❄1- T-shirt with the Number 9❄

552 29 11
                                    

Kageyama ułożył się wygodnie pod warstwą chłodnej pościeli co jakiś czas zmieniając swoją pozycję

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Kageyama ułożył się wygodnie pod warstwą chłodnej pościeli co jakiś czas zmieniając swoją pozycję. Jego oczy były zamknięte, powieki lekko drgały. Ze spokojem wdychał chłodne powietrze wpadające przez uchylone okno. Chłopak był gdzieś na granicy snu i rzeczywistości. Jego usta delikatnie się poruszały, jakby chciały powiedzieć coś ważnego, ale po chwili układały się w cienką kreskę, a ich wargi lekko się zaciskały. Kurczowo przyciskał kołdrę coraz bliżej swojej klatki piersiowej wtulając w nią swoją pobladłą jak porcelana twarz. Po jego czole spływały krople zimnego potu, a jego skórę pokrywały dreszcze.

Gdy Tobio zaczął coraz bardziej odpływać od samoświadomości, po jego pokoju rozniosło się dość głośne pukanie do drzwi, przez które chłopak gwałtownie otworzył oczy i podniósł się do siadu. Bolała go głowa, świat wirował. Oderwał ją od poduszki zdecydowanie za szybko.

- Wstawaj, bo spóźnisz się do szkoły!- powiedział donośny, pełen entuzjazmu głos zza drzwi.

- Już wstaję- odpowiedział cicho chłopak przecierając zaspane oczy.

Kiedy usłyszał kroki oddalające się od jego pokoju bezwładnie opadł na łóżko, odgarnął włosy do tyłu, a swój wzrok skierował na biały sufit. Ciężko westchnął i ponownie sięgnął po kołdrę z lekka się nią przykrywając chcąc poczuć na swoim ciele chłód połączony z miękkością tkaniny. Dzisiaj wyjątkowo nie chciał opuszczać swojego łóżka. Wizja spędzenia dnia w szkole napawała go niezwykłą irytacją i poddenerwowaniem.

- Tobio! Czemu nadal nie wstałeś?! Śniadanie czeka w kuchni!- rozległ się głos matki chłopaka, tak głośny, że było go słychać z dolnego piętra.

Kageyama powoli wypuścił powietrze przez nos i tak samo powolnym tempem wstał z łóżka. Niedbale ułożył na nim pościel, by ta przedstawiała ból jaki odczuwał z przymusu jej opuszczenia. Mimo że czarnowłosy zazwyczaj żył szybko, czasem potrzebował wolniejszego tempa, chwili, żeby zwolnić bieg. Bywały dni, kiedy nawet on był wszystkim zmęczony. Niekiedy nie potrafił znieść ludzi wokół siebie, szkolnych zajęć, hałasu. Wbrew wszystkiemu wiele rzeczy go przerastało. Nie należał do osób, które otwarcie dzielą się swoimi problemami, uczuciami. Wolał je ukrywać, nie rozgadywać się, ignorować. Przecież i tak nikogo to nie obchodzi.

Był wybuchowym człowiekiem, trochę zaborczym z dość egoistycznym nastawieniem. Jego częste napady gniewu sprawiały, że w istocie nie miał żadnych przyjaciół, których uznał by za swoich, choć była jedna osoba, która bardzo uparcie próbowała nawiązać z nim kontakt.
Jedyną pociechą byli koledzy z licealnej drużyny siatkarskiej.


Zszedł po schodach i od razu udał się kuchni, nie chciał niecierpliwić swojej rodzicielki. Wyglądał na dość zmęczonego. Dla jego mamy był to niecodzienny widok, lecz mimo wszystko postanowiła zachować milczenie i pozwoliła synowi spokojnie zjeść posiłek, który przygotowała. Nie mieli dobrego kontaktu, rzadko rozmawiali ze sobą szczerze, a jeżeli już to były to tylko krótkie pogawędki podczas wspólnej kolacji .Chłopak nie zwierzał się rodzicielce ze swoich problemów, chciał w jej oczach wyglądać na osobę odpowiedzialną, zaradną i samodzielną, nie tak, jak jego ojciec, który zostawił ich, gdy Kageyama miał zaledwie cztery latka. Jedyne co pamiętał z tamtego okresu to częste krzyki i płacz mamy. Kiedy kobieta z czystego sentymentu i matczynej miłości oglądała albumy ze zdjęciami syna, a także wtedy, gdy na niego patrzyła wypowiadała jedną frazę, „ Jesteś tak bardzo podobny do swojego ojca" po czym czule się uśmiechała.
Chłopak nie wiedział, czy powinien cieszyć się z tego faktu. Miał mu za złe, że ich porzucił i urwał kontakt. Praktycznie go nie znał, pamiętał wszystko jakby przez mgłę spowitą w rodzinne spory.

- Podwieźć cię?- zapytała kobieta machając kluczami przed oczami chłopaka.

- Nie trzeba- rzucił krótko zakładając torbę na ramię.

Szedł do szkoły powolnym tempem, wzrok utkwił w chodniku, po którym stąpał. Dzisiaj czuł się zdecydowanie nieswojo, trochę jak cień samego siebie. Próbował znaleźć pociechę w treningu, który miał odbyć się po zajęciach, ale wizja współpracy z osobami na niższym poziomie umiejętności niż on przyćmiewała radość z dobrej zabawy. Wygrana była wszystkim, na czym mu zależało, zaś porażka plamą na honorze. Na uciechę z gry nie było czasu. W takie dni jak ten nawet on sam niezbyt przykładał się do ćwiczeń, a za każde dzisiejsze niepowodzenie będzie obwiniał innych zawodników na boisku, w większości Hinatę, z którym przyszło mu współpracować jako rozgrywający. Trud przyznania się do błędu był większy niż mógłby się wydawać.
To trochę jak alergia.
Na ludzi i ich błędy.

- Oi, Kageyama!- rozbrzmiał znajomy czarnowłosemu głos, kiedy tylko ten przekroczył szkolną bramę- Czemu jesteś tak późno?- dopytywał rudowłosy chłopak wyrównując z nim krok.

Shouyuo odpowiedziała jedynie cisza jaką pozostawił po sobie Tobio przyśpieszając tempo i znikając za szkolnymi drzwiami.

Zajęcia minęły opornie, jakby od niechcenia, czas wydawał się stać w miejscu. Chłopakowi zdarzyło się zasnąć na jednej z lekcji, powieki mimowolnie zaczęły opadać na jego zmęczone oczy. Kiedy w każdym z pomieszczeń rozbrzmiał ostatni dzwonek Kageyama bez pośpiechu spakował swoje rzeczy do torby i opuścił klasę. Kierował się prosto na halę. Wyszedł ze szkoły, przeszedł korytarz dzielący ów budynek od sali gimnastycznej i otworzył duże, metalowe drzwi. W środku było słychać pisk sportowego obuwia i odbijanie piłek. Mimo miłości jaką darzył siatkówkę chciał odwrócić się na pięcie i udać w przeciwnym kierunku.

- Oi, już się bałem, że nie przyjdziesz!- ponownie do uszu chłopaka dobiegł entuzjastyczny ton głosu Hinaty, który wymachiwał do niego rękoma z końca hali.

Kageyama wziął głęboki oddech i przekroczył próg pomieszczenia.

- Dobrze, że przyszedłeś- powiedział troskliwym głosem Sugawara kładąc dłoń na ramieniu swojego rozmówcy.

Bo relację międzyludzkie były czymś w czym Kageyama nie umiał się odnaleźć. Można powiedzieć, że w tym temacie był trochę... Niebieski.

Gdy słońce wschodzi | Kageyama Tobio | Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz