- Dzisiejszy poranny serwis wiadomości rozpoczniemy od tragicznego wydarzenia na Arden-Arcade. Przełączymy się do naszej reporterki obecnej na miejscu.
- W jednym z hotelów doszło do strzelaniny. Sprawcy najprawdopodobniej zbiegli z miejsca, świadkowie podają iż mogło to być nawet siedem uzbrojonych osób. W tym momencie nie posiadamy jakichkolwiek informacji, odnośnie rannych czy też ofiar. Policja nie chce udzielić informacji. Relacjonowała, Mia Fijołek.
Telewizor, z którego nadawane były wiadomości gwałtownie został wyłączony przez mężczyznę. Niczym zmrożony tym co usłyszał, przez kilka minut wpatrywał się w swoje odbicie w ekranie telewizora. Nie wiedział, jak ma zareagować na to, co usłyszał. A tym bardziej co zobaczył. Kontem oka, za reporterką widoczne były nosze, na których leżała młoda kobieta. Lekarz pochylił się nad nią i zakrył jej twarz kawałkiem materiału.
- Melania.. - Ledwo wydusił z siebie imię kobiety. Po czym krzyknął i zaczął płakać.
Słysząc ten ryk żalu przybiegła do niego staruszka, choć czy powolny chód można nazwać biegiem? Chciała biec, niestety jej wiek już tego nie umożliwiał. Rozglądała się po pokoju próbując zlokalizować mężczyznę, na swoje nieszczęście nie wzięła ze sobą przez pośpiech okularów. Odnalezienie go, umożliwił jej głęboki i nierówny wdech mężczyzny.
- Co się stało? Kochany.. - Usiadła obok zwiniętego mężczyzny z głową przygwożdżoną w poduszkę.
Próbowała do niego przemówić, ten jednak nie reagował na żadne bodźce z zewnątrz. Czy to jej głos, dotyk. Pozostawał zwinięty, nie poruszając się w żaden sposób, nie krzycząc. Jednym znakiem jego życia były nieregularne ciężkie wdechy, który dawały jej nikłą nadzieję, iż zaraz się uspokoi i z nią porozmawia. Może chociaż spróbuje wytłumaczyć, to co się wydarzyło. Gdy ona siedziała zamyślona, starając się odnaleźć przyczynę jego tak gwałtownej reakcji. On wstał i ze łzami w oczach przez chwilę jej się przyglądał. W momencie, gdy chciała zadać dobitną serię pytań, aby móc mu w jakikolwiek sposób pomóc, on wydusił z siebie jedno słowo.
- Melania.. - Cichym, ledwo słyszanym głosem. Ponownie wydusił z siebie to imię.
- Co z nią? - Zdezorientowana starała się wyczytać z jego twarzy to, co się wydarzyło.
Jego oczy jej to umożliwiły. Pełne żalu, wściekłości, smutku i miłości. Tak pełne, aż emocje z nich wylewały się do słonych łez i spływały po jego ciemnej pobliźnionej twarzy. Blizny stawały się dla nich mały kanionami, aby mogły spływać z nich niczym rzeki. A te, mogły się łączyć ze sobą i tworzyć rwące potoki, zamieniające się ostatecznie w małe - a może i duże? - wodospady.
- Jak.. Jak to się stało? - Wydukała z siebie przybliżając rękę do twarzy mężczyzny i wycierając jego łzy.
Jej dotyk, był dla niego niczym dotyk Melani. A może to i ona, wstąpiła w staruszkę i chciała go pocieszyć? Mikrosekunda, gdy stare pomarszczone dłonie kobiety go dotknęły - stała się dla niego istną katuszą i tym czego w tym momencie najbardziej pragnął. Nie czuł zmarszczek na jej dłoniach, a jedynie miękka i przyjemną skórę ukochanej. Uśmiechnął się i uwierzył, że to co się stało, nie ma znaczenia, bo ona jest przy nim. Niestety, moment tej niezwykłej euforii dla niego - tak szybko umknął, jak się pojawił. Gdy tylko poczuł pomarszczoną skórę, zmieszał się. Nie wiedział co ma zrobić, nie miał pojęcia co powinien począć z żalem, który do niego wrócił i zapewne nie opuści przez długi czas. Staruszka zauważyła to, zabrała swoją dłoń i przyglądała mu się przez chwilę, a zwłaszcza jego oczom. Niczym starała się w nich coś znaleźć.
- Chodź do mnie. - Wyciągnęła ręce i uśmiechnęła się do niego.
Uśmiech ten przypomniał mu JEJ uśmiech. Jej dłonie dały mu możliwość znowu poczucia dłoni swojej najdroższej, to może uścisk staruszki też mu to da? A nawet więcej, bo będzie mógł poczuć ją całą, a może nawet jej piękny zapach. Uścisnął ją tak szybko jak tylko mógł. Staruszka lekko się tego wystraszyła, ale po chwili objęła go z całych swoich sił i zaczęła gładzić po plecach. To jednak nie było tym, czego on oczekiwał. Nie poczuł swojej ukochanej, ona opuściła go na zawsze. Załamał się.. Wtulił się jeszcze bardziej w staruszkę. Ta, widząc to starała się jak mogła przekazać mu jak najwięcej swojego współczucia i wsparcia. On tego nie chciał, wiedziała o tym. Jednak było tym, co ona jedynie mogła mu dać.
CZYTASZ
Lieve Riuvans
Action- Jaki piękny ptak! - Wykrzyczał i zaczął ciągnąć za sobą starszego mężczyznę. - Jak myślisz dziadku, jaki to? Sokół, czapla a może nawet orzeł? Tak to na pewno musi być on! Jest taki.. woow.. - Mówisz? - Zaśmiał się. - I masz rację, jest to piękny...