Brzmienie końca

14 3 0
                                    

Całe miasto wypełniał dźwięk syren policyjnych, deszcz zalewał okno, a w radiu leciały wiadomości. Na stole leżała związana i zakneblowana nastolatka. Obok niej natomiast wysoki mężczyzna w kitlu bawił się nożem, wesoło przy tym podśpiewując.

— Bo ważnych jest kilka tych chwil, tych, na które czekamy. Piękna piosenka, mam rację? Co tam mamroczesz? Możesz zwyczajnie kiwnąć głową albo mrugnąć, dlaczego kobiety zawsze chcą tyle gadać? Nic tylko trajkoczą i trajkoczą. Powinnyście więcej słuchać, wiesz? Ci, którzy słuchają i siedzą cicho, są uznawani za inteligentniejszych. Może stąd tyle żartów o blondynkach?

Mężczyzna zaśmiał się rozbawiony. Dziewczyna szarpała się z całych sił, ale na nic to się zdało, jedynie poraniła sobie skórę na nadgarstkach i kostkach. Gdy chłodna stal delikatnie przejechała od jej piersi aż do pępka, zaczęła krzyczeć. Gdyby nie taśma, to słychać by ją było w całym budynku.

— Mmmm, wiedziałem, że masz piękny głos, ale nie myślałem, że aż do tego stopnia. A co to będzie, gdy zacznę cię ciąć! Podniecam się na samą myśl. Bo widzisz, wstyd trochę przyznać, ale bardzo lubię jak ludzie krzyczą. Nieważne ze złości, bólu czy strachu, ważne, że prosto z serca. Kiedy uwalniają nagromadzone emocje, wtedy lśnią najmocniej. Hmm? Chcesz coś dodać?

Dziewczyna patrzyła mu prosto w oczy i rozpaczliwie kiwała głową.

— Och, no dobrze, dobrze. Tylko obiecaj, że nie będziesz krzyczeć. Nie jestem jeszcze gotowy na takie doznania.

Chwycił róg taśmy i zatrzymał się. Po chwili cofnął rękę i przyłożył palec wskazujący do swoich ust, dziewczyna znów zaczęła się wiercić niespokojnie.

— A może powinnaś krzyczeć? Zawsze chciałem mieć kanarka, który śpiewem budziłby mnie co ranek, ale jakoś nigdy nie było okazji iść do zoologicznego, rozumiesz, zajęty ze mnie człowiek. W sumie niegłupi pomysł, że też nie pomyślałem o tym wcześniej! Aaaa! Gdybym tylko wpadł na to szybciej! — Złapał się za głowę i podszedł do okna. — Tyle cudownych głosów poszło w zapomnienie bo jestem ograniczony! Wybaczcie mi Beatko, Marcinku i reszto, których imion nie dane mi było zapamiętać. Wybaczcie temu niedołędze!

Mężczyzna wolnym krokiem wrócił do ofiary i pochylił nad jej twarzą. Prawie zetknęli się nosami.

— Czy jeśli zdejmę tę taśemkę, to zaczniesz dla mnie krzyczeć? — spytał, uśmiechając się delikatnie.

Kobieta zawahała się z odpowiedzią. Jej oczy za wszelką cenę starały się uniknąć oczu mężczyzny, ale był zbyt blisko. Pot zrosił jej czoło, po policzku popłynęła łza. Nagle drgnęła, gdy poczuła jak metal wspina jej się po udzie.

W tej chwili policja zaczęła dobijać się do drzwi apartamentu. Kobieta zamarła, mężczyzna natomiast ze spokojem zerwał jej taśmę z ust.

— Pomocy! Ratunku! Niech mi ktoś pomoże! — krzyczała, szamotając się jakby raził ją prąd.

Mężczyzna przysunął sobie krzesło, usiadł, odchylił głowę do tyłu i zaczął rozkoszować się chwilą.

Ze wszystkich emocji jakich dane było mu doświadczyć, ta była wyjątkowa. Niebywale piękny, czysty strach wymieszany z ogromną dawką nadziei. Zwykłe przerażenie czy często pojawiający się gniew były przyjemne, jednak żadna z jego dotychczasowych ofiar nie mogła liczyć na prawdziwy ratunek, dlatego zamiast wiary w przeżycie, ich krzyki wypełniał zwykły strach. Tym razem było inaczej. Pojawienie się policji w idealnym momencie sprawiło, że dziewczyna całym sercem wierzyła, iż ktoś jej pomoże. Wrzask całkowicie wypełniony nadzieją. Tak, to był prawdziwy rarytas, którego nie słyszy się na co dzień.

Drzwi zostały wyważone, do apartamentu wbiegli funkcjonariusze. Cała broń została wycelowana wprost na niego. Nie przejął się. Położył nóż na jej gardle i wszystko zamilkło. Był jedynie deszcz, radio i syreny policyjne.

— Bądź moim kanarkiem, sprawię ci klatkę ze złota.

— Poddaj się, Słuchacz, nie masz jak wyjść z tej sytuacji. Przegrałeś. Odłóż nóż i połóż się na ziemi — powiedział spokojnie podstarzały policjant. — Po co dalej kontynuować ten bezsensowny ciąg morderstw?

Nie zwrócił na niego większej uwagi, jedynie wyszczerzył się w uśmiechu. Może postradał zmysły widząc swój koniec? A może był bardziej racjonalny niż ktokolwiek z obecnych tu osób?

—Jak oddzielić nagle serce od rozumu...

Przejechał wzrokiem po pobladłych policjantach. Pocili się, ich oczy skakały jak rozszalałe pomiędzy nim a jego ofiarą, ręce im drżały od ściskania pistoletów. Palce nieubłaganie dążyły ku spustom.

— Odłóż ten nóż. Teraz.

Policjant wiedział, że słowami nic nie zdziała. Nie mógł jednak zdzierżyć myśli o strzeleniu do drugiej osoby. W tej sytuacji na pewno nie postępował racjonalnie. Może to on był tu szaleńcem?

— Jak usłyszeć siebie... — Zbliżył twarz do twarzy kobiety. — ...pośród śpiewu... tłumu...

Zamarł on, ona, policjanci i cały otaczający go świat. Nagle bez chwili wahania wbił jej nóż  w dłoń.

Rozległ się krzyk, rozległy się strzały, a wszystko to było wbrew jego oczekiwaniom... nijakie.



Krzyk Prosto z SercaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz