Prolog

9 2 2
                                    

1000 lat wcześniej

Był ciemny las, przez które światło księżycowe oświetlało niewielką część terenu. Wiatr powiewał delikatnie a w powietrzu, unosił się dziwny zapach... Dokładniej odór bitwy, która miała się niedługo odbyć. Dookoła pewnego kręgu z kamieni ustawiło się 40 jednakowych osób. Wszystkie miały kaptur na głowie, były podobnej wielkości, a także nie było widać twarzy z powodu masek. Trudno było także rozpoznać czy to były kobiety a może mężczyźni. Oni jednak aż za dobrze wiedzieli, kto kim był. Byli naprawdę wykształceni i wiedzieli więcej od zwykłych osób. Wiedzieli także aż za dobrze, że i Uzdolnieni i Łowcy Nagród polegną w jakże intensywnej bitwie. Zwróceni do siebie twarzami ostatecznie po długiej, 30-minutowej ciszy ściągnęli równocześnie maski wraz z kapturem. Wtedy było już widać, kto kim był. Byli to i mężczyźni i kobiety po 20, którzy mieli blady odcień skóry. Można by to nawet porównać do śniegu padającego w zimę. Jedni mieli brązowe włosy, inni byli blondynami, a nieliczni posiadali bardzo jasne włosy w odcieniu szarego, a nawet i bieli. Jednakże jedna ze zgromadzonych osób wyróżniała się najbardziej. Dokładniej to była kobieta o krwistoczerwonych ślepiach, które w blasku księżyca wyglądały bardzo tajemniczo oraz żądne krwi. Skóra, tak jak u każdego, była wręcz blada w odcieniu ściany. Włosy były rude oraz lekko falowane a od prawego oka do policzka kierowała się długa, krwistoczerwona kreska po podrapaniu przez prawdopodobnie jakieś zwierzę. Spojrzała na każdego ze zgromadzonych, którzy stali równo na baczność oczekując na jej ruch czy słowo. Kobieta wtedy uśmiechnęła się kącikiem ust i ręką potem zrobiła coś na kształt pentagramu. Wszyscy usiedli szybko na pniach drzew. Kiedy kobieta zrobiła do końca, znak rozświetlił się delikatnym, złotawym światłem ukazując w poświacie bestie podobne do wilków, jednak były to tak naprawdę Złotomówcy. Kreatury, które miały za zadanie strzec czegoś, co należało do nich. Wszystko jednak wyszło spod kontroli, stracili nad nimi panowanie i obecnie mają z nimi liczne problemy. Zmarszczyła brwi, spoglądając lekko niechętnie na resztę. Było po niej widać, że nie lubiła zbytnio takich spotkań.

- Widzicie, co to jest? To są kreatury, które nie miały nigdy wyjść na światło dzienne. One miały służyć nam jeszcze zanim zostały one w niepowołanych rękach przypilnowane. Powiedzcie mi w takim razie jakie macie propozycje co do tego? - zaczęła rudowłosa kobieta, spoglądając na pozostałych. Reszta była skupiona jednak cały czas była cisza, która ją denerwowała. Gniewnie spojrzała na najbliższą siebie osobą. Była to kobieta o szmaragdowych oczach, czarnych jak noc włosach oraz mające uszy jak u elfa - A może ty, Filiano.. Powiedz mi, co. to. jest? - wycedziła do niej rudowłosa, za to tamta westchnęła ciężko, mając kamienną twarz.

- O pani północy, to jest Złotomówca.. A raczej nim był, bo teraz wygląda jak kupa gnoju składająca się z duszy, pyłu oraz wspomnień z nutką magii, którą nawet i my nie potrafimy zapanować. - stwierdziła na sam początek Filiana. - Inaczej mówiąc z moich wizji, wynika że nazwali je nie Złotomówcy a Krwawobójcy. - dodała na koniec, wzruszając obojętnie ramionami.

- Super, wiesz coś więcej? - spytała znowu rudowłosa kobieta, spoglądając na nią oczami pełnymi nadziei a nawet i rozpromienienia. To była naprawdę jedyna osoba, w którą pokładała ogromną nadzieję

- Ukrywają się głównie w Jaskini Rose w najciemniejszych kątach, jakie świat kiedykolwiek widział. Umieją naprawdę wiele, oj naprawdę wiele.. Żaden Uzdolniony nie potrafiłby ich jakkolwiek oswoić a co dopiero zabić. - powiedziała na sam początek Filiana, by po chwili przełknąć ślinę i zacząć ponownie - Potrafią znikać na jakiś czas, teleportować się przez cień, posiadają ostry ogień a ugryzienie przez niego, powoduje najpierw zatrucie, a następnie śmierć - kontynuowała, słysząc potem westchnięcie zdumienia. Rudowłosa, która stała na czele tej rozmowy słysząc to, wyciągnęła rękę przed siebie, w geście uciszenia a każda osoba zamilkła, jakby od tego zależało ich życie. Nikt więcej nie raczył się odezwać. Ruda westchnęła ciężko i spojrzała na pozostałych.

- Dobrze, dzięki Filiana.. Wiecie chyba dobrze, że za kolejne 1000 lat będzie nowy Uzdolniony. Proszę wtedy, abyście się nie ingerowali w życie tej osoby, bo ma sobie radzić sama, jasne? - zapytała, a pozostali kiwnęli głową, mówiąc jedynie "Dobrze Diano". Rudowłosa zwana także Diana spojrzała na resztę, uśmiechając się szeroko i zaklaskała w ręce.

- Wybornie. Skoro tę kwestię mamy omówioną to w takim razie możemy wracać.. - odpowiedziała na sam koniec - Chyba że macie jakieś pytania to wtedy pytać, bo za chwilę czas się nam skończy - dodała szybko, patrząc szybkim wzrokiem na resztę, która nie odezwała się ani słówkiem.

- Skoro nikt nie ma pytań, spotkanie ogłaszam za zakończone.. W razie jakichkolwiek pytań wiecie gdzie mnie szukać. Teraz jednak spadać, zanim nas ktoś przyłapie! - krzyknęła do nich, zakładając kaptur z maską, by potem rozpłynąć się dosłownie w pył i zniknąć zostając zwianą na północ. To samo stało się z resztą, tylko że ich pył był w innych odcieniach. Takim o to przyjemnym akcentem zakończyło się spotkanie Świętej Czterdziestki, którzy byli dosłownie bogami. Chociaż to nie oni stworzyli świat, ale i tak potrafili wielkie rzeczy, o których świat nawet nie słyszał.

Tydzień po spotkaniu

W powietrzu na Polu Marzeń mieszczącym się niedaleko tego samego lasu, gdzie tydzień temu miała spotkanie Święta Czterdziestka, było można wyczuć zapach ogromnej ilości krwi. Szum wiatru zagłuszał krzyki bólu, które niosły się po okolicy, jakby właśnie obłąkane dusze szukały ratunku z Pośredniej Krainy Umarłych. Rudowłosa Diana wraz z pozostałymi ze Świętej Czterdziestki oglądała to, co właśnie się zaczęło. Dla nich to było coś normalnego jednak dla tych, co żyją na ziemi teraz to była wręcz wojna. Oni nazywali to już Wielką Bitwą Ras. W tym momencie biły się dwie dość dobre rasy - Uzdolnieni, a także Łowcy Nagród. Jeśli myśleliście, że Łowcy Nagród to tutaj zwykli ludzie to się grubo mylisz. Łowcy Nagród posiadają także magiczne zdolności jednakże w innym aspekcie w porównaniu do niektórych istot magicznych. Władają głównie ogniem, naturą a nieliczni nawet światłem. Są także przypadki, którzy mają tylko sztukę przywoływania zwierząt do lepszego wychwycenia swojej ofiary, ale to już zależy. Walka tych dwóch ras była naprawdę zacięta jednak ostatecznie, po długich walkach na bitwie, niewielka ilość Uzdolnionych ostatecznie pokonała z pomocą swoich duchów Krwawobójców oraz Łowców Nagród. Ich jednak zostało naprawdę niewiele. Z perspektywy osoby trzeciej, która jest tylko zwykłym człowiekiem, można zauważyć nie Wielką Bitwę Ras, lecz ścięte drzewa, które rosły na polu. Wzrok Diany przyciągnął najbardziej jednak nie lejąca się krew, nie wielką ilość truchła poległych a zawiniątko w kolorze pudrowego różu pobrudzone krwią jednej z ofiar. Sama Diana nie spodziewała się, że na polu bitwy pojawi się jakieś dziecko. Jako iż była znana z braku jakichkolwiek emocji oprócz obojętności, gniewu oraz lekkiego sarkazmu postanowiła się jakoś zlitować. Wstała ze swojego miejsca i powolnym krokiem podeszła do lustra. Westchnęła ciężko, zastanawiając się, po co to robi, skoro współczucie tylko przeszkadza jej w życiu, szczególnie na tak ważnym stanowisku. Patrzyła tak w nie do momentu, kiedy zmieniła się w pył, pojawiając się przy zawiniątku. Chwyciła je lekko w ręce, a pomimo jej obojętności uśmiechnęła się słabo.

- Wiesz co nie jesteś tutaj ani trochę bezpieczna... - powiedziała do małej istotki kręcąc głową. Spojrzała na niebo gdzie było jej miejsce i pierwszy raz odczuła niepewność. Miała ją ukryć? Oddać? Przenieść w przyszłość? Może nawet zabić ją? Fakt, była okrutna niektórymi momentami, ale nie aż tak by zabić dziecko, jednakże nie wiedziała co mogła by zrobić. Co było najlepszym wyjściem? Na to pytanie po jakimś czasie uzyskała odpowiedź wpadając ostatecznie na pomysł, aby przenieść ją do przyszłości zostając przy jej wieku. Jako taka bogini mogła sobie na to pozwolić. Podniosła swoją rękę tak, aby mieć ją na jej czole by następnie zacząć szeptać cicho jakieś słowo. Wtedy zaczęły się powiadać białe motyle lśniące w świetle księżycowym wirujące dookoła tworząc tym samym wielki portal jak do innego świata. Jednak tam, za tym portalem był identyczny świat, lecz w przyszłości. Podniosła zawiniątko wyżej by włożyć ją bardziej do tego portalu a następnie westchnęła cicho wpatrując jak ta znika. Zamknęła portal i odwróciła się plecami wracając na swoje miejsce, gdzie przesiadywała.

- W takim razie do zobaczenia za kolejne kilka lat - rzuciła jedynie na wiatr i odeszła zostawiając to co zrobiła za sobą. Przeczuwała, że nie raz się spotkają, dlatego na kolejne spotkanie już się nie mogła doczekać.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 20, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

UzdolnieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz