"Bez cukru" - nie będę Wam słodzić.

251 18 11
                                    

mam nadzieję, że jest znośnie.
zero opisów, bo nie umiem i nie lubię w to.
to będzie głupie, sami to przyznacie na końcu.
seksy są, mniej więcej w jednej czwartej tego one shota (ale nie lubię tej części i długo myślałam, jak ją poprawić, więc lepiej będzie, jak pominiesz).
łzy mile widziane.
śmiech z matki Adriana i samego Adriana też, (ja serio widzę moją matkę robiącą to, co ona). z Marinette nie, bo umiera.
na koniec jest jeszcze pytanie.
na pewno nie będzie drugiej części (gdyby była też Lila, to by była, ale tak, nie widzę sensu).
Marinette na prośbę, albo raczej nie prośbę, tylko zgodnie z je** oczekiwaniami: @ciekawie_ci_powiem
ogólnie może napiszę inną wersję, z Lilą, bo też mi się tamta podoba.
więc au revoir, frajerzy(miśki)!

Adrien pracował w tej kawiarni, odkąd zaczął studiować, przychodziło tu sporo znanych osób. Między innymi ta dziewczyna w futrze, która kilka razy tam zawitała. Czasami rozmawiała z kimś o interesach przez telefon, a czasami po prostu się w niego gapiła, bądź przeglądała w nim coś i nigdy nie prosiła o cukier, zawsze akcentowała swoją odmowę słowami: bez cukru.
Chłopak już wiedział, jaką kawę zawsze zamawiała, bo to jemu przychodziło ją obsługiwać. Jego przyjaciel znikał za każdym razem, gdy tylko przekraczała próg tego miejsca.
Była bogata, ale nie była snobką.
Miała długie, ciemne, lśniące włosy, które zawsze wiązała, albo ktoś je dla niej wiązał i Adrien parę razy się zastanawiał, jakby to było ich dotknąć, czy były miękkie? sztywne? ciężkie?
Tego dnia też przyszła.
Usiadła przy tym samym stoliku, co zawsze, w drugim końcu pomieszczenia, i zdjęła futro. Ciekawe, jakich perfum dzisiaj użyła?
Ruszył w jej kierunku. O dziwo, nie miała przy uchu dzisiaj telefonu. Kiedy dotarł do stolika poczuł je, owocowo-kwiatowe, odrobinę zabarwione piżmem, nieduszące, jak te, których używała ostatnio, i pomyślał, że od dziś to mój ulubiony zapach i chcę, żeby używała go codziennie.
- Espresso - powiedziała, kiedy zapytał ją o zamówienie, czym go zaskoczyła, bo zawsze zamawiała Cappuccino z podwójną pianką, i zaraz dodała: - czekam na kogoś - tak, jakby chciała się wytłumaczyć ze swojej zmiany nawyków.
- Mleko? Cukier? - dopytał z czystej życzliwości, bo przecież wiedział, że odpowie: z mlekiem i bez cukru.
- Z mlekiem, bez...
- Cukru - przerwał jej i podniosła głowę, by na niego spojrzeć. Usta jej się lekko rozchyliły, jak gdyby w zaskoczeniu, że tyle pamięta. Sam nie wiedział, dlaczego jego pamięć działała tak wybiórczo. - Coś jeszcze?
- Ciasto z rabarbarem - znowu go zadziwiła, nigdy nie kupowała nic poza kawą.
Wrócił za kontuar, przekazał zamówienie bariście, a sam zaczął kroić dla niej ciasto - biszkopt z rabarbarem - na blacie pod ścianą.
Gdy się odwrócił z talerzykiem w ręku, stała niedaleko, za ladą i patrzyła w telefon z niesmakiem na twarzy.
- Patrz - powiedziała odwracając go w jego stronę. - Kolejny odwołał spotkanie, wystawię ocenę jego firmie - roześmiała się.
- Zapytaj go, dlaczego - poradził.
- Raz to zrobiłam i potem żałowałam. Ja już nie mam siły. Może to przez mojego ochroniarza? - zapytała retorycznie.
- A gdzie on jest? - postawił przed nią kawę i obok śmietankę.
- Na zewnątrz, nie pozwalam mu słuchać o moich prywatnych sprawach - dolała jej do kawy, kubeczek wypełnił się, aż z czubem. - Prawie co tydzień wynajmuję to miejsce na godzinę, żeby móc w spokoju pogadać z moim przyszłym chłopakiem o jego zainteresowaniach - Adrien rozejrzał się, rzeczywiście, nikogo poza nią tu nie było. - Więcej pieniędzy wywaliłam w te spotkania, niż gdybym miała iść z nimi wszystkimi do kina.
- Robisz casting na chłopaka?
- Bardziej na przyszłego męża.
- Och, dlaczego? - jedyne sensowne pytanie, jakie przyszło mu w tym momencie do głowy, opuściło jego usta tak szybko, jak się w niej pojawiło.
- Nie zostało mi już dużo czasu - odparła - a nie chcę zostawić fortuny, jaką osiągnęłam, państwu.
- Co?
- Nie może przepieprzyć jej na głupoty? - odpowiedziała pytająco, unosząc lekko brwi i marszcząc je. - Poza tym nie lubię, gdy ktoś mi mówi, co ja mam robić, więc może z nią zrobić, co chce, byleby nie dziesiąty model tego samego, sportowego samochodu - przewróciła oczami.
- A dzieci?
Wzięła kubeczek do dłoni i upiła, ciasto zdążyła już całe zjeść. Odetchnęła głęboko.
- Nie będzie ze mnie dzieci - zdawała się mówić prawdę, a Adrien chciał wiedzieć, dlaczego nie chce, albo nie może mieć dzieci. Chciał poznać ją lepiej. - Poza tym widziałeś dziecko, prowadzące jednoosobową firmę? Chyba tylko w tej bajce, boss baby, czy baby boss.
- Czym się zajmujesz?
- A ty? Prócz tego - zatoczyła ręką koło.
- Studiuję.
- Mhm - zamyśliła się, dość długo nic nie mówiła, więc chłopak wytarł blat. - A ty, nie chciałbyś? Kilka razy pokazalibyśmy się razem publicznie, kilka imprez, potem szybki ślub cywilny i wesele z rozdzielnością majątkową, bo już się nauczyłam, zamieszkałbyś u mnie, oczywiście w osobnym pokoju. Jedzenie i rachunki moje i dodatkowo karta z dziesięcioma tysiącami euro miesięcznie na jakieś twoje wydatki - czy ona mi się właśnie oświadczyła, nawet nie znając mojego imienia? Mało tego, powiedziała mi też, co od niej dostanę, jeśli się zgodzę.
Bariście, który przysłuchiwał się tej rozmowie, szklanki wypadły z rąk, potłukły się i narobiły rabanu.
- Niech pan się nie pokaleczy! - krzyknęła, a Adrien poszedł na zaplecze po miotłę. Kiedy wrócił, dodała: - o, moja była teściowa na takiej latała.
Gdyby nie oparł jej o ścianę, też by mu wypadła, z szoku.
- Czemu była? - zapytał, pomagając koledze sprzątać szkło.
- Bo jej synuś sobie wyniósł z mojego majątku prawie dwa samochody, które sam kupił i cały mój dom, pod pretekstem tego, że niby go zdradzam. Technicznie nie byliśmy razem, ale dla sądu tak. Podasz mi jeszcze ptysia? - oparła brodę na dłoni, a łokieć na blacie i uśmiechnęła się do niego miło. W taki sposób, że chciał odpowiedzieć tak, z wielką chęcią, na jej poprzednie pytanie, na każde jej pytanie. - Tego bez cukru.
Wyjął go zza szyby w kontuarze i położył na czystym talerzyku.
Wzięła łyżeczkę od kawy.
- Zastanów się - powiedziała kończąc krem ze środka. - Za tydzień znowu tu wpadnę na godzinę.
- Nie uważasz, że powinienem cię lepiej poznać? A ty mnie? - spytał, kiedy zabierała futro z krzesła.
- Jestem pewna, że jakoś się dogadamy, chyba że nie lubisz głośnej muzyki do północy. Albo możemy się umówić na randkę gdzieś indziej, miejsce i czas moje, zadzwoń - zabrała serwetkę w której była jej łyżeczka, rozprostowała ją i zapisała szybko numer. - Jakbym nie odbierała, dzwoń do szpitali.

Bez Cukru, czyli "nie będę ci słodzić"|| Miraculous ~ one shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz