5. Czy ty jesteś normalny?

3.7K 181 23
                                    

Obudziłam się, czując jakbym właśnie dostała w głowę. To było tak nagłe i niespodziewane, że potrzebowałam kilku sekund aby do siebie dojść. Poczułam coś ciężkiego na szyi, więc sięgnęłam do niej ręką. Próbowałam złapać ten przedmiot, ale wtedy zdałam sobie sprawę że nic na niej nie było. Otworzyłam gwałtownie swoje oczy i zaczęłam brać głębokie oddechy. Jednak każdy z nich wydawał się być tak strasznie płytki. Przełknęłam ślinę, wciąż czując ten denerwujący ucisk. Jakby samoistnie się zaciskał odcinając mi dopływ powietrza.

Szybko złapałam za butelkę wody i wzięłam kilka łyków. Nie pomogło. Jak oparzona wstałam z łóżka, czując narastający we mnie niepokój. Próbowałam brać jak najgłębsze oddechy, ale żaden z nich nie wydawał się docierać tam gdzie trzeba. Podeszłam do drzwi balkonowych, gwałtownie je otwierając. Zaciągnęłam się chłodnym porannym powietrzem, które przyjaźnie podrażniło moją skórę. Miałam wrażenie, że już jest lepiej kiedy nagle moim ciałem zawładnęły dziwne spazmy lęku.

Przetarłam twarz dłońmi, w panice schodząc na dół. Moje ciało zaczęło drżeć, a ja nie byłam w stanie tego opanować. W mojej głowie panował chaos, którego nie rozumiałam.Nie miałam pojęcia co robić.

Trzęsącymi się dłońmi wstawiłam wodę na herbatę, a potem wyjęłam torebkę rumianku i wrzuciłam ją do pierwszego lepszego kubka jaki miałam pod ręką. Kiedyś czytałam, że dobrze działa na uspokojenie i chociaż nie byłam pewna, to więcej opcji nie miałam. Zrobiło mi się niedobrze, a moje ciało nadal się trzęsło. Wszystko przez to, że kontrolę przejęły stres i panika. Spojrzałam na godzinę, która wyświetlała się na mikrofali. Była szósta trzydzieści.

Przeszukałam w razie czego całą szafkę z lekami, ale nie znalazłam w niej nic pożytecznego. Wciąż oddychałam ciężko i głośno, czując ten cholerny ucisk. O co do cholery chodziło?

Przechadzałam się po kuchni, dopóki woda na herbatę się nie zagotowała. W końcu zalałam napój, który w mojej głowie miał mi jakoś pomóc, ale nie miałam pojęcia jakim do cholery cudem miałby to zrobić. Gęsia skórka pokryła moje ciało, które wciąż niekontrolowanie drżało. Z kubkiem w ręce wróciłam do pokoju, po drodze zostawiając kilka kropel na podłodze. Weszłam do łóżka, przykrywając się pod szyję jednak pozostałam w pozycji siedzącej. Spazmy, które władały moim ciałem z czasem zaczęły się uspokajać, a ucisk w moim gardle się zmniejszył, chociaż wciąż go czułam. Wgapiałam się pusto w przestrzeń przed sobą, czekając aż moja herbata się zaparzy.

Nie miałam pojęcia co się ze mną działo i to przerażało mnie najbardziej.

Czułam się obco we własnym pokoju. Obco we własnym ciele i we własnej głowie. Nie wiem jak długo patrzyłam na ścianę przed sobą, kiedy w pewnym momencie mój wzrok powędrował na telefon. Wzięłam urządzenie do ręki i spojrzałam na godzinę. Szósta pięćdziesiąt dwa. Czy to są jakieś żarty? Kiedy niby zleciało tyle czasu?

Złapałam za kubek herbaty, którą powoli piłam czując jak promienie słoneczne padają na moją twarz. Z każdym łykiem moje ciało bardziej się rozluźniało, a głowa zaczęła mi ciążyć tak jak powieki. Wypiłam prawie całą zawartość kubka, który zaraz odłożyłam na stolik. Bezwiednie opadłam na poduszki, czując jak powoli odpływam.

Moje oczy znów gwałtownie się otworzyły, tym razem na dźwięk budzika. Jak z automatu dotknęłam najpierw swojej szyi, na której nie czułam już niekomfortowego ucisku. Wyłączyłam alarm i głośno odetchnęłam. Nigdy wcześniej nie doświadczyłam czegoś takiego. Nie wiem czy minęło chociaż piętnaście minut odkąd zasnęłam, a wszystko nagle magicznie ustało. To było tak cholernie dziwnie.

Potrząsnęłam głową, odganiając od siebie natarczywe myśli. Wszystko było już dobrze.Wstałam z łóżka i zaczęłam szukać jakiś ciuchów na dzisiaj. Zdecydowałam się na czarne obcisłe jeansy które były nieco postrzępione na dole, a do tego ciemnoczerwoną przyciętą bluzę z kapturem. Poszłam do łazienki gdzie przepłukałam twarz wodą i umyłam zęby, a potem ubrałam się w przygotowane ubrania. Dopiero wtedy raczyłam spojrzeć na swoją twarz. Moje oczy były podkrążone, a usta suche. Rozczesałam swoje długie włosy, pozwalając im jak zwykle ułożyć się w fale. Wróciłam do pokoju, gdzie zabrałam się za nakładanie makijażu. Trochę podkładu, beżowego cieniu do powiek, żel do brwi i mascara. Potem machnęłam się jeszcze na zwieńczenie pudrem, a na usta nałożyłam arbuzowy błyszczyk. I mogłam starać się z całych sił, ale pod moimi oczami nadal było widać wory i lekko zasinione kąciki.

TeaserOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz