Miał ładne usta,
choć były spierzchnięte, suche
i pokryte ranami.
Na pewno miały metaliczny posmak
krwi w kolorze czerwonego wina, która ciekła z ich kącików.
Jego zęby nie były idealnie proste ani śnieżnobiałe,
jednak kryły w sobie pewną historię.
Właśnie dlatego były ładne.
Miał ładne oczy.
Były jasne, szaro-niebieskie.
Podkrążone ciemnymi półksiężycami i nieco zaczerwienione,
z przymrużonymi powiekami.
Typ charakterystyczny dla tych, którzy szybko kończą swoją marną egzystencję.
Nienaturalnie wąskie źrenice, mimo swych mikroskopijnych rozmiarów, odbijały światło księżyca pochodzące zza okna.
Może to one zwiastowały przedwczesną śmierć?
Na pewno nie jego ładne dłonie:
długie, smukłe palce i opuszki twarde od strun gitary,
która zresztą też była ładna.
A może jego ładne ręce?
Umalowane kolorowymi siniakami,
pokryte licznymi bliznami i ranami
(szczególnie w zgięciu lewego łokcia).
Miał ładne żyły,
w których płynęła tylko zimna jak lód heroina.
Może ona też była ładna?
Miał ładne ciało.
To samo, które leżało martwe na podłodze jego niezbyt ładnego mieszkania.
CZYTASZ
a może ona też była ładna?
Randommiał ładne usta, oczy i ręce, ale jego życie wcale nie było ładne a czy ona była ładna?