Flight

14 2 1
                                    

Minął tydzień, jak myślałem to było rzeczywiście długie siedem dni. Jeszcze zanim wstałem zabrałem telefon spod poduszki i napisałem Gogyemu, że już nie śpię na co ten odpisał że zaraz ma lot i będzie on trwał około 9 godzin. 
Mam 9 godzin na ogarnięcie tego wszystkiego i pojechania na lotnisko czyli jakoś o 19 już będę musiał szukać bruneta. 
Będąc szczerym stresowałem się gdy jednocześnie nie mogłem doczekać się momentu kiedy już go zobaczę i przytulę, to były naprawdę mieszane emocje które się ze sobą biły.


Poszedłem do lodówki i gdy ją otworzyłem zdałem sobie sprawę że świeci ona niemal pustkami więc przyda się tez iść na zakupy przed tym, zanim George przyleci. 
- Okej Clay, kolejne zadanie do listy...Zrobić porządne zakupy. - Mruknąłem do siebie i wyjąłem mleko z lodówki, którą zaraz zamknąłem. Nie było niczego innego na szybko a nie chciało mi się gotować czy cokolwiek więc płatki były najszybszym i najlepszym pomysłem na ten moment. 

Zrobiłem sobie śniadanie i już miałem usiąść do stołu ale moja kotka uparła się i zaczęła głośno miałczeć dając tym znak, że tez chce jeść. 
- Też jesteś głodna, Patches? Nie dziwię się, chodź mała dam ci śniadanie - nasypałem jej świeżej karmy i wymieniłem wodę w misce, kotka bez wahania zaczęła zajadać się swoim posiłkiem.
W końcu zasiadłem i mogłem spokojnie zjeść.

Zjadłem i umyłem talerz po sobie. Teraz był czas żeby ogarnąć trochę mieszkanie, nie miałem dużego bałaganu ale trzeba było przynajmniej poodkurzać i poukładać niektóre rzeczy, zajęło mi to niemal godzinę. Po wszystkim w końcu mogłem się przebrać bo miałem czas dla siebie. Ubrałem czarne spodenki i ciemną zieloną koszulkę, po wszystkim zabrałem portfel, telefon oraz kluczyki od samochodu i pojechałem do sklepu.
Gdy już dojechałem zaparkowałem i wyszedłem z auta zamykając je, minął tydzień a wciąż było potwornie gorąco...Błagałem o chociaż jeden dzień deszczu ale chyba nic z tego, nawet nie zapowiadało się na to aby miało padać...

Jak już wszedłem do środka wziąłem koszyk i zabrałem się za zakup wszystkiego co potrzebne.
Po jakoś 15 minutach skończyłem i wyszedłem z reklamówkami w dłoniach. Kupiłem pizze do piekarnika na szybko, pieczywo, lody bo czemu nie, chipsy, napoje i takie tam podstawowe rzeczy, wiadomo.
Położyłem zakupy na tylnich siedzeniach samochodu, zapiąłem pas, odpaliłem auto i wróciłem do domu.
I tak oto minęło mi kolejne ostatnie godziny, siedziałem w mieszkaniu przeglądając twittera i oglądając głupoty na yt.

Zanim się obejrzałem było pół godziny do 19 a ja leżałem na kanapie w majtkach. Nieźle. Przecież samo dojechanie na lotnisko zajmie mi jakieś 20 minut, brawo Dream.
Zerwałem się i szybko ubrałem spodenki, nie miałem dużo czasu trzeba było zrobić to taktyką "speedrun na lotnisko"

 
𝙥𝙤𝙫: 𝙂𝙚𝙤𝙧𝙜𝙚

Cały lot praktycznie przespałem, było ciężko bo dwa siedzenia za mną siedziały dzieci...Te kaszojady były głośne. Ale końcem końców się udało i zapadłem w cudny sen. 
Idealnie obudziłem się 15 minut przed lądowaniem, stresowałem się bo nie wiedziałem gdzie mam szukać Dreama przecież go nawet na oczy nie widziałem.
W końcu gdy samolot wylądował zabrałem bagaż i wysiadłem.

- Dreamm...Gdzie jesteś...

Stałem tak nie wiedząc co zrobić, przecież gdyby tu był to by mnie rozpoznał.
Zacząłem chodzić w kółko zdenerwowany, młodszy nie odbierał telefonu...A co jeżeli coś mu się stało? Może miał wypadek..-
Milion myśli wpadało mi do głowy, złych myśli ale próbowałem się uspokoić i poczekać jeszcze trochę. Nagle po chwili w oczy rzucił mi się wysoki piegowaty blondyn, który biegł na upadłego...Czy to Dream? Jeżeli tak to jest jeszcze ładniejszy niż go sobie wyobrażałem.

𝙥𝙤𝙫: 𝘿𝙧𝙚𝙖𝙢

Spóźniłem się, bałem się że biedny będzie się denerwował bo jeszcze mnie nie ma a z tego wszystkiego zapomniałem zabrać telefonu z domu. Przeszukałem całe lotnisko oprócz jednego miejsca, on musiał tam być, zacząłem już biegać wszędzie oby go znaleźć i...udało się.

- George! GEORGE! - zacząłem krzyczeć w stronę chłopaka i przestałem tak biec, byłem już zmęczony normalnie miałem serce w gardle, nigdy więcej takiego maratonu po lotnisku ja podziękuje. 
Ten zostawił walizki i pobiegł w moją stronę, rzucił się na mnie i przytulił a ja go objąłęm.
To było naprawdę miłe.
Puściliśmy się i zabrałem jego bagaże.

- Przepraszam za spóźnienie, szukałem cię po całym lotnisku kwiatuszku - uśmiechnąłem się do niego gdy ten szybko spuścił ze mnie wzrok kiedy tylko usłyszał jak go nazwałem bo gotował się ze wstydu.
- Jedziemy do mnie do domu:)
Wsiedliśmy do mojego samochodu i pojechaliśmy do domu po drodze rozmawiając i śmiejąc się, mogłem słuchać jego śmiechu cały czas, był idealny.
Oczywiście sądziłem tak jako jego przyjaciel.

Jak już wróciliśmy do mnie, zdjęliśmy buty a bruneta zawitała Patches, ten przykucnął i wziął kotke na ręce. Ja natomiast zabrałem jego rzeczy i dałem na razie do mojego pokoju.
 Oprowadziłem go po całym domu i po wszystkim usiedliśmy na kanapie

- Tak właściwie to co robiłeś, że się spóźniłeś? Umierałem ze strachu, już myślałem że coś ci się stało. Cały czas mnie straszysz

- Ja...Ten...No wiesz ja y.. - przecież nie powiem mu że zagapiłem się w telefon

- Dream, siedziałeś na telefonie i straciłeś poczucie czasu, mam rację?

- Skąd ty...-

- Przeczytałem to z twoich oczu, magia.

- Przepraszam George, głupio wyszło-

- Nie strasz mnie tak więcej

Brunet uśmiechnął się a ja zrobiłem to samo, w tym momencie zadzwonił telefon.

- Patrz! To Nick!

- Odbierz Clay!

Odebrałem telefon. 

S - Cześć Clay co ta-

G - Sapnap! 

S - George? Dobrze słyszę?

G - Sapnap ide po ciebie

S - Dream...GEORGE JEST U CIEBIE?

D - Tak jakoś wyszło

S - "Tak jakoś" Chciałeś przez to powiedzieć, że dnf jest realne?

D - Co. NICK. 

S - Spokojnie kochani ja wszystko rozumiem, już nie przeszkadzam gołąbeczki~

Sapnap się rozłączył. 
Zostawił nas obu w tej sytuacji.
Wybuchliśmy śmiechem

- No dobra koniec Georgie, jesteś głodny?

- Jestem, nakarm mnie Dweamm

- Pizza? Mam pizze w zamrażarce, możemy ją zrobić

- Plan idealny

Wstaliśmy i poszliśmy wyjąć pizze, George włączył piekarnik a ja rozpakowałem jedzenie. Jak już piekarnik się nagrzał wsadziłem ją do środka i zamknąłem drzwiczki, teraz tylko czekać. 
Po paru minutach wyjęliśmy gotową pizze a ja wstawiłem twitta ze zdjęciem naszej jakże cudownej kolacji na prywatnym koncie podpisując "kolacja:)"
Teraz mogliśmy jeść
Jeszcze tylko wyjąłem sok z lodówki i zabraliśmy wszystko do salonu na szklany stolik przed kanapą, włączyliśmy telewizję i zajadając się oglądaliśmy film.

George na mnie zasnął. Nie chciałem go budzić więc po prostu go przytuliłem i też poszedłem spać. 



--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

𝙉𝙤 𝙞 𝙠𝙤𝙡𝙚𝙟𝙣𝙮 𝙧𝙤𝙯𝙙𝙯𝙞𝙖ł 𝙨𝙠𝙤𝙣́𝙘𝙯𝙤𝙣𝙮:)
𝟙𝟘𝟚𝟛 𝕤ł𝕠́𝕨𝕒

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 19, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

✺ ʏᴏᴜ'ʀᴇ ᴍʏ ᴅʀᴇᴀᴍᴇᴅ  sᴜɴғʟᴏᴡᴇʀ ☼ 𝔻ℕ𝔽 (W trakcie pisania)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz