Dawno, dawno temu żyła wiedźma. Miała białe włosy i złote oczy, co wyróżniało ją wśród wszystkich znanych ras tego świata. Wiedźma wędrowała przez stulecia po całym znanym świecie, nie szukając z nikim zwady, nie zaszczycając swoją obecnością żadnego dworu. Jednakże jej ulubionym miejscem była Elfia Puszcza. Stary las daleko od wszelkiej cywilizacji z ukrytym dworem w samym sercu. Lubiła ciszę, spokój i moc, którą puszcza emanowała. Było to jedyne miejsce na świecie, gdzie drzewa żyły i rozmawiały ze sobą. A ona była jedną z nielicznych, które potrafiły tego głosu słuchać.
Drzewa snuły opowieści o wiekach ciemnych, o których nikt nie słyszał, ani których nigdy nie zapisano na papierze. Nie było żadnych dawnych opowieści z tamtych lat, tylko leniwie płynąca opowieść o wielkich bohaterach, których kości dawno rozsypały się na proch, o dawnej broni, której nikt już nie używał i o nauce magii... O magii, która niemalże zniknęła z tego świata, zastąpiona przez wielkie miasta, wysokie domy, stalową broń... Magia, która zniknęła wraz z pierwszym pałacem, który zbudowały wampiry. Magia, która zniknęła, gdy pierwszy wilkołak przywdział koronę. Magia, która rozpłynęła się, gdy pierwszy elf podniósł żelazny miecz.
Być może było to nieuniknione. Może tak miały potoczyć się losy świata... Magię znano już tylko na uniwersytetach, choć do niedawna każda istota żywa mogła nią władać. Każda miała w sobie TĘ iskrę, która potrafiła rozbłysnąć jasnym płomieniem...
Wampiry, które opanowały tę sztukę, wykradając ją z trzewi samej ziemi i tym samym zachwiały równowagą świata, których okrzyknięto królami i królowymi swojej rasy... Czysto krwiści.
Elfy, które porzuciły swe leśne dziedzictwo na rzecz piękna tworzonego ludzką ręką.
Krasnoludy, które zeszły tak głęboko pod ziemię, że słuch po nich zaginął.
Królowie wilkołaków, którzy absolutnie nie chcieli dzielić się władzą.
I ludzie. Jedyni, którzy pozostali bez jakiejkolwiek ochrony. Bez magii byli bezużyteczni. Śmiertelni, słabsi, wolniejsi... Byli rozgrywani przez panów tego świata niczym pionki na szachownicy. Poświęcano ich, gdy było to wygodne. Hołubiono, gdy panował pokój. Ludzie... Najsłabsza i najmarniejsza ze wszystkich ras.
A także ta rasa, dzięki której nieśmiertelni zdobyli upragnioną magię.
***
Białowłosa wiedźma była niegdyś człowiekiem. Tak dawno temu, że odrzuciła tamte wspomnienia. Po co trzymać się czegoś co tylko sprawia ból? Lepiej i prościej jest pożegnać się z dawnym życiem, dawnymi nawykami i dawnym imieniem i zacząć od początku. Kiedy żyjesz tak długo, twoje możliwości są niemalże nieograniczone.
Wiedźma podjęła decyzję i odeszła. Odchodziła wielokrotnie. Dlaczegóż miałaby postępować inaczej? Była kim była. Choć darzono ją szacunkiem przez wzgląd na jej niezwykłą moc, obawiano się jej również. Któż mógłby spać spokojnie, wiedząc, że gdzieś obok mieszka równie potężna istota?
Niewielu takich było. Wampiry nie przepadały za wiedźmami. Byli słabsi. Nieśmiertelni, szybcy, silni, ale... magia wiedźm doskonale równoważyła braki. Podobnie było z wilkołakami – jedynymi, którzy właściwie nie lubili się w nic mieszać, chyba, że wampiry były po przeciwnej stronie. Jakimś cudem zawsze te dwa narody walczyły przeciwko sobie, nie ważne kto miał rację, nie ważne jaki był ich osobisty interes. Ważne było, by byli po przeciwnych stronach barykady.
Pomniejsze rasy, jak wróżki, faunowie, trolle czy ogry, trzymali się z daleka. Zamieszkiwały tereny trudno dostępne i niespecjalnie próbowali wpływać na cokolwiek, co miało związek ze światem.
Zostały elfy, które przejęły lasy i puszcze na własność. I nikt, absolutnie nikt, nie był aż tak głupi, by zapuszczać się do ich siedziby. Bystrookie, smukłe i śmiertelnie niebezpieczne elfy nie tolerowały na swoich ziemiach obcych. Czymkolwiek się zajmowały, pozostawało to tajemnicą.
Białowłosa wiedźma zawędrowała jednakże do leśnego królestwa elfów. Wielu tych, którzy ją znali, założyli że zginęła. Elfy nie wypuściliby jej na wolność, skoro złamała ich najświętsze prawo.
Lata mijały... Wojny toczyły się między wiedźmami, a wampirami, niszcząc tę pierwszą rasę niemalże do szczętu... Ludzie znaleźli się w mniejszości, a wampiry... Wampiry stały się ówczesnymi bogami. I nikt nie był wstanie ich pokonać.
Wtedy właśnie zaczęła krążyć pogłoska, że król elfów się ożenił. Najsłynniejszy kawaler po tej stronie kontynentu! Mężczyzna, o którego urodzie krążyły legendy. Wojownik, którego nigdy nie pokonano... ożenił się?! Nikt w to nie wierzył. Gdyż nikt nie został zaproszony na wesele. Jednakże nawet elfy robiły interesy ze światem zewnętrznym. I tak oto na jaw wyszło, że król elfów znalazł żonę! Po tylu wiekach samotnej egzystencji, odrzucił dziesiątki młodych dam, które mu proponowano...
Na świecie zapanował pokój po kolejnej krwawej wojnie, która niemalże wszystko zniszczyła. Mijały wieki, podczas gdy elfy powoli wychodziły ze swojego lasu. Spokój, jaki zapanował pod rządami zwycięskich wampirów, skłaniał do swobodnego poruszania się i handlu z krajami odległymi i ukrytymi przed dotychczasowymi konfliktami. Świat odetchnął z ulgą.
To był moment, gdy elfy opuściły swoje leśne królestwo. Z jakiego powodu? Nie wiadomo. Żyły przez tysiąclecia obok rozwijających się królestw, nie interesując się niczym ani nikim, aż do tego fatalnego roku...
Niektórzy uważają, że to był koniec pewnej ery. Wraz z pojawieniem się kolejnych potencjalnych przeciwników świat potrzebował kolejny raz ustalić porządek i hierarchię. Elfy, choć żyły spokojnie, zawsze były poza ogólnie obowiązującymi zasadami. Nikomu do głowy nie przyszło zapuszczać się w nieznane tereny, którymi rządził król elfów. Nikomu też nie przyszło do głowy, by elfy miały opuścić swoje leśne królestwo.
Ale tak właśnie się stało. I stworzyło to możliwość, by po raz kolejny skąpać świat we krwi i strącić poprzednich zwycięzców w otchłań.
Do tego momentu tą erę spokoju i dobrobytu zwano Złotym Wiekiem. A potem wybuchła Wielka Wojna Ras.
Nikt nie wie, kto zabił króla elfów. Dość powiedzieć, że jego małżonka, białowłosa wiedźma zaginiona przed laty, wypowiedziała wojnę wszystkim i wszystkiemu. Nie zamierzała poprzestać na samych wampirach, choć te schowały swoją dumę i zawarły sojusz z kim się tylko dało, by zniszczyć arogancką wiedźmę.
Wielka Wojna Ras – jak nazywały ją późniejsze kroniki – spustoszyła cały świat. Nikt nie miał szans by się uchronić. Wampiry upadły. A wraz z nimi skończył się Złoty Wiek dobrobytu. Wiedźma przegrała, a wraz z nią cała rasa elfów. Wybici niemalże do nogi, udali się do swojego leśnego królestwa i ponownie zaszyli przed światem zewnętrznym, liżąc rany i próbując choć w części odbudować dawną potęgę. Osławiona królowa elfów zaginęła i nawet stulecia później, nikt o niej nie słyszał. Wampiry skarlały – wielcy królowie odeszli. Jedyni czysto krwiści jacy pozostali, przejęli władzę i spróbowali odbudować choć część siły Złotego Wieku.
Sukces odnieśli połowiczny. Pokój jaki udało się zaprowadzić, trwał przez kilka stuleci.
Aż do następnej rozgrywki, którą potomni nazwą Wiekiem Krwi.
~*~
I wracam, by zakończyć tę powieść! Trzymajcie kciuki, by mi się to udało zrobić w wielkim stylu ;)
Pozdro!
I.C.
CZYTASZ
Raj Utracony Tom III [ZAWIESZONE]
VampireZakończenie trylogii! Aurora Kelly - Hel - Alef - księżniczka, wampirzyca, zabójczyni - powraca. Aiden - Evan - Czarny Demon - Łowca, książę, wampir - uwięziony. Choć świat, który znała Aurora się zawalił. Ale księżniczka się nie poddaje i postana...