~ Scott ~
Od przyprowadzenia nas do nowej osady minęła około doba. Jest nawet spoko, oczywiście nie wliczając tej zjebanej bety, która się do mnie klei gorzej niż miód.
- Ale Scotty! - krzyknął radośnie - No proszę! Jeden całus!
Zwariuję.
- Nie! Nie! I nie! - warknąłem i odepchnąłem go od siebie.
Jak on mnie wkurwia. Nie mógł se znaleźć kogoś innego? Kogoś kto będzie chciał go cały czas przytulać i całować? Musiał se wybrać najbardziej nieodpowiednią betę do tego. Nie nadaję się na takie czułości. Nie rozumiem tego jak beta z betą mogą się tak bardzo kochać. Przecież nic ich nie łączy, tak jak alfę i omegę. Oni się mogą połączyć, do tego mają gorączkę i ruję, a my? Nic.
Chłopak cały czas się uśmiechał i skakał radośnie wokół mnie. Cieszę się, że miał w pokoju i kanapę i łóżko. Nie musiałem dzielić z nim miejsca do spania, co go trochę zasmuciło.
No trudno się mówi.
Od rana nie daje mi spokoju. Chciałem przejść się do mamy, aby z nią porozmawiać na temat tego wszystkiego. Muszę też zajrzeć do Luny. Dawno nie rozmawialiśmy..
Pamiętam jak Alfa przyprowadził tą omegę. Miałem wtedy dwanaście lat, a on około jedenaście. Gdy go zobaczyłem, od razu coś mi zaświeciło, że mam się nim opiekować i nie pozwolić aby działa mu się krzywda. Nie wiem dlaczego, ale mój wilk wariował i kazał mi się zaprzyjaźnić z tą małą omegą.
Byliśmy naprawdę blisko. Można powiedzieć, że byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Codziennie się widzieliśmy, rozmawialiśmy, śmialiśmy się i bawiliśmy. Jedno było dla mnie bardzo niezrozumiałe i dziwne, a mianowicie to, że nie znał on swojego imienia. Wszyscy mówili do niego "Omego". Na szczęście to nie zepsuło naszej relacji.
Jednak wydarzenie, które miało miejsce rok później zmieniło wszystko.
Połączenie Alfy Stada i nowej Luny. Najpiękniejsza i zarazem najgorsza ceremonia. Stado się cieszy i świętuje, a za kulisami, wybrana omega cierpi.
Oskar oznaczył omegę, dzięki czemu uzyskaliśmy Lunę Stada. Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie fakt, że był on zamykany w piwnicy, czasami bez dostępy wody i pożywienia.
Przez pierwszy miesiąc przychodziłem do niego i podchodziłem do okna, aby z nim porozmawiać. Opowiadał mi jak tam jest i co będzie musiał codziennie robić. Zaczął często płakać, a jego ciało było coraz bardziej poranione. Blizny, rany, zadrapania.. Stało się to jego codziennością. Mówił, że jeśli sprzeciwi się alfie, to zostanie ukarany.
Przez pierwszy miesiąc było wszystko dobrze. Niestety następnego już go nie widziałem, a jeśli udało mi się go zobaczyć przez okno, to leżał nieprzytomny, bądź spał. Przychodziłem codziennie o różnych porach, jednak nigdy go nie widziałem przytomnego. Czasami go w ogóle nie było i wtedy zaczynałem się bać, że Alfa mu coś zrobił.
Zobaczyłem go dopiero wczoraj, gdy Alfa tego Stada przyniósł go. Z tego co zauważyłem jest wychudzony, pobity, ranny i nie może chodzić. Moja mama zaczęła po drodze tutaj płakać i zapewniać sobie, że nic mu nie będzie.
Niestety nikt nie może tego zagwarantować.
Wracając do teraźniejszości, to aktualnie stoję w łazience i układam włosy. Isaac na szczęście mnie jeszcze nie prześladuje i grzecznie poszedł do kuchni, tak jak mówił. Dzięki temu miałem czas na obrobienie się.
Gdy już wszystko zrobiłem wyszedłem z łazienki i udałem się, kłopotliwie, do tej przeklętej kuchni. Wchodząc do pomieszczenia do moich nozdrzy dotarł cudowny zapach jajecznicy, placków, naleśników, tostów i czegoś jeszcze. Otworzyłem szeroko oczy na to co zobaczyłem. W jadalni znajdował się ogromny stół z miejscami, chyba dla dwudziestu osób. Mebel był przyozdobiony i nakryty różnymi pysznościami. Talerze mieniły się wraz ze słonecznym światłem, a kubki były wypełnione parującą cieczą.
Ja jeszcze śnię?!
