Zza okna wyłoniła się ręka zamaszyście machająca kijem z nałożoną na niego białą chustą.
-Stop, Stop!!! Nie strzelać!!! Poddajemy się!!! Nie strzelać, kurwa mać!!! - młody Białorusin próbował przekrzyczeć jazgot kilkunastu karabinów prujących w jego pozycję. Oddział partyzantów, którym dowodził liczył czterdziestu silnych mężczyzn, najlepszych z jego okręgu. Teraz było ich tylko siedemnastu. Dalsza walka nie miała sensu, teraz mógł tylko liczyć na litość wroga. Nie do końca w to wierzył, ale w tym momencie nie widział innej opcji.
Nagle wszystko ucichło.
-Ręce za głowę i wyłazić pojedynczo! - groźnie odwrzasnął dowódca rosyjskiego oddziału- Dokładnie wiemy, ile was tam jest! Nie próbujcie żadnych sztuczek!
Zgodnie z poleceniem partyzanci opuścili swoją kryjówkę. Trzymając dłonie na potylicy, z przerażeniem patrzyli w stronę, z której zostali brutalnie ostrzelani i oczekiwali spotkania z wrogiem.
Wyłonili się zza rogu. Szli w ich stronę spokojnym, równomiernym, dumnym krokiem. Ubrani byli w pancerze żywcem wyciągnięte z filmów science-fiction. Broń, którą dzierżyli, próżno szukać w ekwipunku zwykłego piechociarza.
A było ich pięciu.
Co jest, do cholery?! Pięciu?! - w głowie dowódcy partyzantów zaczęło się kotłować tyle myśli, że nie wierzył swoim własnym oczom - Pięciu rusków w dziesięć minut rozwaliło oddział czterdziestu chłopa?! Mógłbym przysiąc, że było ich dwudziestu! Skąd oni się wzięli?! Czy to w ogóle są ludzie?! To jacyś pieprzeni...
-Twarzą do ściany, już! - jego myśli przerwał wrzask Rosjanina. Siedemnastka ocalałych posłusznie wykonała rozkaz. Teraz dowódca zwrócił się do swoich - Rozbroić i przeszukać!
Żołnierze podeszli do partyzantów i zaczęli ich przeszukiwać. Wiele nie znaleźli, parę zapasowych magazynków, noże, granaty samoróbki, dokumenty i inne śmieci. Nie znaleźli nic, co mogłoby ich interesować, więc to samo dotyczyło też Białorusinów.
Oddział Rosjan cofnął się kilka kroków. Dowódca donośnym głosem zaczął recytować niczym wierszyk słowa, które przed akcją jego przełożony kazał mu zapamiętać - Zgodnie z zarządzeniem gubernatora Autonomicznego Terytorium Rusi Białej, Mikołaja Łukaszenki, popartym przez Wielkiego Gospodina i Wszechruską Radę Federalną, każda osoba prowadząca zbrojną działalność na szkodę spójności i stabilności Federacji, a także ci, którzy w jakikolwiek sposób są powiązani z anarchistyczną organizacją ,,Miron'' - w tym momencie cała piątka, synchronicznie, jak jeden organizm przeładowała swoją broń. Każdy z Białorusinów doskonale wiedział, co to oznacza - ma zostać rozstrzelana bez sądu! Śmierć mironczykom!!
Echo ponownie poniosło dźwięki wystrzałów ulicami Nowego Mińska. A potem znowu cisza. Na krótko. Chwilę później mieszkańcy miasta znów kulili się w swych mieszkaniach słysząc kolejne wystrzały, tym razem pojedyncze, z przerwami. Żołnierze Federacji woleli przyjrzeć się swemu ,,dziełu'' z bliska i upewnić się, że zostało należycie wykonane.
- Hameln, tu Szczurołapy - dowódca oddziału zaczął wywoływać dowództwo przez radio - Szczury zostały wytępione, powtarzam, Szczury zostały wytępione. Odbiór.
- Szczurołapy, tu Hameln. Oczekujcie na ekstrakcję przed Norą, powtarzam oczekujcie na ekstrakcję przed Norą. Czy mnie rozumiecie? Odbiór.
- Hameln, tu Szczurołapy. Mamy oczekiwać ekstrakcji przed Norą, zrozumiano. Bez odbioru.
########################################################
KONIEC NAGRANIA
########################################################
Dwaj mężczyźni siedzieli w pomieszczeniu przypominającym małą salę kinową. Obydwoje mieli na sobie wojskowy mundur. Jeden z nich, widocznie starszy stopniem i wiekiem mruknął coś niewyraźnie pod nosem i westchnął.
- Hmm... Całkiem niezły ten Jaszczur, z pewnością lepszy od tego... no - starszy zaczął nerwowo pstrykać palcami próbując przypomnieć sobie nazwę zwierzęcia, którym określano żołnierza, z którego perspektywy oglądał wcześniejszą akcję.
- Niedźwiedzia, Gospodinie - dokończył młodszy.
- No, właśnie to miałem cały czas na myśli. A więc ten Jaszczur wydaje się być lepszy od Niedźwiedzia. Widać, że jest znacznie przebieglejszy. Ładnie ich wykiwał, muszę przyznać. Praktycznie sami weszli im pod celownik, naiwne szczury. To było bardzo, ale to bardzo niehonorowe z jego strony - Gospodin lekko uniósł kąciki ust, co prawdopodobnie miało być uśmiechem, lecz biorąc pod uwagę siwą brodę i dużą ilość blizn na jego twarzy wyglądało to jak przerażający grymas - a ja bardzo, ale to bardzo lubię takie zagrywki.
- Aczkolwiek nie zapominajmy o tym, że ta akcja, którą mi pokazałeś, obywatelu generale - rzekł charczącym głosem starzec - była wymierzona w liczną grupę, to fakt, lecz wciąż były to zwykłe anarchistyczne gnidy bez porządnego przeszkolenia, nie stanowiły dla niego żadnego wyzwania.
Gospodin wstał z krzesła i spojrzał na sufit, lecz słabe oświetlenie i jeszcze słabszy wzrok uniemożliwiły mu to. Chciał wziąć głęboki wdech, ale zamiast tego zakaszlał. Był już stary, słaby, a jego życie się kończyło. Dobrze wiedział, że jego śmierć na stałe zapisze się na kartach historii nie tylko Rosji, ale całego świata. Wiedział też, że zmiana ta niekoniecznie byłaby czymś, co mogłoby się mu spodobać, dlatego chciał należycie przygotować do niej nie tylko siebie, ale też swój kraj i jego obywateli. Reżim musi trwać, za wszelką cenę.
- Z tego co pamiętam to już wszystko na dziś, obywatelu generale?
- Za pozwoleniem, Gospodinie, ale mam Gospodinowi jeszcze jedną rzecz do pokazania.
Generał stuknął palcem w swój terminal, a na ekranie przed nimi po lewej stronie ukazało się zdjęcie mężczyzny, bruneta z blizną przechodzącą przez lewy oczodół. Po prawej wyświetliły się wszystkie istotnie informacje: wzrost, wiek, grupa krwi, jednostka, do której był przydzielony, numer seryjny itp.
- Informacje na temat tego obiektu pozyskałem przypadkiem dzisiaj rano, podczas przygotowań do dzisiejszej sesji. Jego akta są niezwykle ciekawe, ale jeszcze ciekawsza jest jedna z akcji, w której brał udział - wyjaśnił generał
- A jakaż to akcja, obywatelu generale - zapytał Gospodin.
- Operacja ,,Sarkofag'' - odpowiedział niby triumfalnym tonem generał.
Gospodin nauczony latami doświadczeń potrafił dobrze tłumić emocje, lecz tym razem z wrażenia otworzył szerzej oczy. Generał zauważył to i uśmiechnął się w duchu. Był z siebie niezmiernie zadowolony, że udało mu się zaskoczyć swojego przełożonego.
Starzec dobrze wiedział, czym była ta operacja, sam nadzorował przebieg jej planowania, aczkolwiek takich operacji było wiele i zdążył już o niej zapomnieć. Teraz jednak przypomniał sobie wszystko, miał przed oczami cały plan. Teraz już musiał zobaczyć to, co miał mu do pokazania generał, ciekawość nie dałaby mu spać.
- Dobra, puszczaj to.
CZYTASZ
Cień kojota
General FictionBudzę się i myślę sobie ,,Kurwa, kolejny dzień i znowu to samo''. Ubierasz się, obmywasz twarz, albo i nie, bo darmozjady od wodociągu znowu coś zepsuły. Szybkie śniadanie, o ile można tak nazwać chleb z margaryną popity kawą o smaku... no, na pewno...