-Żebyś kurwa wiedziała, że wychodzę. Wychodzę i nie wiem kiedy wrócę! - krzyknął w stronę swojej małżonki krasnolud Magnus i trzasnął drzwiami tak mocno, że framugę przed pęknięciem, nie poraz pierwszy zresztą, powstrzymały żelazne okucia.
-Jak dla mnie możesz nie wracać wcale! - odkrzyknęła w stronę zatrzaśniętych drzwi jego krewka małżonka Hilda, ale Magnus tego już nie usłyszał, bowiem zdążył już nieco oddalić się od domu.
Kłótnie w ich małżeństwie były od dłuższego czasu codziennością. Nie ma się co dziwić zresztą, gdyż cały ich mariaż opierał się bowiem raczej na względach ekonomicznych, aniżeli uczuciowych. Magnus pracował w kuźni należącej od ojca Hildy, który nie doczekawszy się syna, upatrzył w nim sobie dziedzica i swojego następcę. Jeżeli jakieś uczucie w ogóle pomiędzy nimi było, to wygasło bardzo szybko.
Na zewnątrz zdążyło już zrobić się ciemno. Krasnolud szedł przed siebie, nie zakładając żadnej konkretnej destynacji, ale ku swojemu rozbawieniu i uciesze odkrył, że jego intuicja doprowadziła go wprost pod karczmę "Miś Kudłacz". Lokal nie cieszył się jakąś specjalnie wygórowaną renomą, ale piwo było dobre, jedzenie ciepłe, a dekolt córki właściciela cieszył oko nawet najbardziej wybrednych krytyków.
Magnus dziarsko otworzył drzwi i z entuzjazmem zaciągnął się mieszanką zapachów typową dla takiego miejsca, w której główne nuty stanowiły odór potu i dymu tytoniowego z drewnianych fajek. Zamówił od razu dwa kufle piwa. Krasnolud nie miał zbytnio ochoty na towarzystwo i rozmowy więc zajął miejsce w rogu izby, za narożnikiem ściany. Nie był stamtąd dobrze widoczny, ale sam mógł obserwować co się dzieje, a działo się szczerze powiedziawszy póki co niewiele, Przy drewnianych stołach siedziało zaledwie kilku klientów, głównie ludzi i krasnoludów, bowiem elfy gustowały raczej w nieco bardziej wyszukanych lokalach.
Jakieś dwie godziny i kilka kufli później atmosfera w "Misiu Kudłaczu" znacznie się ożywiła. Magnus z uwagą i rozbawieniem obserwował jak młoda elfka pozbawia zawartości sakiewek kolejnych śmiałków przy grze w trzy kubki-należało wskazać, pod którym z trzech kubków znajduje się czerwony żeton. Krasnolud znał tajniki tej sztuczki od dawna i dobrze wiedział, że dziewczyna oszukuje. Najpierw daje takiemu delikwentowi kilka razy wygrać, a kiedy ofiara złapie się na haczyk bezlitośnie pozbawia ją oszczędności. Znając mechanizm, Magnus bardziej skupiał się na samej elfce, aniżeli na grze, a było na co popatrzeć. Jak na przedstawicielkę swojego gatunku nie była ona zbyt wysoka, krasnoluda przewyższała może ledwie o głowę. Miała na sobie obcisłą białą bluzkę, która uwydatniała jej krągłe piersi. Jej dość krótka spódnica posiadała rozcięcie wzdłuż uda, które kusząco odsłaniało skórę. Na nogach miała natomiast skórzane, wysokie buty za kolano.
W głowie Magnusa wyklarował się niecny plan. Odczekał, aż zainteresowanie gawiedzi nieco osłabnie, a przy stoliku elfki zrobi się nieco luźniej. Podszedł do niej, rzucił pękatą sakiewkę na stół i oznajmił chęć do gry. Oszustka wydawała się już nieco znudzona, ale kiedy zobaczyła kolejną potencjalną ofiarę jej oczy zabłysły. Nie wiedziała jednak, że tym razem to ona jest ofiarą. Początkowo ich gra nie różniła się od poprzednich. Krasnolud wygrywał, a potem elfia oszustka zaczęła stopniowo z uśmiechem, na trzeba przyznać uroczej twarzy, pozbawiać go kolejnych miedziaków. Nie wiedziała, że im bardziej była pewna siebie tym gorzej dla niej. Magnus udawał przejętego, kiedy sakiewka była już całkowicie pusta, zdjął z palca złoty pierścień, którego wartość przewyższała kilkukrotnie wszystko co dziś wygrała.
-Ładnie mnie oskubałaś, ale daj mi ostatnią szansę się odkuć - powiedział wodząc jej przed oczyma sygnetem.
-Jesteś pewien? Ładna błyskotka...
CZYTASZ
Ryzykowna gra
Short StoryKrótkie, acz intensywne opowiadanie erotyczne o nieuczciwej elfce i nieudanym małżeństwie krasnoludów