Latem treningi niezwykle się dłużyły. Ze względu na ładną pogodę większość czasu chłopacy spędzali poza terenem szkoły skupiając się na poprawieniu swojej szybkości. Przebieżki, biegi długie, biegi krótkie, sprinty. Kageyama lubił wysiłek tego typu, był dla niego satysfakcjonujący, a każdy wyścig wygrany z Hinatą dodawał mu pewności siebie. Pojedyncza, nawet najmniejsza kropelka potu spływająca po jego twarzy sprawiała, że chciał biec jeszcze szybciej, czuć więcej wiatru w swoich kruczoczarnych włosach. Czerpał przyjemność z każdego wziętego pośpiesznie oddechu, każdego kroku. To jak uzależnienie. Adrenalina uderza do głowy bardziej niż alkohol, jedyne czego chcesz to biec więcej, dalej, szybciej.
Po zakończonym biegu Tobio zawsze kładł się na trawie i łapczywie, lecz z zadowoleniem nabierał powietrza do płuc. Czuł jak orzeźwiający tlen przechodzi przez cały jego organizm, wiruje w nim, przeszywa na wylot.Tym razem było jednak trochę inaczej. Biegł jakby wolniej, mniej się przykładał. Wyglądał markotnie, tak się również czuł. Podczas zajęć stronił od towarzystwa, a Shouyuo, który nachalnie mu się naprzykrzał chcąc z nim pogadać zmartwiony jego samopoczuciem irytował go przyprawiając o ból głowy. Gdyby nie fakt, że trening miał się skończyć za piętnaście minut, pewnie wybuchłby gniewem. Zbyt długo go w sobie dusił.
Szatnie opuścił od razu po zabraniu z niej torby treningowej, nie miał siły ani ochoty na zmianę ubrania. Od razu ruszył w drogę do domu.
Słońce powoli zaczynało zachodzić, niebo wydawało się płonąć, kolory oddawały obraz ognia. Wyglądały trochę jak włosy Hinaty. Były tak samo intensywne w swoich odcieniach.Zachody słońca miały w sobie coś kojącego, coś, czego Kageyama wyraźnie potrzebował. Za dnia wszystko wyglądało zwyczajnie, lecz zachodzące słońce dodawało nieco magii dla tej pospolitości. Sprawiało, że rzeczywistość przybierała ciekawszych barw. Krajobrazy stawały się bardziej wyraźne, uczucia i przemyślenia bardziej szczere i dosadne.
Mimo wszystko, skupienie się na pozytywach było dla chłopaka trudniejsze, bardziej skomplikowane. W powietrzu, którym oddychał unosił się gorzki zapach wspomnień, nie chciał zniknąć. Przypominał o rzeczach i ludziach, których czarnowłosy nie chciał pamiętać. Błędy przeszłości wracały do niego zbyt często, a jeszcze częściej się powtarzały. Rzutowały na teraźniejszość, którą Tobio pragnął zbudować na nowo. Chciał, żeby była bardziej solidna, trwała, nie przynosiła bólu i niepotrzebnych nieporozumień.
Wracał do domu sam. Nie chciał z nikim rozmawiać, czuł potrzebę przebywania tylko i wyłącznie w swoim towarzystwie. Ale czy aby na pewno? Może były to tylko kłamstwa, którymi się karmił, bo było to łatwiejsze niż opowiadanie o swoich uczuciach. Po co miałby z kimkolwiek rozmawiać? I tak nikt by go nie zrozumiał, nie uwierzył, że chce i stara się zmienić. Oceniliby go przez pryzmat przeszłości, a to akurat kwintesencja istnienia każdego człowieka. Łatwiej jest komuś pokazać jego błędy niż powiedzieć jak można je naprawić. A Tobio wiedział o tym lepiej od kogokolwiek innego.
- Kageyama!- po okolicy rozległ się donośny krzyk rudego chłopaka, który pędził na rowerze chcąc dogonić swojego rozgrywającego- Już myślałem, że cię w życiu nie dogonię- powiedział zdyszany zatrzymując się na chwilę, by zejść ze swojego dwuśladu i dotrzymać kroku przyjacielowi.
Czarnowłosy obdarzył go jedynie przelotnym, chłodnym spojrzeniem. Mimo wszystko nie zrażony tym gestem Hinata kontynuował swój monolog, licząc na to, że zainteresuje sobą niedoszłego rozmówcę.
Zdegustowanie Tobio z każdą chwilą narastało. Nie miał nic przeciwko wspólnym powrotom do domu, nawet czasem wdawał się w jakąś dyskusję z rudowłosym, aby droga minęła nieco szybciej.
Ale nie dziś, nie w tym momencie.- Wiesz...- zaczął Shouyuo uważnie przyglądając się rozgrywającemu- Jesteś dziś taki trochę bardziej ponury niż zwykle, coś się stało?- zapytał, ale odpowiedział mu jedynie szum liści, które rozrzucał po chodniku lekki wietrzyk.
Po tym, jak Kageyama zignorował jego pytanie między nimi nastała cisza, którą po dziesięciu minutach rudowłosy postanowił ponownie przerwać.
- Jak coś się dzieję, to możesz mi o tym powie-
- Czemu wydajesz dźwięki?- przerwał oschłym głosem chłopak patrząc przed siebie obojętnym wzrokiem. Każde wypowiedziane w jego stronę słowo przytłaczało jego myśli.
Po tych słowach zapał Hinaty zniknął, a razem z nim chęć rozmowy i podjęcia jakiejkolwiek interakcji. Popatrzył na surowy wyraz twarzy kolegi i jego bladą cerę. Malowało się na niej zmęczenie.
Wbrew prostego charakteru i osobowości rudowłosego jego oczy dostrzegały u ludzi to, co chcieli ukryć przed innymi. Widział swego rodzaju ból istnienia i był to powód, przez który więcej nie zamienił z nim ani słowa, szedł jedynie obok skupiony na prowadzeniu roweru. Rozstali się jak zawsze w połowie drogi. Zanim rozeszli się w swoje strony Kageyama rzucił przelotne spojrzenie w kierunku Shouyuo, kiedy ten wsiadał na rower. Chłopak go nie odwzajemnił, od razu ruszył do domu.Leżąc już w łóżku, za którym tak bardzo tęsknił podczas aktywnie spędzonego dnia, karał się w myślach za to, jak surowo potraktował atakującego, który niczym sobie na to nie zasłużył, bo jedyne czego chciał, to zaoferować pomoc. Bycie mną jest takie kłopotliwe, pomyślał i przetarł palcami oczy z zażenowania własnym zachowaniem. Czuł się jak tchórz, nie umiał przyznać się nikomu do swojej bezsilności.
CZYTASZ
Gdy słońce wschodzi | Kageyama Tobio |
Fiksi PenggemarBo relację międzyludzkie były czymś w czym Kageyama nie umiał się odnaleźć. Można powiedzieć, że w tym temacie był trochę... Niebieski. 🌼Status- Zakończona [2021r] [3762słów] ✨Osiągnięcia✨ #13 w kategorii KageHina- 16.10.2022 #11 w kategorii Kageya...