Rozdział 4,5

728 38 19
                                    

Kiedy Bilbo się ocknął, poczuł otępiający i pulsujący ból z tyłu głowy. Znajdował się w całkowitych i niezbadanych ciemnościach. Po chwili namysłu przypomniał sobie, jak tu trafił. Pamiętał, jak razem z Gandalfem i krasnoludami uciekał od goblinów. Pamiętał również, jak Dori, na którego plecach wówczas siedział, został znienacka szarpnięty w tył, a on - nieporadny hobbit - stoczył się w czarną otchłań i uderzył głową o twardą skałę.

Bilbo poczuł dławiący go strach. Nic nie widział, nic nie słyszał, nic nie czuł prócz twardej skały pod plecami. Podniósł się z wolna i zaczął po omacku sunąć na czworakach, aż dotknął ściany tunelu. Nie wiedząc w którym kierunku się udać, aby jak najprędzej odnaleźć przyjaciół, hobbit ruszył niepewnym krokiem wzdłuż ściany tunelu. Szedł tak przez czas długi, lecz bliżej nieokreślony.

Biedny pan Baggins zaczynał tracić już nadzieję, czy kiedykolwiek wyjdzie z tych przeklętych ciemnych, klaustrofobicznych tuneli, gdy nagle zobaczył migoczące światełko. Źródłem światła okazała się niewielkich rozmiarów, dziwna i trochę pokraczna pochodnia. Hobbit przyjrzał się jej dokładnie. Mimo iż z początku wydawała mu się tylko pochodnią, po głębszym przeegzaminowaniu przedmiotu doszedł do wniosku, że może być również dźwigną. Za sprawą impulsu pociągnął za nią. Odskoczył przerażony widokiem tego, co uruchomił. Olbrzymia część ściany, na której wisiała pochodnia, zaczęła się trząść i obracać dopóty, dopóki nie utworzyła przejścia. Bilbo westchnął i nie widząc lepszego wyjścia, wszedł w nowo utworzoną odnogę. Ten nowoodkryty przez niego tunel był dobrze oświetlony - pochodnie wisiały co jakieś dziesięć metrów - i hobbit widział, do czego prowadził, a prowadził do olbrzymiej sali.

W potężnej kamiennej komnacie nie było żadnych okien, ani mebli. Jednak nie było tam pusto. Pod ścianami stały kariatydy, a w środkowej części - posągi. Bilbo, oniemiały ze zdziwienia powoli posuwał się wśród rzędów posągów. Przeszedł obok pięknego smoka ze srebra, rycerza z brązu, krasnoluda z młotem ze stali, elfa z napiętym łukiem, zrobionego z jakiegoś cudownego, świecącego kruszcu. Doszedł już prawie do końca komnaty, gdy nagle usłyszał czyjeś donośne wołanie:

- Witaj szlachetny podróżniku ! Czy byłbyś tak dobry i podszedł do zachodniej ściany tego lochu?

Bilbo wzdrygnął się na wzmiankę o lochu. I pomyślał: „ Och, cóż ja nieszczęsny zrobiłem. Jakiż ja byłem głupi, jak mogłem tak po prostu wejść do ukrytej komnaty, przez ukryty korytarz i beztrosko zacząć oglądać posągi.Co teraz powinienem zrobić? - tu wziął głęboki wdech aby się uspokoić. - Nie wiem, ale w każdym razie mam dwa wyjścia. Pierwsze to zacząć uciekać i to jak najprędzej, a drugie to zbadać tajemniczego właściciela głosu, który znajduje się przy zachodniej ścianie". Hobbit w końcu się namyślił i ruszył w kierunku, który wydawał mu się zachodem.

Nie wiedział czego ma się spodziewać, dlatego wyjął swój miecz z gondolińskiej stali i powoli poruszał się naprzód. W końcu dotarł do ściany i w mdłym świetle pochodni Bilbo zobaczył starego mężczyznę przykutego łańcuchami do ściany. Mężczyzna na jego widok uśmiechnął się, podniósł głowę i przemówił melodyjnym i spokojnym głosem:

- Kogo to moje zmęczone oczy widzą, czyżby hobbita? - nie czekając na odpowiedź kontynuował - Nawet nie wiesz przyjacielu, jak długo czekałem, aż ktoś mnie wreszcie odnajdzie. Ile to już lat minęło, odkąd król goblinów Hedjom, przodek obecnie panującego Gorbaga, mnie tu uwięził? Odpowiem na to pytanie: ponad trzy tysiące lat!

Hobbit odczekał chwilę, ale widząc, że starzec wyczekująco na niego patrzy, zapytał:

- Ja przepraszam bardzo, ale z kim mam przyjemność? -po chwili dodał - Ja nazywam się Bilbo Baggins, a pan?

-Ja jestem Oblivian. Zapomniany czarodziej. Kiedyś walczyłem wiernie o pokój w Śródziemiu, ale od kiedy te wstrętne gobliny poznały moją słabość, którą jest duraluminium, i złapały w zasadzkę, tkwię tutaj zapomniany. Bo widzisz przyjacielu, mój przydomek bierze się stąd, że każda istota zapomina o moim istnieniu w przeciągu jednej doby od poznania mnie - tutaj Oblivian westchnął przeciągle - Chciałbym cię teraz prosić panie Bilbo Bagginsie o przysługę. Obiecuję, że się odwdzięczę. Widzę, że masz ze sobą znakomity miecz. Przetnij proszę łańcuchy, przez które straciłem większość mocy i uwolnij mnie.

Bilbo nie wahał się długo. Czuł, że czarodziej mówi prawdę. Więc podszedł do ściany i sprawnym ruchem, godnym mistrza fechtunku, rozciął łańcuchy. Starożytny czarodziej wylądował na ziemi, uśmiechnął się i skinął na Bilba. Hobbita ogarnęła nagła i niespodziewana senność i osunął się na Ziemię. Gdy Oblivian upewnił się, że jego wyswobodziciel jest nieprzytomny, klasnął w dłonie i obaj teleportowali się do tunelu. Jednakże nie był to zwykły, ciemny, gobliński tunel, a czarodziej dobrze o tym wiedział. Ten tunel prowadził nad jezioro, w którym mieszkała pewna poczwara - Gollum. Ten to potwór, zwany Gollumem, miał pewien skarb, którego posiadaczem miał zostać niczego nie spodziewający się pan Baggins.

Oblivian uśmiechnął się po raz kolejny i powiedział do nieprzytomnego :

- Tak właśnie Ci się odwdzięczam drogi Bilbo, pokazując ci drogę do jednego z największego skarbów w historii całego Śródziemia. Jeszcze raz ci dziękuję. Szkoda tylko, że już się nigdy nie spotkamy, a nawet jeśli - to ty nie będziesz mnie pamiętał. Żegnaj.

I tak czarodziej zniknął pozostawiając nieprzytomnego hobbita na zimnej, nieprzyjemnej posadzce tunelu.

Nieznana przygoda HobbitaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz