do innego miasta przez zmianę miejsca pracy Willa. Młody Davidson nie miał im tego za złe, ponieważ w starej szkole nie został zbyt dobrze przyjęty przez rówieśników, jednak stresował się, że w nowej będzie tak samo. Bał się też, że ktoś zauważy znaki szczególne i pozna, że to on jest jedynym ocalałym mieszkańcem Supernovy.

Nie miał daleko, więc nie musiał wychodzić bardzo wcześnie z domu. Gdy powoli zbliżała się godzina, o której miał zjawić się w szkole, pożegnał się ze swoimi opiekunami, zarzucił plecak na plecy i wyszedł z domu, uprzednio głaszcząc swojego kota - Lucę (o7). Droga nie zajęła mu dużo czasu, tym bardziej że jak na początek jesieni było dość przyjemnie. Szkoła wyglądała... no cóż, jak szkoła. Szary, dość wysoki budynek z dużą ilością okien. Pchnął duże drzwi i wszedł do środka. Przed oczami ukazał mu się obszerny hol. Ściany były wyłożone cegłą, a na podłodze leżały płytki imitujące panele. Naprzeciwko wejścia wisiały dwie duże tablice informacyjne, po prawej stronie stała szara kanapa, przy której stały duże donice z roślinami. W lewej ścianie były otwory pełniące funkcje przejść do szatni oraz drzwi do sekretariatu i gabinetu dyrektora. Brunet podszedł do jednych z drzwi, zapukał, a po usłyszeniu cichego "Proszę!", nacisną na klamkę i wszedł do środka, gdzie spotkał najprawdopodobniej sekretarką i chłopaka, mniej więcej w jego wieku z lekko ciemniejszą karnacją i ciemnymi włosami. Był na pewno wyższy od George'a.

- Witaj, jestem Niki Jones (nazwisko wymyślone), a ty pewnie George Davidson? - chłopiec niepewnie kiwną głową. - Tutaj kolega oprowadzi cię po szkole. Będziecie chodzić razem do klasy, więc przedstawi ci też plan lekcji. Ja niestety muszę wracać do innych obowiązków, więc miłego dnia chłopcy!

George wyszedł z pomieszczenia za nieznajomym chłopakiem.

 - Cześć, jestem Zak Ahmed, ale wolę jak mówią do mnie "Skeppy" - powiedział, wyciągając rękę do towarzysza.

sᴜᴘᴇʀɴᴏᴠᴀ ~ ᴅʀᴇᴀᴍɴᴏᴛғᴏᴜɴᴅ ᴏɴᴇ sʜᴏᴛOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz