Rycerz Gotham

307 14 1
                                    

word count: 1865
tags: fluff, angst, przemoc, wulgaryzmy, hurt/comfort, boyfriend!au

Nie ważne czy Bludheaven czy Gotham, te miasta nie robiły już na ciebie wrażenia. Po tych kilku latach pracy w Arkham Asylum miałaś wrażenie, że doświadczyłaś już każdego zła i poczułaś smak każdego zagrożenia. Czasem wyczuwałaś nutkę irytacji w głosie Dicka, który raz na jakiś czas musiał powtarzać ci jak bardzo niebezpieczne są spacery nocą i jak w najszybszy sposób znaleźć pomoc. I chociaż cechowała cię niezwykła upartość, dla Graysona zawsze byłaś w stanie opuścić gardę, wysłuchać go na spokojnie i zapewnić w tym, że będziesz ostrożna. Bolało cię zawsze, gdy z troską marszczył brwi i nerwowo dotykał karku, opowiadając ci do czego zdolni są gothamscy złoczyńczy, chowający się w cieniach ciemnych zaułków.

— Nie możesz tego zrobić rano, [y/n]? — Dick łagodnie objął cię w swoich ramionach i zanurzył twarz w twoich rozpuszczonych włosach. Jak co wieczór szykował się na krótki patrol z Batmanem i swoimi braćmi. Gdzieś tam z tyłu waszych głów znajdowała się świadomość, że przed każdym patrolem możecie widywać się po raz ostatni, ale nie lubiliście o tym rozmawiać. Nocne życie Graysona było ekstremalnie niebezpieczne, ale bardziej przerażała go myśl, że to tobie mogłoby się coś stać pod jego nieobecność.

Uśmiechnęłaś się pod nosem, przeczesując dłonią włosy Dicka.

— Oj, proszę, już nie raz tak wychodziłam. Poza tym, to naprawdę ważna sprawa. A dlatego w nocy, bo nikt nie może mnie widzieć. Muszę dostarczyć znaczące dokumenty incognito. — Odkleiłaś się do Graysona i ruszyłaś w stronę sejfu, w którym trzymałaś swoją broń palną, tak w razie czego.

— Tajna misja? Co wy robicie w tym Arkham? — zaśmiał się cicho, biorąc się za zakładanie kostiumu, a ty poczułaś mrowienie w brzuchu. Nieważne co by się działo, przy nim czułaś się najbezpieczniej na świecie.

— Nie tylko ty masz sekrety, ptaszku — Wsadziłaś naładowany pistolet do pasa pod swoją kurtką i ruszyłaś w stronę wyjścia. — Poza tym, to ty uczyłeś mnie samoobrony. Bezpieczniej już nie będzie. A w razie czego...

— Będę obserwował. Z góry — Dopiął kostium i odwrócił się w twoją stronę. — Uważaj na siebie, [y/n].

— Zawsze. Do zobaczenia, Dick — Puściłaś mu oczko i przymknęłaś drzwi za sobą. To będzie długa noc.

Praca w Arkham zawsze wiązała się z ryzykiem. Nawet gdy miałaś wolne od fizycznych patrolów po pokojach chorych, wciskali ci zadania z dostarczeniem delikatnych informacji albo przeglądaniem i kodowaniem danych do późna w nocy. Byłaś świadoma wszystkich możliwych konsekwencji, ale wybrałaś tę pracę żeby pomóc ludziom za wszelką cenę. Robiłaś dokładnie to, co twój chłopak, tylko w zupełnie inny sposób. I dlatego też dogadywałaś się z nim jak z nikim innym - oboje wypełnialiście etos bohatera najlepiej, jak umieliście. I choć czasem śmiertelnie martwiliście się o siebie nawzajem po tych kilku godzinach spóźnienia do domu, wiedzieliście, że to co robicie jest potrzebne i słuszne. Oboje musieliście dać coś od siebie światu, aby poczuć się spełnionym i dobrze zadawaliście sobie sprawę, że gdybyście mieli przestać pomagać ludziom, stracilibyście część swojej osobowości.

Naciągnęłaś kaptur na głowę i przycisnęłaś do piersi teczkę z papierami. Zerknęłaś na miejski zegar usadzony na jednej z wieżyczek najbliższego kościoła — 22:41. To jeszcze nie najgorzej, raz na jakiś czas ulicą przejeżdżały pojedyncze samochody, niektórzy ludzie kończyli sprzątanie swoich sklepików, żeby spokojnie wrócić do domu po wieczornej zmianie. Wzięłaś głęboki oddech i ruszyłaś na swój kilometrowy spacer do podziemnej bazy ukrytej na obrzeżach miasta. Cicho, spokojnie, nie rzucając się w oczy. Nikt oprócz Dicka nie wiedział, że dzisiaj będziesz dostarczać raporty o nowym narkotyku rozprowadzanym na ulicach. Gdyby znalazły się w niepowołanych rękach, nocne ulice Gotham zamieniłyby się w piekło.

nightwing razy x '' antologia one-shotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz