🐾Rozdział 7🐾

2.7K 130 24
                                    

~ Derek ~

- Mała Omgeo.. proszę.. - mówiłem, lecz młodszy nie chciał mnie słuchać.

Jego wilk wyczuwał, że to ja zabiłem Oskara, dlatego teraz płacze i próbuje się przede mną bronić. Zadrapał mnie kilka razy, ale od razu się zagoiło. Nie boli mnie żadna rana, zadrapanie, czy kopnięcie. Boli mnie to, że się mnie boi i nie potrafię go uspokoić.

- Mała Omego...

- P.przestań! - krzyknął i rzucił we mnie poduszką.

Zauważyłem jednak bardzo ciekawą i istotną sprawę. A mianowicie jego nogi. Nie poruszył nimi ani razu, a ruchy jego rąk są słabe i przy każdym wysiłku syczy z bólu. Zaczyna mnie to niepokoić, bo nie wiem czy nie jest na coś chory, a może być to bardzo poważne.

Po kilkunastu minutach się uspokoił i opadł plecami na łóżko ze zmęczenia. Wyciągnąłem rękę i przeczesałem mu włosy, ale ten się wzdrygnął i zacisnął oczy, tak jakby czekając na uderzenie.

Wiedziałem, że Oskar mu coś zrobił.

- Nic ci nie zrobię. Obiecuję. - powiedziałem, ale chłopak nadal miał zamknięte oczy.

Poddałem się i wstałem z łóżka z westchnięciem. Usiadłem na fotelu obok i wypiłem szklankę wody. Chłopak spojrzał na mnie i na szklankę z pragnieniem. Nalałem więc do niej wody i podałem mu delikatnie. Omega szybko wziął naczynie i wypił wszystko. Zachowywał się, jakby nie pił co najmniej z miesiąc.

- Wow.. Chyba chciało ci się pić. - uśmiechnąłem się, a on spuścił głowę i oddał mi pustą szklankę - Chcesz jeszcze? - spytałem, na co pokiwał lekko głową.

Nalałem więc jeszcze raz tyle i spotkałem się z tą samą reakcją. Wypił całą butelkę, po czym zobaczyłem, że kącik jego ust się lekko podnosi. Odetchnąłem szczęśliwy i wyciągnąłem do niego rękę. Spojrzał na nią niepewnie, ale po chwili zaczął ją wąchać. Uśmiechnąłem się widząc to i czekałem na dalszy rozwój wydarzeń.

Chłopak zbliżył się jeszcze bardziej i dotknął ręki nosem. Wiem, że nie mogę się poruszyć, ponieważ go spłoszę. Jest jak dzikie zwierzę, które trzeba oswoić. Nie wiem hak można doprowadzić kogoś do takiego stanu. Jak można Swoją Omegę tak traktować, że teraz się wszystkiego boi. Jest to nieludzkie i niemoralne.

Wilkołaki powinny się wspierać i sobie pomagać, a nie wybijać bez powodu i niszczyć psychicznie. Jesteśmy dumnym gatunkiem, w którym są pewne wyjątki, za które jest nam wstyd. Po prostu oni widzą w innych tylko zabawki, bądź pionki do swoich chorych gier.

Spojrzałem na omegę, lecz on nadal miał spuszczoną głowę. Jeszcze ani razu na mnie nie spojrzał. Jest to trochę niezręczne, bo gdy się kogoś poznaję, to zazwyczaj patrzy się na tą osobę.

- Mała Omego.. - odezwałem się po chwili - Możesz odpowiedzieć na parę pytań? - powiedziałem spokojnie, a on się wzdrygnął i zaprzeczył głową.

Westchnąłem i zawołałem Marcusa. Kazałem mu przynieść jedzenie dla chłopaka, na co ten kiwnął głową i poszedł po jakąś żywność. Patrzyłem na omegę, który skulił się na końcu łóżka, gdy tylko zobaczył, że wchodzi inny wilkołak. Uśmiechnąłem się lekko do niego, ale to nic nie dało.

- Znalazłem owoce i jakieś słodycze. Na normalny posiłek trzeba jeszcze dwie godziny poczekać. - powiedział beta wchodząc do pokoju.

Kiwnąłem głową i położyłem jedzenie obok młodszego, tak aby miał do niego dostęp. Omega popatrzył na to i oblizał usta.

- To dla ciebie. Możesz zjeść ile tylko chcesz. - oznajmiłem spokojnym głosem.

