Nigdy nie wiem, jak rozpocząć tę historię. Ma swój początek. Wiele początków. Wiele zakończeń. Ponownych spotkań. Kolejnych nie takich przelotnych spojrzeń. Trudno jest wybrać jeden punkt zaczepienia, zwłaszcza kiedy historia jest kręta - myślisz, że to ostatnia prosta, a jednak nie. Kilka metrów przed metą, skręca ostro w prawo i znowu jest pod górkę. Znowu trzeba walczyć samemu ze sobą i patrzeć pod nogi. Upadek z wysoka boli.
Ja walczyłem, a potem znowu spadał cios, po którym co raz wolniej się podnosiłem. W końcu się nie podniosłem. Nawet nie ruszyłem palcem, żeby chociaż udać przed sobą, że jest dobrze.
Nie było.
Pojawiła się przypadkiem. Szła ulicą. Niska, zbyt szczupła blondynka. Łzy spływały po jej twarzy. Tylko otarła je rękawem brązowego płaszcza i bardziej naciągnęła kołnierz. Była jesień, wiał zimny porywisty wiatr. Liście w odcieniach brązu, żółci i czerwieni tańczyły wokół nas, niesione chłodnym powiewem.
Coś się zmieniło, kiedy przypadkiem spotkaliśmy się spojrzeniami. Brązowe oczy były puste, obojętne, pozbawione życia. Były idealnym odbiciem moich. Były to oczy osoby, która już nie wierzy, że będzie dobrze.
Wtedy nie wiedziałem, że spotkam się z nią niejednokrotnie. Wtedy nie wiedziałem, jaka tragedia ją spotkała. Wtedy nie wiedziałem, że oboje mamy popękane kryształowe serca, które potrzebują odrobiny miłości, aby znów bić z pełną mocą.
Wtedy mnie minęła. Nie wiedziałem, że niedługo poznam jej historię. Nie wiedziałem, że będę zasypiać i budzić się z jej imieniem na ustach. Nie wiedziałem wielu rzeczy, ale coś się zmieniło. Zamiast pójść do monopolowego za rogiem, zadzwoniłem do starych przyjaciół.
To był pierwszy krok, aby pozbierać się po niepowodzeniach, które przygwoździły mnie do ziemi. Pierwszy krok, żeby dać sobie szansę. Żeby spróbować.
Zaintrygowała mnie.
Była początkiem zmiany na lepsze, a jednocześnie końcem morza niepowodzeń. Stała się latarnią morską. Bezpieczną przystanią. Celem.
Nie była jednak początkiem opowieści. Początek miał miejsce kilka miesięcy wcześniej, kiedy kontuzja przekreśliła moje szanse na występy w najbliższym czasie, a sprawy miłosne się pokomplikowały, kiedy narzeczona spakowała walizki i odeszła ze swoim fagasem.
Wtedy zaliczyłem ostry zjazd w dół.
I to chyba można nazwać początkiem.
CZYTASZ
Bicie kryształowych serc
FanfictionPoukładane życie Arka sypie się. Nieszczęścia chodzą przecież parami. Kontuzja za kontuzją, odejście narzeczonej to wszystko się nawarstwia. Pojawia się proste i łatwe rozwiązanie, znieczulenie powodujące ból głowy na drugi dzień po zażyciu. A przec...