5. "Chcę mieć kontakt ze swoim klonem..."

5.4K 444 35
                                    

 Od kilku godzin chodzimy z Veronicą po sklepach. Kupiłyśmy już prawie wszystko, co jest tak niezbędne mojej przyjaciółce na przeżycie przyszłego miesiąca. W normalnych warunkach skakałabym z radości - o ile miałabym w ogóle siłę - ale teraz jestem lekko zdołowana, bo nie udało mi się spotkać Stylesa. Może Harry to nie to samo co Niall, ale halo! One Direction, to One Direction. Perfekcja sama w sobie.

Ze zrezygnowaniem wchodzę za Verą do ostatniego sklepu, jaki mamy odwiedzić tego dnia zanim się rozstaniemy. Rozglądam się i osłaniam oczy od palącego mnie światła. Zdecydowanie jestem zmęczona, ale co się dziwić. Jest już prawie ósma wieczorem.

Dosyć szybko orientuję się, że jesteśmy w sklepie z biżuterią. Z ociąganiem podchodzę do mojej przyjaciółki, która z zaaferowaniem ogląda właśnie jakieś czerwone bransoletki. Ja jedyne o czym jestem teraz w stanie myśleć to to, jakim cudem ona jeszcze trzyma się na nogach miejąc na nich te koszmarne szpile.

- Popatrz! One są idealne - krzyczy pokazując mi dwie ozdoby na rekę.

- Cudowne - przyznaję nawet na nie nie patrząc.

- Ej! Ja też jestem zmęczona i smutna, że nie spotkałyśmy Harry'ego, ale w końcu i tak za tydzień idziemy na koncert. Nie łam się - mówi Veronica głaszcząc mnie po ramieniu, a ja natychmiast przynaję jej rację.

W końcu to ona kocha Stylesa ponad życie, a to ja tu wypłakuję swoje cudne oczy. Wzdycham i ożywiam się trochę starając zainteresować się pokazywanymi mi przez blondynkę bransoletkami. Wkrótce jaram się nimi zupełnie jak ona. Są w kolorze czerwonym ze srebrnymi zawieszkami w kształcie serduszek i z napisami. Vera wypatrzyła sobie jedną  z wykaligrafowanym nazwiskiem Harry'ego, a dla mnie z nazwiskiem Nialla. Ona potrafi znaleźć takie gadżety dosłownie wszędzie.

- Daj mi to - mówi wyjmując mi z rąk bransoletkę, w którą wpatruję się już od kilku minut z czcią - Kupię ci to jako prezent z okazji pierwszego dnia wakacji - dodaje widząc moją zdzwioną minę.

Kręcę głową ze śmiechem, ale zgadzam się na ten dar. Często kupujemy sobie prezenty na wymyślane przez nas okazje. Co prawda znamy się od niecałych sześciu miesięcy co stanowi niewiele dla przyjaźni, ale w końcu szczęśliwi czasu nie liczą!

Po kilku minutach znajdujemy się już przy dużej fontannie stojącej po środku naszej ukochanej galerii.

- Muszę lecieć do babci, obiecałam że wieczorem wpadnę i z nią pogadam - mówi Vera trzepiąc się z otwartej dłoni w czoło - Mam nadzieję, że jeszcze nie śpi!

Żegnam się z nią uświadamiając jej przy okazji, jak straszną wnuczką jest i powoli zbieram się do domu, kiedy przypominam sobie, że mam w torebce kilka funtów z dzisiejszych napiwków.

Z zadowoleniem kieruję się ku najbliższej drogerii, a kiedy już tam jestem to z szybkością wiatru wynajduję stoisko "Baby Lips"  i ku mojemu zdumieniu zauważam, że jest przecena na najnowszą kolekcję. Ja o tym nie wiedziałam?!

Uśmiecham się z zadowolenia... no bo czy ten dzień może być jeszcze lepszy?

Szybko porywam kilka ostatnich sztuk moich ukochanych pomadek tuż z przed nosa jakiejś wytapetowanej piętnastolatki i zadowolona z życia kieruję się ku kasie. Czekam tylko chwilę, ponieważ centrum handlowe wkrótce zostanie zamknięte i jest już naprawdę mało ludzi.

Podchodzę do lady, na której ląduje pięć egzotycznych smaków pomadek, których mi brakowało. Patrzę na nie z saysfakcją. Już dzisiaj dopełnię swoją kolekcję! 

- Dwanaście pięćdziesiąt -słyszę od kasjerki.

Ze zrozumieniem kiwam głową wyjmując z torebki portfel, wyciągając z niego funty i licząc je przy okazji w pamięci. Ku mojemu przerażeniu wychodzi mi równo dziesięć. Ni mniej, ni więcej. Z rezygnacją zastanawiam się, którą pomadkę muszę odłożyć. Rozstrząsam wszystkie za i przeciw, a kiedy w końcu decyduję się zrezygnować ze smaku ananasowego za moimi plecami słyszę chrząknięcie.

- Ja zapłcę za tą panią.

Moje serce natychmiastowo zaczyna walić jak szalone.

Słyszę ten głos każdego dnia, niezmiennie od kilku lat. Kiedy jestem w domu, w pracy, kiedy biegam, kiedy się kąpię, kiedy jem, a teraz słyszę go jeszcze w sklepie.

Obracam się lekko i moje spojrzenie pada od razu na jedne z najpiękniejszych oczu na świecie. Szmaragdowe i głębokie okraszone uśmiechem z dołeczkami na policzkach, od których widoku wiele dziewczyn na całym świecie dostałoby zapewne zawału, ale nie ja. Moje serce należy do Aidena, mimo, że niekiedy przez myśl przemyka mi Niall. Okej, nie tak rzadko, ale... na pewno nie byłam powiązana ze stojącym za mną Harry'm Stylesem nawet głupią, platoniczną miłością. Mimo tego na jego widok coś we mnie jęknęło. Na żywo był jeszcze przystojniejszy niż na zdjęciach, czy filmikach.

- Proszę wszystko razem skasować - dochodzą do mnie jego słowa, kiedy kasjerka siedzi bez ruchu wpatrując się w nas ze zdziwieniem.

- Panią? Nie jesteście państwo rodzeństwem? - pyta podliczając ogólny rachunek i podając go brunetowi - Jesteście nieziemsko podobni!

- Dziękuję, to komplement być tak podobnym do tak pięknej dziewczyny - Styles uśmiecha się w moją stronę, na co zaczynają mnie piec policzki - Reszty nie trzeba.

Wychodzimy przed sklep w niekomfortowej ciszy, a ja unikam z nim kontaktu wzrokowego. Zupełnie nagle jestem onieśmielona!

- To chyba twoje - zauważa chłopak podając mi moje pomadki, które przyjmuję z wdzięcznością.

Szybko chowam je do torebki, próbując zachamować dygotanie dłoni. Jestem zupełnie otępiała.

- J-ja oddam ci pieniądze... ale przy sobie mam tylko dziesięć funtów - mówię nerwowo skubiąc skraj swojej bluzki.

- Nie musisz mi nic oddawać. Pamiętaj, że directioners są jak rodzina - mówi, a jego dłoń delikatnie unosi moją brodę.

- Jesteś we własnym fandomie? - pytam nieco śmielej i uśmiecham się lekko, na co Harry zaczyna chichotać.

- Och tak, jestem bardzo narcystyczny - tłumaczy odrzucając do tyłu swoje włosy i stając w pozycji modela, na co wybucham śmiechem zwracając na siebie uwagę paru ludzi, którzy kierują się już do wyjścia.

- Skąd wiesz, że jestem directioner, narcyzie? - pytam, kiedy oboje się uspakajamy.

Nie spodziewałam się, że będę mogła poczuć się tak swobodnie w jego towarzystwie. Jakbyśmy znali się od dziecka, a przecież on nie miał o mnie nawet najbledszego pojęcia.

- Bransoletka - mówi, wskazujac na mój nadgastek.

Uśmiecham się na wspomnienie Very.

- Dostałam ją dzisiaj od przyjaciółki. Jest w tobie na zabój zakochana - mówię z szelmowskim uśmiechem, kiedy widzę zaciekawioną minę Harry'ego.

- Masz jej zdjęcie?

Pokazuję mu jej selfie z dzisiaj, a jego oczy od razu się powiększają.

- Jest przepiękna. Dasz mi jej numer?

Przeracam oczami, ale po chwili podaję mu numer mojej przyjaciółki. Ta dziewczyna u mnie spory dług. 

- A twój login i numer? - pyta po wyciągnięciu ode mnie również jej nazwy na twitterze.

- Po co ci to? Wybacz, ale preferuję blondynów o niebieskich oczach - unoszę jedną brew do góry.

- Chcę mieć kontakt ze swoim klonem! - krzyczy Styles jakby to było zupełnie oczywiste.

- Pff, to ty jesteś moim klonem - odpowiadam z oburzeniem.

Czy ja właśnie kłócę się z moim idolem o to kto do kogo jest podobny? Vera nigdy mi nie uwierzy!

***

Dawno nie było rozdziału bo byłam z niego wiecznie niezadowolona i mówiąc szczerze to nadal jestem.

Jeżeli wam się podobało to podarujcie mi gwiazdkę, czy napiszcie komentarz to może zepne dupę i napisze coś wcześniej :|

Luv ya ♡♡

Baby lips || n.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz