8 Lutego 2021 roku wylądowałam w wiosce pełnej zmutowanych mieszkańców przypominających wilki, na rozkazach czterech lordów tejże wioski i ich własnej Matki Boskiej.
Nigdy nie myślałam, że to się tak zacznie. Ani potoczy. Ani skończy.
Taki jest jednak urok życia, pełen niespodzianek które cię uderzą w twarz kiedy się najmniej tego spodziewasz. Bądź co bądź, chcemy prowadzić normalne życia z dreszczykiem emocji wynikającym z zakupu nowej gry lub gdy cię stać, domu.
Takie życie z całą pewnością chciał prowadzić Ethan Winters.
Nie było mu dane. No, może na parę wyjątkowo krótkich lat.
Jego historia zaczęła się gdy jego żona, Mia, zaginęła w trakcie wykonywania swojej pracy jako opiekunka. Znalazł ją po paru latach, ale gdzie? Na jakimś bagnie w Luizjanie, głęboko w piwnicy tamtejszej rodziny Państwa Baker, która dostała świra i mordowała i jadła miejscowych oraz turystów. Ależ on się wtedy zdziwił.
Zwłaszcza gdy Mia odcięła mu piłą łańcuchową rękę. A jeszcze bardziej jak po wbiciu jej siekiery w szyję, ona sobie radośnie go ścigała, jakby nigdy nic.
Okazało się, że ukochana Ethana pracowała dla światowej grupy przestępczej o jakże szanownej nazwie "The Connections". I nie zajmowali się jakimiś tam czołgami i miotaczami ognia, o nie.
Tworzyli wirusy, które miały zmienić ludzi w broń biologiczną. W mutanty, które nie ważne ile naboi w nie wypakujesz, one nawet tego nie poczują. Które mogą zmienić formę na najobrzydliwsze stworzenie jakie sobie można tylko wyobrazić.
Które mogą zmienić ludzi w ich własne marionetki.
Taką broń udało im się stworzyć. Nazywała się Eveline.
Miała tylko 3 lata.
Chociaż na tyle nie wyglądała, wirus sprawił, że zaczęła się starzeć w niewyobrażalnym tempie i kiedy Ethan stanął jej na drodze była już staruszką na wózku inwalidzkim.
A Mia należała do tej organizacji. I jej zadaniem było właśnie wychowywanie Eveline, która zarażając odpowiednią odmianą "pleśni" mogła przejąć kontrolę nad kim tylko chciała.
Zawsze jednak coś idzie nie tak.
Ich statek rozbił się niedaleko domu rodziny Baker i dziewczynce udało się uciec, zatruwając wszystkich członków rodziny, a tym samym wyzwoliła w nich najgorsze części ich duszy, zmieniając ich w prawdziwe potwory.
Przedtem byli naprawdę normalną rodziną. Eveline ich dopadła tylko przez to, że ją uratowali przed utonięciem. Przygnębiające, prawda?
Ethanowi udało się w końcu zatrzymać okoliczny terror, pokonując rodzinę i Eveline.
I uratował swoją żonę. Szczęśliwe zakończenie, jak wspaniale, szkoda, że tylko na jakieś niecałe cztery lata.
Kolejna organizacja zajęła się ich ochroną, biorąc pod uwagę co przeżyli i jakie informacje posiadali, nie byli nigdzie bezpieczni. Ale życie musi iść naprzód. Zostali przeniesieni do Europy, a konkretniej Rumunii. Urodziła im się naprawdę urocza córeczka, Ethan i Mia przeszli odpowiednie terapie i szkolenia i ich jedynym zmartwieniem było to, żeby ich córka nie była zarażona tą pleśnią ponieważ Ethan również okazał się być nią skażony.
To nie tak, że stracił tę rękę przez piłę łańcuchową, przyłatali mu ją spinaczami i magicznie dalej działała. Co wy sobie myślicie, to nie jest normalne mimo wszystko.
I tutaj na scenę wkraczam ja. Co ja mam z tym wspólnego? Z historią z Luizjany niewiele.
Z tą z Rumunii o wiele więcej.
CZYTASZ
Sick minds (Resident Evil Village)
HorrorLudzie są potworami. I ludzie tworzą potwory. Ale czy za tymi morderczymi maskami są jeszcze czymś innym? Rumuńska wioska w której wszyscy albo zginęli, albo zmienili się w krwiożercze bestie. Dziewczyna zaplątana w sytuację, która jej w ogóle ni...