- O! Hej Scotty! - krzyknął uradowany Isaac, gdy mnie zobaczył.
Spojrzałem na niego i jeszcze bardziej mi szczęka opadła. Był ubrany w kuchenny fartuszek, a na twarzy miał trochę mąki i innych rzeczy. Cały był brudny, ale na mój widok uśmiechnął się szczerze od ucha do ucha.
Piękny..
Czekaj co?!
- Jesteś Scott, prawda? - podszedł do mnie jakiś beta, również ubrany w fartuszek.
- Em.. T.tak.. To ja.. - wydukałem nadal będąc oszołomiony tym wszystkim.
- Ja jestem Marcus. Może ci się przedstawiałem, może nie. - uśmiechnął się i zlizał z palców kawałki owoców - Mmm.. Isaac? Pokaż mu jego miejsce. - dodał.
- Jasne! - krzyknął radośnie blondyn i podszedł do mnie bliżej - Chodź panie obrażalski. - uśmiechnął się i złapał mnie za rękę, prowadząc do stołu.
Podszedł ze mną do miejsca na środku i kazał mi usiąść. Tak też zrobiłem. Po chwili poczułem jak głaszczę mnie po głowie, przez co się spiąłem. Mój wilk natomiast zaczął mruczeć i piszczeć z radości.
Co się ze mną dzieje!?
- ŚNIADANIE! - ryknął Marcus, przez co musiałem zatkać uszy.
Po chwili do pomieszczenia zaczęły wchodzić inne wilkołaki. Rozpoznałem w nich Maksa, Tommiego, Liama wraz z Theo, Petera i Melissę, Cole'a, tą omegę, której imienia nie znam, która przyszła z jakąś alfą, którą pierwszy raz widzę. Na samym końcu przyszedł Alfa Stada. Każdy oddał mu szacunek zanim usiadł, a osoby z naszej starej watahy dziękowali mu raz jeszcze.
- Proszę o ciszę. - powiedział spokojnie, lecz donośnie - Jakby ktoś jeszcze nie zrozumiał, bądź nie zapamiętał, mam na imię Derek i jestem Alfą Stada. Wyczuwam jednak, że wasze wilcze dusze już się podporządkowały. - uśmiechnął się miło i podniósł ręce - Od dzisiaj tak będą wyglądały nasz posiłki. Jemy razem, jak jedna, wielka rodzina. - powiedział, na co każdy z nas mruknął radośnie - Życzę wam miłego dnia, oraz smacznego! - krzyknął po czym usiadł i zaczęliśmy jeść.
Widziałem w oczach Liama, że nie wierzy w to co tu się dzieje, tak samo jak ja i reszta naszej starej watahy. Uśmiechaliśmy się i odpowiadaliśmy na każde pytania od strony reszty. Jedliśmy w bardzo miłej atmosferze. Pierwszy raz widziałem tyle osób przy jednym stole, co jeszcze bardziej mnie cieszyło. Wilki to stadne stworzenia, które bardzo się do siebie przywiązują, dlatego nasze natury nakazują nam robić wszystko razem.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie jeden fakt, który zauważyłem po dłuższej chwili. Po mojej lewej siedział Isaac i nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że moja ręką gładziła jego udo. Robiłem to nieświadomie, tak jakby mój wilk chciał mi coś przekazać. Powiedzieć, że to jest... nasza omega? Czekaj co?
Przecież Isaac jest betą..
Chyba, że..
O kurczę..
Kiedyś w jakiejś książce w domu wyczytałem legendę o ukrytej parze przeznaczonych. Omega ukrywała się pod postacią bety i kiedy w końcu znalazła przeznaczonego, pokazywała się, a wybranek ukazywał to, że jest alfą. Niestety, bądź stety, jedna z niech wiedziała, że jest omegą, ale druga nie wiedziała, że jest alfą. Dopiero kiedy omega wypuści swoje naturalne hormony, alfa się ukazuje.
Czy to możliwe, że ja i Isaac jesteśmy ukrytą parą przeznaczonych?
Zapytałem się w myślach, a po chwili do moich nozdrzy dotarł piękny i hipnotyzujący zapach omegi.
^^^^^^^^^^
Przepraszam za błędy!
Miłego czytania na Wattpadzie♡♡

CZYTASZ
My Alpha // [18+] (A/B/O)
FanfictionUWAGA MOŻLIWY CRINGE. KSIĄŻKA JEST STARA. Jest alfa, która została wychowana na najsilniejszą alfę w całym stanie. Ma pod swoją opieką ogromne stado. Niestety, jest najsilniejszy i najlepszy, lecz nie posiada omegi. Nie obchodzą go tradycje i czeka...