Chłopak nadal patrzył na jedzenie, jednak nie poruszył się nawet o milimetr. Zdziwiło mnie to, ponieważ wydaję mi się, że nie jadł od dłuższego czasu. Zmarszczyłem brwi próbując rozgryźć zachowanie młodszego, ale nic nie znalazłem. On nadal wpatrywał się w owoce, tak jakby pożądanym wzrokiem, ale nic nie zrobił. Zacząłem myśleć co mogło spowodować to zachowanie i doszedłem do wniosku, że był pewnie tresowany, jak zwierzę w cyrku. Co ma robić, co jeść, co mówić i kogo słuchać. Westchnąłem i spojrzałem na omegę.

- Hej.. Możesz to zjeść. Nikt ci nic nie zrobi. To wszystko jest twoje. - zacząłem mówić, ale nie za bardzo wiedziałem jak i co. Jednak nie było żadnej reakcji na to.

Przecież on był pewnie tresowany i ma jakieś komendy.

- Em.. Jedz to. - powiedziałem bardziej rozkazująco i twardo, na co chłopak podszedł bliżej żywności i zaczął powoli jeść.

Uśmiechnąłem się i odetchnąłem z ulgą patrząc na to. Omega jadł szybciej niż najbardziej głodny alfa, jakiego widziałem. Otworzyłem szerzej oczy w zdumieniu gdy dotarło do mnie, że całe jedzenie jest już zjedzone, włącznie z pestkami, skórkami i papierkami od słodyczy. Opadła mi po prostu szczęka, gdy to zobaczyłem.

- Wow.. - zdołałem z siebie wyrzucić, a on oblizywał się włącznie z palcami u rąk - Smakowało ci? - spytałem nadal niedowierzając.

- B.było dobre, Panie.. - wydukał cichutko i wrócił do poprzedniej pozycji.

Jedyne co mi się nie podobało, to to, że nazwał mnie "Panem". Nie to, że to coś bardzo złego, ale zazwyczaj omegi mówiące tak są po prostu niewolnikami. Nie chciałem by tak mówił, ale wiedziałem, że na razie nic z tym nie zrobię, ponieważ nie wiem jak to zrobić. Po pierwsze on mi ni chuja nie ufa, a po drugie jest tresowany, czyli nie zna niczego innego poza tym, co wpoili mu w przeszłości.

- To dobrze. - uśmiechnąłem się lekko chcąc złapać z nim kontakt wzrokowy, co nigdy nie nadeszło - Muszę wracać do pracy. - westchnąłem i wstałem. Idąc do drzwi odwróciłem się do chłopaka - Rozgość się. Pokój jest twój. - posłałem w jego stronę mały uśmiech i wyszedłem z pomieszczenia.

Zamknąłem za sobą drzwi i ruszyłem korytarzem do mojego biura. Idąc rozmyślałem nad tym jak zbliżyć tą Małą Omegę do siebie, aby mi zaufał i opowiedział trochę o swojej przeszłości. Nie wiem czy ktoś z tego stada ją zna, bo tylko jedna osoba zainteresowała się nim, gdy byliśmy jeszcze u nich w obozie.

- Derek!! - usłyszałem za sobą krzyk, więc stanąłem i się odwróciłem. Zobaczyłem biegnącego do mnie Cole'a ze zmartwionym wyrazem twarzy, jakby miał się zaraz rozpłakać.

- Co się stało? - spytałem gdy znalazł się obok mnie.

- Buck.. Nie ma go.. Szukałem wszędzie, ale jego zapach urywa się przy wejściu do lasu.. - sapał szybko i ledwo zrozumiale - Derek.. Mój brat zniknął! - wykrzyczał, a ja spoważniałem.

- Przyszykuj alfy..

- Nie! On ma dostać teraz gorączki. Nie będę narażał go na oznaczenie i gwałt!

- Dobrze.. To przyszykuj bety. - powiedziałem spokojnie, ale władczo, na co pokiwał głową - Znajdziemy go. - poklepałem go po ramieniu.

- Ufam ci. - powiedział i pobiegł po wojowników.

Poszedłem szybko do biura aby się przebrać i poszedłem na dół przed wejście do willi. Jeżeli Buck zniknął w czasie gorączki, to jest w wielkim niebezpieczeństwie. Nie możemy dopuścić, aby jakiś napalony alfa go oznaczy, bo stracimy ważną dla nas omegę.

- Derek? - usłyszałem głos wujka, który wraz z tą kobietą, która jest medykiem podeszli do mnie - Co się dzieję? Czemu Cole wezwał wojowników?

- Buck zniknął. Musimy go znaleźć, więc od teraz ty zażądzasz. Masz zająć się nowymi i przypilnować omegi. - rozkazałem i zmieniłem się w wilka.

- Stilesa?

~ Tak - odpowiedziałem i pobiegłem w stronę wojowników.

^^^^^^^^^^

- jako ludzie.
~ jako wilki.

(Przepraszam za błędy)

Miłego czytania na Wattpadzie♡♡

My Alpha // [18+] (A/B/O)✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz