Wędruje już parę dni. Jeżeli mam dotrzeć nad morze to muszę znaleźć jakiś środek transportu bo inaczej za miesiąc tam nie dotrę. O ile w ogóle dotrę.
Wczoraj wyszedłem z miasta. Nie wiem czy znajdę jakieś działające auto po drodze ale obawiam się, że może być ciężko.
Zobaczymy... Może będę miał szczęście...
Idę przed siebie cały czas za drogą gdy nagle spostrzegam szewdacza. Rwie się na wszystkie strony jak by utknął w asfalcie. Bez zastanowienia podchodzę do niego i walę go w łeb rurką którą znalazłem po drodze. Głowa tego jegomościa rozpada się jak arbuz po potężnym uderzeniu kijem bejsbolowym, a ja bez zatrzymywania się idę dalej.
Po drodze znajduje stację, gdzie zabieram ze sobą trochę puszek konserwowych. To dobry wynalazek. Można ją trzymać ładnych parę lat i się nie zepsuje.
Kolejny, jak myślę, miesiąc mija mi na mijaniu pustych domów i ich zgliszczy. Co nieco udaje mi się w nich znaleźć ale to i tak nie wiele. Praktycznie nic nie zostało na tym świecie. Muszę się zatrzymać na jakiś czas bo wędruje praktycznie bez przerwy. Tyle co by się zdrzemnąć. Kończy mi się jedzenie i woda. Nie mam już praktycznie nic.
Cały czas myślę o tym co było. O tym jak poznałem Anię, Weronikę, Kubę i Dominikę. O tym co było przed tym wszystkim i o tym co się działo przez ten czas. Jak to się wszystko zaczęło i jak może się skończyć. Pewnie już mają jakieś dane ja temat tego czegoś co się dzieje. Pewnie już opracowują lekarstwo ja to gówno. I pewnie to kiedyś minie. Ale jak sądzę... Jeszcze wiele przed nami. Pewnie to nie będ... Czekaj... A to co?
W oddali słyszę odgłosy. Jak by ktoś krzyczał na kogoś. Podchodzę bliżej i... Nosz nie wieże... Przecież to jest nie możliwe...
- Uspokój się.
- Jak mam się uspokoić skoro wszystko się pieprzy?
- Wiem ale jakoś dajemy radę tak? Przecież nie jest aż tak źle. Nie umieramy ani z głodu, ani z pragnienia. Myślisz, że to takie proste? Ty się wiecznie czepiasz, jedna znika co jakiś czas. Drga całkiem zamknęła się w sobie. Jedynie Darek zachowuje się w miarę normalnie i nie szuka problemów. Jak by nie on to wszystko bym ogarniał sam.
- Sam? A myślisz, że my się nie staramy. Weronika zajmuje się ogrodem. Domi robi co może, tak samo jak ja. Odkąd jego nie ma jest coraz gorzej. Baza rozwalona. Ludzi nie ma. Tylko to gówno na dwóch nogach wiecznie przyłazi. Żadnych ludzi, żadnych zwierząt, nic... Zostaliśmy tu sami, a ty jeszcze się dopierdalasz.
- Bo obiecałem mu, że będę się wami opiekował! Obiecałem mu to, a jak na razie nie wiem jak to zrobić! Czego bym nie zrobił, chuj z tego wychodzi. Był mur, rozjebały go. Były okopy, teraz tam jest jedną wielka mogiła tych gówien! Ja już nie wiem jak was chronić. Ja już po prostu nie wiem... - rozpłakał sięPo chwili przyszli wszyscy. Próbowali uspokoić Kubę który się załamał.
Nagle Domi powiedziała - Wszystko będzie dobrze. On wie, że się starasz. Widzi to.
- Ale jak to jest możliwe, że go nie ma? Przecież był nieśmiertelny?
- Nie był nieśmiertelny. Nie można go było zabić ale mógł oddać życie. To dziwnie działa. Sama tego nie ogarniam. Wiem, że istnieje szansa by wrócił. Muszą go tylko zesłać z powrotem na ziemię.
- Myślisz, że to, zrobią?
- Nie wiem - Domi spuściła wzrok - Może tak... Może nie... Nie wiem...Dobra... Mam dość... Nie mogę patrzeć jak się dołują. Już miałem wychodzi gdy nagle...
- Co się dzieje Kochanie? - to pewnie Darek. Skoro przychodzi z czym takim to znaczy, że wiele musiało się zmienić za te półtora miesiąca
- Kuba nie wie co robić, a my nie wiemy jak mu doradzi. - czek... Ja żem chyba cegłą dostał... Czemu Ania zareagowała na jego słowa...?
- Będzie dobrze stary. Jest nas tu dość sporo. Damy sobie radę - poklepał Kubę po ramieniu.
- Wiem ale... Obiecałem mu, że będę dbał o was. Pamiętam jak dał mi broń z dosłownie jednym nabojem jak go te chuje pogryzły. Powiedział "Jeżeli się zmienię to proszę... Błagam zastrzel mnie. Tylko celuj w głowę. Błagam... Nie chcę was skrzywdzić".
- Nie znałem go - odezwał się Darek - Ale z tego co opowiadacie był dobrym człowiekiem.
- Tak... - Wtrąciła się Domi - Miał bardzo dobre serce.
- Tak bardzo za nim tęsknię - powiedziała Weronika i się rozpłakała.
Domi objęła ją ręką - My też Wercia... My też...Darek objął Anie po czym ją pocałował.
Cofam to... Dostałem czym co waży w uj i rozjebało mi cały świat.
Po chwili jak się otrząsnąłem wstałem i ruszyłem w ich kierunku.
Z udawanym uśmiechem powiedziałem - Nie było mnie raptem półtora miesiąca, a tu tyle się zmieniło - zaśmiałem się
Wszyscy podnieśli głowę i patrzyli z niedowierzaniem.
- Eryk! - krzyknął Kuba razem z Weroniką i ruszyli pędem w moją stronę.
Zanim zdążyłem zareagować ci byli już przyklejeni do mnie jak klejem, a ja się dusiłem.
- Już dobrze... Bo zaraz żebra wypluje.
Domi na te słowa zaśmiała się cicho i podeszła do mnie przytulając mnie delikatnie - Jednak żyjesz - uśmiechnęła się.
- Tak ale dotarcie do was to była istna droga przez mękę - zaśmiałem się.Ania nie zareagowała. Stała dalej obok swojego nowego chłopaka.
- Nie przywitasz się z swoim nieumarłym, byłym chłopakiem? - spojrzałem na nią.
Ona tylko spuściła wzrok po czym odeszła szybkim krokiem, a ja za to podszedłem do Darka - Siema, Eryk jestem - podałem mu dłoń
- Darek... - patrzył na mnie jak by się czegoś bał. Przecież nic mu nie zrobiłem ale użyłem swoich zdolności i co nieco pogrzebałem mu w duszy.Był bardzo miłym, troskliwym i dobrym człowiekiem. Nie miał nic na sumieniu. No może pomimo tych żelków które podkradał mamie gdy był mały.
- Miło cię poznać - uśmiechnąłem się chodź miałem ochotę zrobić mu krzywdę za to, że zabrał mi dziewczynę. I pewnie gdybym nie był sędzią i stało by się to w innych okolicznościach to bym tak zrobił ale... Nie mogłem go winić. Nie mogłem nikogo winić.
Nagle poczułem jak ktoś tuli się do moich pleców - Jak dobrze, że wróciłeś do nas.
To była Weronika. Zawsze lubiła się tulić. Z resztą ja też.
- Miał bym was zostawić samych sobie? Jeszcze zrobilibyście sobie krzywdę - zaśmiałem się - Przecież ktoś musi was pilnować.
- Raczej to ciebie powinni pilnować byś głupot nie robił - powiedziała Domi
- Jak na razie to nie ma mnie kto pilnować - spojrzałem w kierunku w którym poszła Ania.
- Już ja cię przypilnuje - wtrącił się Kuba - Więcej mi takiego numeru nie wywiniesz - zaśmiał się
- Takiego? Niee... To by było nudne... Wymyślę coś lepszego - zaśmiałem się.Wraz ze mną wszyscy wybuchli śmiechem. Nawet Darek....
Potem zaczęliśmy sobie opowiadać co się działo przez ten czas gdy nie byliśmy wszyscy razem. Ja im opowiedziałem o swojej długiej i jakże wciągająco nudniej podróży. Za to oni opowiedzieli mi jak to się stało, że musieli tu wrócić. Jak całą baza nad morzem została zniszczona i jak spotkali Darka uciekającego z obozu w Łodzi.
Słuchałem ich tak zaciekawiony tym co się działo, że nie zauważyłem gdy przyszedł wieczór.
Rozejrzałem się wokół i zauważyłem jak Ania stoi z Darkiem. Rozmawiali o czymś. Szczerze... Nie wiem kiedy od nas odszedł.
Przeprosiłem przyjaciół i poszedłem w ich kierunku. Za ten czas co byłem sam nauczyłem się trochę korzystać z swoich zdolności i bezszelestnie do nich podszedłem.
-Będzie dobrze - powiedział Darek
- No nie wiem... - odpowiedziała Ania - Chłopak którego kochałam, którego myślałam, że straciłam... Tak po prostu przyszedł. I co ja mam teraz zrobić. Pewnie boli go to, że jestem z tobą. Że nie będę już z nim. Że ja już go nie kocham
- Boli - odezwałem się - Boli i to jak cholera - oboje się odwrócili.
- Eryk?! - powiedziała Ania z zaskoczeniem w głosie - Jak ty to...? Słyszałeś o czym rozmawialiśmy??? Ja... Nie chciałam... Przepraszam cię ale myślałam, że cię straciłam, a Darek...
- Przestań - przerwałem jej - Ja to rozumiem. Nie jestem z tego powodu szczęśliwy ale rozumiem to. Miałaś prawo znaleźć kogoś innego. Nie mam do ciebie ani żalu ani pretensji. Nie mam o co. Ja chcę tylko byś była szczęśliwa.
- Ale przecież...
- Ciii... Nie tłumacz mi się ani nie obwiniaj. Nie masz o co. Tylko obiecaj mi jedno.
- Tak? - zapytała.
- Nie tłucz go po głowie deskami czy innymi rzeczami jak nie będzie chciał gdzieś iść - zaśmiałem się.
- Dobrze - odpowiedziała mi z lekkim uśmiechem - Dziękuję
- Za co?
- Za to że rozumiesz
- Eee... Zdarzy mi się raz na czas - uśmiechnąłem się i odszedłem